Siema!
Przepraszam, że tak późno piszę, ale nie mam już siły do tego jeżdżenia po klinikach, po weterynarzach itd.. Dziś już trzeci raz do Łodzi.. A wszystko zaczęło się 2 tygodnie temu, kiedy to wróciłam z anglii i dostałam psa, taka niespodzianka.. Niestety nacieszyłam się nim dobre 20min, po czym wyszłam, a kiedy wróciłam -Tiny nie było. Tata ją zabrał do weterynarza i od razu pojechaliśmy do kliniki do Łodzi..
Tina spała pod kołem, nie było jej widać.. I kiedy tata odpalił samochód, nie uciekła. Najechał jej na łapkę. Ma 6 złamań. I gips. Nie obwiniam taty, bo dobrze wiem, że to nie jego wina, ale jest mi bardzo przykro, że tak się stało. Dobrze, że tylko z łapką jest nie tak. I że dało się coś z nią zrobić. A nie od razu usypiać. Powiem też, że mimo gipsu Tina biega jak oszalała:D Wszędzie jej pełno;) A dziś byliśmy w Łodzi, na zmianę gipsu.
Jeszcze czeka ją ponad 2 tygodnie męczarni.
Chyba nad moją rodziną ciąży jakaś klątwa. W zeszłe wakacje ja miałam noge w gipsie, a w te mój piesek-.- Coś jest nie halo ;x
Moja dzielna sunia!:)
Moje psy zawsze jakiegoś pecha mają -.-   -Jak nie urok, to sraczka.
Dobranoc!
Share: