Ciężki okres.

I tak jak pisałam, dalsza część..

Przerwa od szpitali. Nacieszyłam się domem, własnym wygodnym łóżkiem i siostrzyczką, po czym przyjęto mnie do Matki Polki. Po 2 tygodniach leżenia, lekarze podjęli się operacji. Nie byłam zadowolona z faktu, że będę mieć władowane w swój kręgosłup 7 śrub i jakieś pręty. Ci co mnie znają od dawna, dobrze wiedzą, że zawsze lubiłam się wyginać, tańczyć i miałam różne szalone pomysły na przyszłość. Tak musiało być i pogodziłam się z tym, że moje życie się zmieni. Zgoda na operację, przygotowania do niej i odliczanie. Podeszłam do tego totalnie wyluzowana, ”będzie dobrze!”. Osoby, które odwiedzały mnie w szpitalu w Tomaszowie, jak i w Łodzi, a także te co pisały mi sms-y bardzo podnosiły mnie na duchu. Dziękuję im za to z całego serca. A szczególnie mojej rodzinie. Właśnie w takich sytuacjach, docenia się wszystko co się ma. Również wtedy przekonałam się na kogo można liczyć.

Połowa listopada. W końcu operacja. Miałam ochotę, zamknąć oczy i przespać ten koszmar, jaki dział się przez dobry tydzień po operacji. Bo przez tydzień nie mogłam sama oddychać, ruszyć głową, czy ręką. Nie chcę nawet tutaj opisywać tych przeżyć. Przez moją figurę i słaby organizm, podwójnie odczuwałam ból. Uczyłam się oddychać i chodzić. Walczyłam sama ze sobą. Trwało to dość długo, ale udało się. Z miesiąca na miesiąc jest coraz lepiej!

zdjęcie zrobione niecały miesiąc po operacji 🙂 
[macbook nie jest mój^^]

Niby mój problem z kręgosłupem to błahostka przy innych chorobach i wadach, jednak uwierzcie mi, inaczej to wygląda kiedy nas to dotyka. Zdrowie jest najważniejsze! Leżałam w tych trzech szpitalach równo 2 miesiące. Napatrzyłam się na przeróżne choróbska i problemy, rozmawiałam z wieloma chorymi ludźmi. Przed operacją starałam się przekazywać im pozytywną energię, a po operacji to Ci ludzie dawali ją mnie. Każda choroba, uraz, który nas spotyka jest okropny sam w sobie. Przecież on może zaważyć na naszym zdrowiu i życiu. Byłam przekonana, że moje życie się bardzo zmieni. Jednak to ja się zmieniłam, gdzieś w środku zmienił się mój światopogląd. Doceniam, każdą chwilę, każdy miły gest. Cieszę się ze wszystkiego i staram się dawać z siebie 100%. Nie chcę współczucia, nie chcę pocieszenia. Było, minęło. Trzeba iść do przodu. Mimo, że czasem odczuwam ból, wierzę w to, że niedługo całkowicie zapomnę o tych przeżyciach. Dziękuję Bogu i lekarzom za to, że chodzę. A na bóle i skurcze ponarzekam i mi przejdzie 🙂
Po tym wszystkim, mam wrażenie, że odkryłam w sobie wiele nowych cech, które nadal kształtuję. Chęć dawania innym szczęścia, realizacji marzeń, czy oddawanie się swoim zainteresowaniom. Staram się robić wszystko co sprawia mi przyjemność, jak widać ze zdwojoną siłą niż przed operacją!

No to tyle na dziś. Dobranoc !

Share: