Wstrząs.

Witam.
Ci którzy zaglądają tutaj od dawna, wiedzą o tym, że dokładnie rok temu, wstrząsnęła mną okropna i zaskakująca informacja. ”-Ona ma pęknięty kręgosłup.”
Z perspektywy czasu inaczej na to patrzę i w wielkim skrócie opowiadam, tym którzy mnie o to pytają. Z racji tego, że często pojawiają się pytania od nowych czytelników co mi się stało, że miałam operację, postanowiłam napisać ten post. Będzie to jakby uzupełnienie postów z zeszłego roku, które rzadko pisałam leżąc w szpitalach.

Początki technikum. Sobota. Wygłupialiśmy się ze znajomymi, tańczyliśmy, robiliśmy zdjęcia.. Kiedy wróciłam do domu, zaczęły boleć mnie plecy. Czasem miewałam takie ukłucia, ale nie tak silne. Zbagatelizowałam to. Poboli i przestanie. Jednak z dnia na dzień ból się nasilał…

06.10.2010r. Środa. W planie miałam ok. 9 godzin. Torba jaką miałam była okropnie ciężka. W połowie zajęć dźwignęłam ją lewą ręką. Nagle do moich uszu dotarł głos głośnego chrupnięcia dobiegający z kręgosłupa. Zrobiło mi się gorąco, a po kilku minutach prawa noga i ręka lekko zdrętwiały. Po dzwonku poszłam do mojej wychowawczyni, aby się zwolnić. (Na drugi dzień miałam mieć wycieczkę do Krakowa). Pojechałam na prześwietlenie, żeby spokojnie móc jechać na wycieczkę. A dopiero wieczorem, znajomy lekarz zobaczył wyniki. Widziałam na jego twarzy ogromny szok, a kiedy mój tata powiedział, że mam krzywy kręgosłup, on zaprzeczył i powiedział, że jest pęknięty. Nie muszę mówić jakie myśli od razu przeszły mi przez głowę? Do oczu nabiegły łzy. Przecież to nie mogło być prawdą?! Przecież to nie bolało aż tak! To niemożliwe.. Kiedy ochłonęłam, starałam się zająć myśli czymś innym.

Późnym wieczorem ekspresem do szpitala. W Tomaszowskim szpitalu zwlekali z badaniami, twierdząc, że nic mi się nie stało. Po tygodniu, kiedy były wyniki tomografu wybuchła panika. Przewieźli mnie do Łodzi, do WAM-u. Tam jedynie dowiedzieliśmy się, że miałam wadę wrodzoną. Jeden z kręgów odcinka piersiowego był zdeformowany i słabszy od pozostałych. Najważniejsze, że nie uszkodziłam rdzenia kręgowego. I to tyle co zrobili w tym szpitalu, to kolejny szpital na który powinnam narzekać. Przekładali operację, którą mieli mi zrobić, w końcu stwierdzili, że wypisują mnie do domu. Z pękniętym kręgosłupem (nic, tylko pogratulować.) Tak minął miesiąc…

zdjęcia z tego okresu.

Kiedy przypominam sobie ten pierwszy miesiąc w szpitalach, mam nieprzyjemne odczucia, ale pamiętam też moją radość kiedy mogłam wyjść na świeże powietrze. Nie widziałam zeszłorocznej jesieni. Udało mi się tylko kilka razy zobaczyć przez okno złociste korony drzew. Kiedy człowiek ląduje w takim miejscu zaczyna inaczej wszystko postrzegać. Nawet jeśli byłoby to niewinne złamanie, z pobytem w szpitalu – to i tak, jest to dla nas nieprzyjemne doświadczenie, które czasem daje wiele do myślenia.

Dalsza część w następnym poście.

Share: