Hej, hej! Kiedyś byłam prawdziwą babeczkową maniaczką, co zresztą było często widoczne na moim blogu. Gdziekolwiek widziałam babeczkę musiałam ją kupić i spróbować. Nawet piekłam swoje i to w hurtowych ilościach. Jeśli ktoś z Was to pamięta to znaczy, że odwiedza mojego bloga od bardzo dawna 🙂 Będąc w sklepie spożywczym, w którym znajdowała się gablota z różnymi słodkościami od jednej z moich ulubionych tomaszowskich cukierni nie mogłam się oprzeć, aby czegoś nie kupić. Padło właśnie na babeczkę. Jej rażący, niebieski kolor po prostu zachęcał i aż krzyczał ”zjedz mnie”. W tym przypadku, babeczkowy Powór z Ulicy Sezamkowej. Słodki z...