zeszyt pomysłów i inspiracji

Jakieś dwa lata temu, kiedy mieszkałam w Warszawie nabyłam sobie zeszyt w fajnej czarnej okładce, na której widniał złoty, motywujący mnie wtedy napis. Pomysły i inspiracje, które miałam w myślach od razu zaczęłam przelewać na kartki owego zeszytu. Później zaczęłam tworzyć małe listy zadań, krótkie notatki z inspiracjami, hasła motywujące, które pomagały mi realizować pomysły coraz częściej wypisywane w podpunktach jeden pod drugim. Wraz z natłokiem spraw, pracy, obowiązków, powrotu do rodzinnego miasta zeszyt odstawiłam na bok. Mimo tego, że co jakiś czas coś tam zapisywałam, bo nie brakowało mi pomysłów to jednak zaczęło brakować czasu na ich realizację. Jak myślicie czego dotyczyły moje zapiski w tym zeszycie? Oczywiście bloga.

Może wydać się to zabawne, ale tak było. Gdybym nie spisywała pomysłów na stylizacje, zdjęcia, tematów na posty to połowa z nich nigdy nie ujrzałaby światła dziennego, bo po pierwsze mam małą sklerozę, a po drugie swego czasu miałam za dużo pomysłów na raz lub nagły totalny ich brak i wtedy takie notatki pomagały. Z tym zeszytem zaczęłam prowadzić bloga bardziej tematycznie, mniej ogólnikowo, ale teraz widzę, że zaczęłam się ograniczać do pojedynczych podpunktów nie uwzględniając w tym zbytnio moich inspiracji. Zawsze traktowałam bloga jako hobby i odskocznię, nie podchodziłam do niego jak do pracy domowej, którą trzeba napisać tak, a nie inaczej. Teraz widzę, że przez te punkty i wytyczne zapisywane w zeszycie zmienił się mój sposób prowadzenia bloga, co z jednej strony mnie cieszy, a z drugiej zasmuca, bo to hobby nie może stać się obowiązkiem, który nie będzie już tak przyjemny jak wcześniej. Zeszyt pomysłów i inspiracji stał się jak szkolny zeszyt z zadaniami.


Dlatego zamierzam skończyć ze schematami, podpunktami, konkretnymi tematami i datami. To nie do końca moja bajka. Nigdy nie byłam konsekwetna w takich działaniach, a później tylko denerwowałam się, że czegoś nie zrobiłam w odpowiednim czasie. Zazdroszczę osobom, które mają w sobie tyle determinacji, aby punkt po punkcie realizować swoje plany. Ja do takich nie należę. Jednak mimo to, z głową w chmurach, zostanę przy moim zeszycie, ale tylko po to, aby co jakiś czas wpisać do niego niezobowiązujące pomysły i inspiracje, o których nie mogę zapomnieć. Chcę znów działać na blogu, a nie tylko się zastanawiać i to zapisywać. Przecież kiedyś szło mi to dobrze, mało przemyślane wpisy, napisane ”na kolanie” sprawiały mi taką samą radość jak te tematyczne 🙂

Morał z tego taki, że nie ma co się trzymać ścisłego planu, trzeba zbierać pomysły i inspiracje, a kiedy jest chwila wolnego czasu po prostu działać! 🙂

Ciekawa jestem jak często dodajecie wpisy na blogu? Trzymacie się swoich planów czy piszecie spontanicznie?

Share: