Blog
stylizacja z kremowym płaszczem
Hej! Ja się pytam gdzie schowała się wiosna? Rozglądam się w prawo i w lewo i nigdzie jej nie widzę. Jak to stare przysłowie mówi, kwiecień-plecień, poprzeplata trochę zimy, trochę lata. Jak dobrze, że nie pochowałam zimowych ubrań. Sweterki, kozaki, a nawet grubsze płaszcze mam jeszcze na wierzchu. A z racji z tego, że pogoda nadal zmusza do noszenia cieplejszych rzeczy to w dzisiejszym wpisie pokażę jedną z moich stylizacji z kremowym płaszczem w roli głównej. Poniższe zdjęcia były zrobione ponad miesiąc temu. Niech Was nie zmylą te słoneczne kadry. Tamten dzień był bardzo zimny i wietrzny, nawet zdmuchnęło mi czapkę! Nie spodziewałam się, że początki wiosny będą tak chłodne. Marzę o tym, żeby nosić już cienkie kurtki jeansowe, ale z drugiej strony uwielbiam płaszcze i trochę ciężko będzie mi się z nimi rozstać 🙂 Ten kremowy płaszcz z wełną w składzie towarzyszył mi od jesieni, aż do teraz. Uwielbiam jego klasyczny fason i kolor, który pasuje do większości moich ubrań. Jest jedną z tych rzeczy, które są w mojej szafie podstawą. Nawet kilka razy pojawił się już na blogu 🙂 Wszystko co miałam na sobie pochodzi z secondhandów! Zarówno płaszcz, jak i torebka. Jedynie czapkę kupiłam na Aliexpress, a buty w CCC 🙂
tęsknota za podróżowaniem / wspomnienia z Chorwacji
Witajcie! Tegoroczna zima dała nam popalić! Ciągnęła się bez końca, a ostatnie resztki śniegu stopniały dosłownie tydzień temu. Te pochmurne i zimne dni wywołały u mnie wielką tęsknotę za ciepłem, leżeniem na plaży i wygrzewaniem się w słońcu. Od prawie dwóch lat nie byłam na porządnym urlopie. Pandemia nie odpuszcza, musiałam zrezygnowałać z kilku planowanych wyjazdów, nawet przestałam pisać o swoich podróżach, żeby nie denerwować siebie samej, że nie mogę nigdzie pojechać. Ale niedawno, może trochę ryzykownie, podjęłam decyzję o zabukowaniu pierwszego wyjazdu za granicę na ten rok. Mam nadzieję, że do sierpnia sytuacja się uspokoi i że moje plany się nie zmienią. W zeszłym roku odpuściłam, ale w tym chciałabym wreszcie gdzieś wyskoczyć. Bardzo za tym tęsknię i brakuje mi takiej zmiany klimatu! Doszłam do wniosku, że najodpowiedniejszym kierunkiem będzie dla mnie… Chorwacja 🙂 Pierwszy raz odwiedziłam Chorwację prawie 15 lat temu i od tamtego momentu niezmiennie jest to jeden z moich ulubionych kierunków na wczasy. Byłam już kilka razy i nadal mi się nie znudziło! Ten kraj ma naprawdę wiele do zaoferowania, zarówno dla osób, które lubią aktywnie spędzać swój urlop jak i dla tych, którzy chcą poleniuchować na plaży. Ja wybieram Chorwację głównie na wczasy typowo wypoczynkowe, ale na takim tygodniowym pobycie staram się też coś zwiedzić. Zresztą jeśli obserwujecie mojego bloga czy instagram to wiecie jak te moje chorwackie wakacje wyglądają (stare posty z Chorwacji znajdziecie tutaj). Plażowanie, nurkowanie, spacerowanie po urokliwych uliczkach, zajadanie się owocami morza. Uwielbiam klimat chorwackich miasteczek, krajobrazy, tamtejszą roślinność i przede wszystkim ciepłe, lazurowe morze, w którym mogłabym pływać bez przerwy. Nawet nie wiecie jak bardzo za tym tęsknię! Właśnie przeczytałam artykuł o tym, że Chorwacja przed sezonem letnim poluzuje restrykcje. Osoby niezaszczepione będą mogły wjechać do kraju z negatywnym wynikiem testu antygenowego na koronawirusa, w związku z tym nie będzie konieczna kwarantanna. Oby było tak jak zapowiadają. W ubiegłym roku moi rodzice wybrali się na wczasy do Chorwacji i chwalili to jak turyści i miejscowi podchodzili do obostrzeń. Nie było tłoku jak to zwykle w turystycznych miejscowościach bywa, ludzie starali się zachowywać dystans i można było bez stresu wypoczywać. Chorwaci żyją głównie z turystyki i jestem pewna, że dołożą wszelkich starań, aby można było bez problemów wybrać się tam na wakacje. Jeżeli tak jak ja planujecie wybrać się do Chorwacji autem, ale obawiacie się rezerwacji apartamentu na własną rękę to możecie skorzystać z usług biura podróży, np. Itaka – ma hotele i apartamenty z dojazdem własnym. To niepewny czas, więc warto rozważyć opcję rezerwacji poprzez sprawdzone biuro 🙂 A Wy, tęsknicie za podróżowaniem? Planujecie już jakieś wyjazdy?
Jak dbać o swetry?
Witam serdecznie! W ostatnich latach mało było u mnie tematów związanych z modą, ale jak wiecie lub nie, prowadzę swój second-hand i uwielbiam pracę przy odzieży. Dlatego w tym roku postanowiłam zacząć serię wpisów poświęconą ubraniom! Ciągle uczę się wielu nowych rzeczy na temat ubrań, z którymi chętnie się z Wami podzielę! Zaczynając od szycia, walki z plamami, po rozróżnianie czy pielęgnację poszczególnych tkanin. Na początek wybrałam najbardziej odpowiedni temat jeśli chodzi o obecną porę roku, czyli jak dbać o swetry! Postaram się w skrócie opowiedzieć o wszystkim co najważniejsze i co pomoże Wam utrzymać ulubione swetry w jak najlepszym stanie. A więc zaczynajmy! Jak dbać o swetry? Aby dowiedzieć się jak dbać o nasze swetry, musimy najpierw sprawdzić z jakich materiałów są zrobione: czy są to włókna naturalne (wełna, kaszmir, angora, może być to nawet bawełna) czy sztuczne (akryl, poliester, nylon). Skład może być mieszany, możemy mieć sweter z domieszkami 70% akryl, 20% wełna, 10% moher lub z dominującym włóknem np. 80% wełna, 20% poliamid. W związku z powyższym wszystkie z moich sugestii odnośnie pielęgnacji sprowadzę na podobne tory, aby dbanie o poszczególne swetry stało się jeszcze łatwiejsze i żeby nie trzeba było zastanawiać się ”a co w przypadku, gdy wełny w składzie jest mniej lub więcej” 🙂 Dbanie o swetry z naturalnych włókien: Pranie: Najważniejsza kwestia to taka, aby wełniane swetry prać rzadko. To włókna naturalne, przepuszczają powietrze, materiał oddycha i nie powinien być przepocony po jednym razie. Zaleca się pranie po kilku razach. Pierzemy w niskich temperaturach (ja ustawiam na 20st), na niemal najniższych obrotach, większość pralek ma specjalny program ”pranie ręczne” lub ”wełna”-u mnie ustawienie tego programu sprawdza się najlepiej, używając go nigdy nie skurczył mi się żaden wełniany sweter, ani żaden się nie uszkodził. A co jeśli sweter gryzie? Ponoć warto dodać do prania odrobinę odżywki! Na rynku są też specjalne środki do prania naturalnych, delikatnych włókien, ale żadnych jeszcze nie stosowałam. Z racji tego, że wełnę piorę rzadko to obecnie używam tego samego żelu i płynu do zmiękczania tkanin jak podczas prania innych rzeczy. Zapieranie plam: Niestety może zdarzyć się, że podczas jedzenia obiadu kapnie nam sos na nasz wełniany sweterek. Gdy plama jest świeża raczej łatwo będzie się jej pozbyć. W większości przypadków z jakimi miałam do czynienia wystarczała woda i płyn do mycia naczyń. Nanosimy płyn na plamę i bardzo delikatnie przecieramy opłukując chłodniejszą wodą. Nie wolno mocno trzeć, ponieważ może dojść do rozerwania włókien. Następnie wrzucić sweter do prania. Jeśli plamy są stare lub nie chcą się doprać będzie trzeba spróbować innych domowych sposobów na odplamianie (o tym może napiszę innym razem 😉 Suszenie: Po wyciągnięciu z pralki sprawdźmy jak bardzo mokry jest sweter. W zależności od splotu i grubości wełny sweter po wypraniu może być albo bardzo wilgotny albo wręcz wydaje się suchy. Należy delikatnie przycisnąć go ręcznikiem, aby pozbyć się nadmiaru wody. Nie należy przewieszać wełnianego swetra przez suszarkę tak jak zwykłe bluzki! Zaleca się suszenie na płasko, otóż niektóre rodzaje wełny lubią się odkształcać. Wełny nie powinno suszyć się też na słońcu, włókna mogą się skurczyć od temperatury, a nawet się odbarwić. Naprawianie: Czasem zdarza się, że uszkodzimy nasz wełniany sweter, zrobi się dziura, albo od intensywnego noszenia nam się zmechaci. Nie zniechęcajmy się, bo jest kilka sposobów, które sprawią, że sweter nadal będzie wyglądał świetnie. Gdy zobaczymy dziurki musimy zastanowić się czy to uszkodzenie wyniknęło z naszej winy, czy może mamy w szafie lokatora w postaci mola. Spróbujmy zacerować dziurki nitką w najbardziej zbliżonym kolorze. Jeśli nasz wełniany sweter się zmechacił użyjmy golarki do ubrań, nie należy dociskać jej mocno do ubrania, aby nie przerwała włókien. Nie polecam jednak elektrycznej golarki do sweterków z angory (włochate), jeżeli na nich pojawią się kulki to warto sięgnąć po delikatny grzebyk do czesania wełny. W końcu wełna to włosy! Delikatne czesanie sprawi, że zmechacenia znikną a sweterek będzie wyglądał jak nowy. Przechowywanie: Wełniane swetry powinno się składać luźno i przechowywać na półkach, zdecydowanie unikać wieszaków, aby zapobiec rozciąganiu włókien. Profilaktycznie należy umieścić w szafie woreczki z lawendą lub zastosować inne sposoby na wykurzenie z szafy moli-niestety wełna to dla nich smaczny kąsek. Jeśli mamy wełniane rzeczy, w których rzadziej chodzimy warto jest je czasem wywietrzyć na świeżym powietrzu. Dbanie o swetry ze sztucznych włókien: Pranie: W przypadku swetrów akrylowych, pamiętajmy o tym, że to sztuczne włókna, których częste pranie szkodzi środowisku (wypłukiwanie do wody barwników/mikrocząstek itd.). Podobnie jak swetry wełniane należy je prać w niższych temperaturach i na mniejszych obrotach, to sprawi, że dłużej nam posłużą. Wysokie temperatury mogą zniszczyć materiał. Odrobina płynu do zmiękczania tkanin doda swetrom miękkości. Zapieranie plam: W pierwszej kolejności można spróbować metody delikatnego zaprania plamy płynem do mycia naczyń lub mydełkiem galasowym, spłukując letnią wodą. Nie wolno trzeć plamy, bo może jeszcze bardziej wgryźć się w materiał. Z doświadczenia mogę powiedzieć, że naniesienie odplamiacza typu Oxy kilka minut przed praniem nie zaszkodzi swetrowi, jednak trzeba wcześniej sprawdzić w jakimś niewidocznym miejscu czy materiał się nie odbarwi. Suszenie: Proces suszenia jest podobny jak z wełną. Niektóre sztuczne, grubo plecione włókna lubią chłonąć dużą ilość wody, można je wycisnąć nieco mocniej niż wełnę. Odradzam suszenia na grzejnikach. Co najwyżej możemy rozłożyć je na płasko w pobliżu grzejnika, aby szybciej nam przeschły. To samo tyczy się cienkich sweterków, nie przewieszajcie ich przez suszarkę, bo mogą pojawić się odkształcenia. Swoją drogą mam info od kilku znajomych, że podobno suszenie w suszarkach bębnowych na odpowiednich ustawieniach nie zaszkodzi swetrom ze sztucznych włókien. Naprawianie: Swetry ze sztucznych włókien niestety lubią się szybko mechacić. Podobno po zakupie swetra powinno przejechać się go rolką do zbierania paprochów, aby wyzbierała włoski, które później tworzą mechate kulki. Swoją drogą te kulki z łatwością można zebrać golarką czy też maszynką jednorazową (jeśli sweter jest gładki bez splotów). Do golenia najlepiej rozłożyć sweter na desce do prasowania, aby leżał na płasko i nie ślizgał się. Uważajcie na brzegi cieńszych swetrów! Golarką łatwo zrobić na nich dziury! Nie wolno mocno dociskać golarki. A co do dziurek w sztucznych włóknach oczywiście pozostaje cerowanie. Jeżeli dziura jest bardzo widoczna po zacerowaniu można spróbować…
po 11 latach w blogosferze
Hej Wszystkim! Wiecie, że mój blog istnieje od ponad dekady?! Sporo czasu już tu urzęduję, dlatego dziś będzie trochę o blogu i o moich przemyśleniach dotyczących blogowania 🙂 Moje początkowe działania w Internecie opierały się głównie na dodawaniu zdjęć z opisami dnia lub cytatami, a zainteresowanie fotografią sprawiło, że chciałam dzielić się swoimi pomysłami na zdjęcia w sieci. Później odkryłam, że można założyć sobie darmowego bloga i pisać więcej, na różne tematy nie nawiązując tylko do dodanego zdjęcia. Wkręciłam się w to i pisałam niemal każdego dnia! Mój blog wystartował w 2010 roku. Trwało to przez kilka lat, dopóki nie zaczęłam życia na własną rękę i dopóki Instagram nie był jeszcze tak wszechobecny. Po 11 latach w blogosferze wiele się zmieniło. Blogi nie są już tak popularne jak kiedyś. Mamy coraz mniej czasu na czytanie i tworzenie. Na napisanie krótkiego tekstu na dany temat, ubranego w jakieś fajne dla oka kadry trwa czasem kilka godzin, a kiedy dochodzą obowiązki i praca nawet kilka dni. Mój blog zaczął świecić pustkami i nowe wpisy pojawiają się tu naprawdę rzadko. Bardzo żałuję i zamierzam choć trochę się poprawić. To jeden z moich celi na ten rok. Dlaczego przestałam regularnie pisać? Jakby się dłużej zastanowić to odpowiedź jest bardziej złożona niż mogłoby się wydawać. Zacznę od tego, że na przestrzeni ostatnich lat zmieniło się moje codzienne życie, prowadzę swój biznes (od zeszłego roku właściwie w pojedynkę), mam mniej czasu na przygotowanie zdjęć i tekstu. Tak jak wyżej napisałam, blogi zeszły na dalszy plan przez wzgląd na inne social media. Swoją drogą blogi musiały ewoluować, teksty stały się dopracowane, długie, na konkretne tematy, aby trafić w wyszukiwania Czytelników. Co równało się z tym, że i ja chciałam wskoczyć na wyższy level i uważniej dobierać treści. Zaczęłam więcej od siebie wymagać i niestety to sprawiło, że szybko się zniechęcałam do pisania. Doszło też mniejsze zaangażowanie Czytelników, ale z własnego przypadku jestem w stanie to zrozumieć, Wszyscy żyjemy teraz w biegu. Czytamy interesujący nas wpis i opuszczamy stronę. To początkowo działało na mnie bardzo demotywująco, jednak wiem, że nie powinnam się łatwo poddawać. Co dało mi blogowanie? Przede wszystkim radość, frajdę, pasję. Uwielbiałam szukać tematów na posty, robić zdjęcia, ubierać je w tekst. Blog zawsze był dla mnie miłą odskocznią od codziennego życia. Poznawałam dużo osób, bywało, że nawet w obcym mieście zagadywano mnie o mojego bloga. Czasem pisałam niemal z zamkniętymi oczami. Tworzenie tutaj pozwalało mi oderwać się od problemów (choć i o nich pisałam), blog stał się takim moim miejscem w świecie online. Blogowanie nauczyło mnie kreatywnego myślenia na wielu płaszczyznach. Mogłam dzielić się z innymi swoimi pomysłami, inspiracjami, nie musiałam tego trzymać w głowie. To miejsce za sprawą moich osobistych wpisów i zdjęć stało się też moim pamiętnikiem, archiwum, do którego zawsze mogę zajrzeć. Gdyby nie to, to prawie zapomniałabym jak fajnie jest blogować. Tworzenie tutaj działało na mnie bardzo pozytywnie, moja głowa była pełna pomysłów, chciałam inspirować, nauczyłam się systematyczności w konkretnych zadaniach, dystansu do siebie i pewnie znalazłabym jeszcze kilka powodów, ale najważniejszym jest to, że miałam po prostu swoją pasję. Postanowiłam wrócić tutaj z nowymi seriami wpisów! Instagram nie daje mi dużego pola do popisu w obecnej chwili, dlatego będę publikować na blogu! Już dwa nowe teksty mam w wersjach roboczych i nie mogę się doczekać, aż skończę je pisać. Planuję dodawać lekkie posty ze stylizacjami, ale i serie poświęcone ubraniom, gotowaniu, urządzaniu wnętrz i DIY. Co Wy na to? A może Wy macie jakieś propozycje tematów jakie powinnam poruszyć? 🙂 Do zobaczenia niebawem!
żegnaj 2020, witaj 2021
Witajcie w Nowym Roku! Na wstępnie chciałabym Wam życzyć wszystkiego co najlepsze, dużo zdrowia i radości, a także samych pomyślności! Oby ten rok był dla nas lepszy od poprzedniego! Staram się myśleć pozytywnie i szczerze mówiąc pokładam duże nadzieje w tym nowym roku. Musi wreszcie być lepiej, nie dopuszczam innej opcji! 🙂 Poprzedni rok niestety przyniósł nam wiele negatywnych wydarzeń, zaczynając od pandemii, różnych kataklizmów czy też problemów z pracą, a kończąc na mniejszych trudnościach związanych z życiem codziennym. Pandemia narobiła sporego bałaganu w normalnym funkcjonowaniu. Po tym wszystkim jestem zmęczona, zestresowana i odrobinę smutna, ale wciąż pełna nadziei, bo przecież nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło (zawsze sobie to powtarzam). Ubiegły rok zmusił nas do przemyśleń, a także do wyciągnięcia pewnych wniosków czy ustalenia sobie priorytetów. Przyznam, że trochę zmieniło się o moje podejście do życia, do innych ludzi, a nawet do naszej planety. Bardzo się cieszę i jestem wdzięczna za to, że ja i moi bliscy jesteśmy zdrowi, to jest najważniejsze. Ostatnie miesiące pokazały nam co jest tak naprawdę istotne, a co po prostu zbędne. Dbanie o siebie, o swoje zdrowie, umacnianie relacji z bliskimi i wiele innych zaliczyło się do tych najważniejszych kwestii. Okazało się też ile rzeczy było niepotrzebnych, od emocji po przedmioty. Gdy tylko pierwszy raz zaapelowano o pozostanie w domach, zaczęłam robić porządki, z czasem robienie większego sprzątania co kilka miesięcy weszło mi w nawyk, a to w garderobie, a to w kuchni. Wyszło na to, że wielu z ubrań nie potrzebowałam, w wielu nie chodziłam i tak samo było z różnymi produktami codziennego użytku. Nie potrzebowałam zapasów żywności, nie chciałam marnować jedzenia. Nie potrzebowałam kolejnego kosmetyku, który czekałby na swoją kolej przez następne pół roku. Lockdown sprawił, że odkopałam z szuflad sporo produktów i przedmiotów, o jakich nie pamiętałam. Coraz mniej kupowałam i wreszcie udało mi się coś więcej zaoszczędzić. Pomyśleć, że to takie błahostki, a jak dużo zmieniły! Kolejną sprawą jest to, że rzadziej biorę do ręki telefon, rzadziej otwieram laptopa, bo mój wolny czas spędzam z bliskimi lub na zajmowaniu się sprawami, którym wcześniej nie poświęcałam zbyt dużej uwagi. Doceniam jeszcze bardziej te chwile spędzone na rozmowie, przy kawie, obiedzie czy przed telewizorem komentując emitowany program. Ba! Nawet wyjście na spacer cieszy bardziej niż kiedykolwiek. Sporo z nas zaczęło celebrować takie proste, zwyczajne momenty, prawda? Od dawna nie robię sobie noworocznych postanowień, ale tym razem mam kilka, które już zaczęłam wprowadzać w życie. Przede wszystkim chcę bardziej zadbać o siebie. Zabrzmiało narcystycznie? Otóż nie, chodzi tu głównie o zdrowie! Lepsze odżywianie, witaminy, trochę sportu i ćwiczeń, regularne badania. Poza dbaniem o siebie warto też zadbać środowisko, ograniczyć kupowanie nowych rzeczy, dawać drugie życie używanym przedmiotom, wybierać produkty naturalne, nie marnować jedzenia-to kolejne z moich postanowień. Następne jest wykończenie mieszkania, a także mała zmiana wystroju sklepu i mojego biura. Chciałabym też znów znaleźć czas na moje pasje, a także na tworzenie treści zarówno tutaj jak i na profile social media, które prowadzę, ale nie tkwiąc przy tym godzinami przed laptopem lub telefonem. No więc to taki zarys moich postanowień na ten rok. Zaczynam, powoli, małymi krokami, trzymajcie kciuki, żeby udało mi się zrealizować moje plany! Ciekawa jestem czy Wy także macie jakieś postanowienia? Miejmy nadzieję, że 2021 rok będzie przyjemniejszy od poprzedniego, że poprzedni rok nas czegoś nauczył, że będziemy bardziej odpowiedzialni za siebie, swoich bliskich i za naszą planetę. Na zdrowie! I oby Nowy Rok przyniósł nam wiele dobrego! 🙂
sukienka maxi z motywem liści
Witajcie! Jednym z moich postanowień na 2020 rok było ograniczenie zakupów odzieżowych w sklepach sieciowych, butikach itd. do minimum. Niemal całkowicie przerzuciłam się na second handy. Oczywiście były rzeczy, z których nie mogłam i nie chciałam zrezygnować, jak na przykład nowe buty. Jeśli chodzi o ubrania to kupiłam ich dosłownie kilkanaście i były to głównie ciuchy znajdujące się od dawna na mojej liście ”must have” lub takie, które trafiły mi się na przecenie i miały przyzwoity skład materiałowy. Nie szalałam. Cały rok dobrze mi szło, jednak w listopadzie zdarzył się wyjątek. Jednego dnia zrobiłam sobie przerwę w postanowieniu i zdecydowałam się zamówić kilka ubrań ze sklepów online, a w tym sukienkę, która totalnie mnie urzekła i którą pokażę w tym wpisie 🙂 To długa sukienka maxi z motywem liści, trochę w klimacie jesiennym, ale w moich ulubionych kolorach, więc zapewne będę ją nosić o różnych porach roku. Bardzo spodobał mi się jej fason oraz to, że ma długi rękaw, dekolt w serek i to jak lekko wygląda pomimo tego printu. Długo szukałam takiej sukienki w second hand’ach, ale nigdy nie mogłam trafić na swój rozmiar, dlatego skusiłam się na tą. Zamówiłam ją na stronie Chicwish. Czekałam niecały miesiąc, ale warto było! Niemal od razu jak do mnie trafiła założyłam ją i wyskoczyłam na zdjęcia. Jest idealna na plener z zachodzącym słońcem w tle! Sukienka – Chicwish | Kurtka – Secondhand A swoją drogą ciekawa jestem czy nosicie sukienki maxi tylko latem czy może przez cały rok? 🙂
jesienna stylizacja
Hej, hej! Pora na wielki powrót ze zdjęciami stylizacji na bloga! Tęskniliście? Bo ja bardzo! Dziś przychodzę tutaj z jedną z moich ulubionych, tegorocznych sesji, która została zrobiona w momencie, gdy z drzew zaczynały spadać pożółkłe liście. Tamtego dnia było piękne, słoneczne popołudnie, a ja spędziłam je w towarzystwie Weroniki, przed obiektywami pary aparatów i z bukietem cudownych kwiatów w ręku. Trencze już od kilku lat królują u mnie jako główny element przejściowej garderoby, dlatego chyba nikogo nie zdziwi to, że w mojej jesiennej stylizacji to właśnie taki płaszcz odgrywa główną rolę. Trencz, który widzicie na zdjęciach jest w bardzo jasnym odcieniu beżu, sięga mi za kolano i był mocno eksploatowany przeze mnie w tym roku. Dodam, że kupiłam go w secondhandzie, więc tym bardziej cieszę się, że pasuje do większości moich ubrań i mogę dać mu drugie życie. Poza płaszczem, oczywiście kapelusz i sweterek, a zamiast spodni jeansowa spódniczka. Do tej stylizacji dobrałam też rajstopy w delikatne kropeczki, a co! 🙂 Miejsce z tych zdjęć zauważyłam przypadkiem, kiedy jechałam autem. Już z daleka rzucił mi się w oczy żółty dywan liści, a przy okazji okazało się, że świetnie współgrają z jasną kamienicą i jej zabytkowymi drzwiami. Pomyśleć, że tyle lat jeździłam tamtą drogą i dopiero jesienią zauważyłam jak tam jest klimatycznie! Prawie wszystkie rzeczy, które miałam na sobie pochodzą z secondhandów! Jedynie dodatki kupiłam w sklepach. Buty są z CCC, rajstopy z Gatty, a kapelusz zamówiłam na allegro 🙂 Jak Wam się podobają te zdjęcia i stylizacja? 🙂
raz ciepło, raz zimno / letnia stylizacja z kardiganem
Hej! Jak Wam mija lato? Trzeba przyznać, że w tym roku pogoda nas nie rozpieszcza. Raz ciepło, raz zimno. Jak dla mnie zdecydowanie za dużo tych pochmurnych i chłodnych dni. Choć ma to też swoje plusy… chętniej zostajemy w domach, nie chodzimy aż tak między ludzi, także ograniczamy ryzyko, które wciąż ”wisi w powietrzu”. No właśnie, kiedy ta sytuacja z pandemią się unormuje? Dziwny ten rok pod wieloma względami. Jednak staram się być dobrej myśli. Spędzam więcej czasu z bliskimi, jeżdżę na wieś, spaceruję po lasach. Można powiedzieć, że zaczęłam jeszcze bardziej dostrzegać piękno otaczającego mnie świata. Podziwiam naturę i doceniam, że mam ją właściwie na wyciągnięcie ręki 🙂 Teraz zostawiam kilka zdjęć zrobionych w jeden z tych dziwnych dni, kiedy to z domu nie wyjdzie się bez czegoś cieplejszego co można włożyć na letnią sukienkę. Grubszy kardigan i delikatna sukienka? Czemu nie! Fajne są i takie połączenia! Kardigan, Kapelusz – Secondhand | Sukienka – H&M | Torebka – CCC | Buty – Reserved Do zobaczenia ponownie 🙂
wiosna inna niż wszystkie
Witajcie! Jak Wam mijają ostatnie dni? Jeśli chodzi o mnie to dzień po dniu siedzę w domu na zmianę z siedzeniem w moim sklepie. Wbrew wszystkiemu jest bardzo intensywnie, jestem tak pochłonięta pracą, że momentami nie wiem jaki mamy dzień tygodnia! Ale coraz bardziej brakuje mi jakichś weekendowych wypadów, spacerów po lesie, wyjścia do kawiarni czy nawet do sklepu z ubraniami. Jak tu nie zwariować, kiedy za oknem mamy tak cudowną wiosenną aurę. Staram się wytrwać i z utęsknieniem wyczekuję powrotu do normalności. Kiedy ta chwila nadejdzie? Chyba wszyscy zgodzą się ze mną, że tegoroczna wiosna jest inna niż wszystkie. Obecna sytuacja jest dla nas czymś nowym, trudnym i dziwnym. Przyznam szczerze, że kiedy obserwuję te pustki na ulicach, pojedynczych ludzi w maseczkach zakrywających pół twarzy i idących do sklepu spożywczego lub do apteki czuję się jak w jakimś filmie, nieco postapokaliptycznym. Do tego kilka razy dziennie słyszy się pogotowie na sygnale lub policje, która przez megafon wydaje komunikaty o tym, żeby pozostać w domu. Aż mam dreszcze, gdy na to wszystko patrzę. Próbuję o tym za dużo nie myśleć, dlatego wpadłam w wir pracy i obowiązków, a w międzyczasie podziwiam wiosnę z balkonu lub w ogrodzie mojej mamy. Jak dobrze, mieć dostęp do takiego miejsca! Oby to wszystko szybko minęło, żeby życie znów stało się normalne, bez ograniczeń i nakazów, bez masek i bez stresu. Pozostaje czekać nam czekać. Na ten rok planowałam wyjazd do Azji. Jedno z moich największych marzeń podróżniczych wreszcie miało się spełnić na przełomie marca i kwietnia. Początkowo miała być Japonia, ale znalazłam świetną promocję lotów do Korei Południowej i tak padło na Seul. Mieliśmy podziwiać kwitnące drzewa, odkrywać ciekawe miejsca, poznawać kulturę i smakować kuchni tego kraju. Niestety plany legły w gruzach, z dwóch powodów: miałam problem z płatnością za lot (zablokowałam sobie konto i kartę), a gdy ponownie usiadłam do wszystkich rezerwacji ogłoszono pandemię. Doszłam do wniosku, że te wcześniejsze problemy były swego rodzaju znakiem, żeby zrezygnować z tej podróży. Tak też zrobiłam. Początkowo było mi przykro, ale teraz wiem, że dobrze się stało. W tej chwili najważniejsze jest dla mnie to, aby być zdrową. Dlaczego jestem w maseczce na tych zdjęciach? Nakaz, nakazem, ja po prostu postanowiłam uwiecznić tą dziwną, a zarazem piękną wiosnę właśnie w takiej odsłonie. Swoją drogą to była chyba najszybsza plenerowa sesja w moim życiu i na pewno pojawi się w jednym z moich albumów z podpisem ”jakie czasy taka moda” 🙂 Na koniec życzę Wszystkim zdrowia i dużo dobrego w tych trudnych czasach!
stylizacja ”parisian chic”
Witajcie! W dzisiejszym wpisie chciałam pokazać jedną z moich stylizacji z tego roku (wreszcie!). Ten strój pojawił się już jakiś czas temu na moim profilu na Instagramie, ale chciałam co nieco o nim napisać, a przede wszystkim pokazać więcej zdjęć, które naprawdę uwielbiam! 🙂 Odkąd Instagram stał się źródłem miliona inspiracji i można na nim obserwować różne nowe, modowe trendy wśród ulubionych instagramerek to już prawie nie zaglądamy do gazet by dowiedzieć co się teraz nosi. Bazujemy na tym co widzimy w aktualnych kolekcjach lub na znalezionych zdjęciach. Przyznaję, że wiele trendów z ostatnich miesięcy, czy nawet roku dopiero teraz zaczęło do mnie przemawiać, a wręcz bardzo mi się podobać! Też tak macie, że dopiero po czasie coś Wam wpada w oko? Moja stylizacja składa się z elementów, które zebrałam w całość inspirując się właśnie niektórymi minionymi trendami – właśnie tymi co swego czasu totalnie do mnie nie przemawiały. Futrzana kurtka, czapka bosmanka, wzorzyste rajstopy i buty z czubkiem. Po zimie, gdy raczej stawiałam na wygodę i ciepło niż na ciekawe połączenia ta stylizacja wydaję się nieco szalona, tu wzorek ze wzorkiem, tu futerko, tam szpic. A co mi tam! Buty w szpic polubiłam w wersji balerinowej już kilka lat temu, a od niedawna spodobały mi się też botki i kozaki o takim szpiczastym fasonie. Wzorzyste rajstopy, które widzicie na zdjęciach przeleżały w mojej szufladzie… 10 lat! Nie pomyślałabym, że znów się zrobi taki boom na rajstopy z wzorkami. Wydawało mi się, że z nich wyrosłam, a okazuje się, że dziś chętniej je zakładam. Do stworzenia tej stylizacji zainspirowały mnie także moje ulubione francuskie instagramerki. Tym razem w wersji bez klasycznego trenczu, moja stylizacja inspirowana ”parisian chic” jest odrobinę bardziej ekstrawagancka i kobieca, ale utrzymana w stonowanych barwach. Kurtka, Sweter, Buty, Czapka – Secondhand | Spódniczka – Romwe | Szal – H&M Rajstopy – Gatta | Torebka – House Jak Wam się podoba ta stylizacja? Lubicie wzorzyste rajstopy? 🙂 Zdjęcia wykonała Ola (sprawdźcie jej profil!).
początek wiosny w domu: jak spędzam czas?
Hej, hej. Wreszcie zaczęła się wiosna! Choć póki co, u mnie za oknem pogoda w kratkę, niby jest słonecznie, ale dość zimno, rozkwitających kwiatów jeszcze zbytnio nie widać i nie ma jeszcze typowej wiosennej aury. Niestety tegoroczny początek wiosny nie napawa mnie tak dużym optymizmem jak zazwyczaj, a to za sprawą tego co aktualnie dzieje się na świecie, a także w naszym kraju. Sytuacja z pandemią koronawirusa niejednego wpędziła w mniejszy lub większy dołek, zaczynam dostrzegać, że ja też w niego wpadam. Dopiero minął dość ciężki dla mnie rok i teraz znów nadeszły trudne chwile. Ale zawsze staram się znaleźć jakieś pozytywy! Co roku wraz z początkiem wiosny coraz częściej wychodziłam na spacery, robiłam więcej plenerowych zdjęć, ciągnęło mnie do spędzania czasu na świeżym powietrzu. Oczywiście nadal ciągnie, ale tym razem początek wiosny spędzam w domu, z przeziębieniem i nadzieją, że wszystko jak najszybciej wróci do normy i znów będę mogła wyskoczyć z aparatem pod kwitnące drzewa i spotkać się z innymi ludźmi, bez obawy zarażenia się. W tej chwili pozostają spacery na odludziu, bądź podziwianie kwiatów w wazonie. W sumie jedno i drugie też lubię. Ahh! Uwielbiam wiosnę, jest dla mnie bardzo inspirującą porą roku, o czym wielokrotnie pisałam (np. tutaj). Zawsze, gdy przychodziła wiosna odświeżałam szafę, tworzyłam stylizacje do wiosennych zdjęć i szukałam miejsc gdzie można by je zrobić, oprócz tego wymyślałam sobie różne kreatywne zajęcia jak na przykład robienie wianków, a teraz kiedy siedzę od tygodnia w domu, czytam o kolejnych przykrych wiadomościach po prostu łapę doła i trochę mi się wszystkiego odechciewa. Ale koniec z tym! Siedzenie w domu wiosną może mieć swoje dobre strony, wcale nie trzeba iść do parku, żeby posiedzieć na ławce, czy spotykać się ze znajomymi lub iść do ulubionej knajpy. Odrobimy to jak pandemia minie. Najlepsze co możemy w tej chwili zrobić to pozostać w naszych czterech kątach i znaleźć sobie zajęcia na najbliższy czas. Jak spędzam czas w domu? Jeśli chodzi o mnie to zaczęłam od porządków w domu i w szafie. Jak wiecie z poprzednich postów mieszkam już we własnym mieszkaniu, więc teraz do sprzątania mam znacznie większą powierzchnię niż tylko własny pokój. Zaplanowałam sobie, że wiosenne porządki będę robić na raty, aby zabić trochę więcej czasu. Zaczęłam od kuchni i każdego kolejnego dnia sprzątałam w innych pomieszczeniach. Mało tego, w międzyczasie robię jeszcze porządki i przegląd rzeczy w starym pokoju w domu rodziców. A u siebie, na sam koniec zostawiłam szafy i porządki w komodach. Co najmniej dwa razy w roku staram się robić generalny przegląd swojej garderoby. Właśnie nadszedł ten moment! Zwykle mam na to ograniczony czas… a teraz zaczynam się bać, żeby nie okazało się, że po tym długim, przymusowym siedzeniu w domu zostanę z kilkoma ciuchami jak tak sobie wpadłam w szał codziennych porządków, haha:) Między porządkami staram się pracować. Mam własną firmę, swój sklep, lecz jestem małym przedsiębiorcą. Obecna sytuacja zmusiła mnie do zamknięcia punktu stacjonarnego i poniekąd ograniczenia pracy przy sklepie online. Jednak nie mogę sobie pozwolić na zastój. W ostatnich dniach co prawda wystawiam mniejszą ilość produktów, a wysyłkę robię raz w tygodniu, ale staram się działać nawet w domu. Uzupełniam informacje o produktach, publikuję posty w social mediach, robię lub edytuję zdjęcia ubrań. Niektóre z nich odrobinę przerabiam, doszywam nowe guziki, golę zmechacenia jeśli są itd. Próbuję też swoich sił w szyciu! Efekty możecie zobaczyć tutaj. Z domu do sklepu mam 3 minuty jazdy autem, więc co kilka dni pakuję zamówienia, albo dowożę sobie jakieś rzeczy i w taki sposób na dzień dzisiejszy pracuję. A po pracy i domowych obowiązkach czas dla siebie, na swoje pasje i na przyjemności. Podczas mojej rutynowej codzienności, między pracą, a obowiązkami nie udaje mi się wygospodarować wystarczającej ilości czasu dla siebie, tak jak teraz, gdy mogę usiąść do laptopa i napisać tak długi wpis! Swoją drogą nie sądziłam, że się tak rozpiszę. Wreszcie mogę przejrzeć masę folderów ze zdjęciami (tam też zamierzam zrobić porządki) i przygotować je pod publikacje, czy to tutaj czy na instagram. Udało mi się zrobić sobie domowe SPA, obejrzeć kilka fajnych filmów i serial, posegregować rzeczy, które chcę wykorzystać do zrobienia albumów scrapbookingowych. No właśnie za nie też bym się mogła teraz zabrać! Ale w pierwszej kolejności jakieś łatwe, wiosenne DIY. Naszykowałam sobie również kilka swoich rzeczy i spróbuję je przerobić, aby wkrótce się w nich pokazać. Ale o tym wszystkim co przyjemne napiszę w innym poście! Podczas tego koniecznego, niemal ciągłego siedzenia w domu oczywiście staram się jak najczęściej rozmawiać z bliskimi i znajomymi, z którymi musiałam ograniczyć spotkania. Poza domem co kilka dni widuję się właściwie jedynie z rodzicami. Jak dobrze, że są różne komunikatory, możliwości videorozmów, dzięki czemu mam stały kontakt z innymi. Jest ciężko, ale jak mus to mus. Lepiej dmuchać na zimne i to przeczekać! A Wy jak spędzacie ten ciężki czas w domu? Pracujecie zdalnie? Ograniczacie wyjścia do minimum? I jeszcze taki przekaz ode mnie, uważajcie na siebie, trzymajcie się ciepło <3
Marzec miesiącem Kobiet
Witam Was serdecznie! Jak dobrze wiemy, międzynarodowy Dzień Kobiet wypada 8 marca. Tego dnia mężczyźni kupują nam kwiaty, drobne prezenty, zabierają na kolację, same też składamy sobie nawzajem życzenia. Zgaduję, że większość z Was zalicza się do płci żeńskiej, dlatego też ten post piszę specjalnie dla Was. Przedłużmy sobie nasz dzień i świętujmy przez cały miesiąc! Marzec to idealny miesiąc, aby znaleźć czas na zregenerowanie się po zimie. Przedwiosenna aura sprawia, że wraca nam energia, chęć zmian, odświeżenia. Wykorzystajmy ten moment i zróbmy dla siebie coś fajnego. Dziś postanowiłam wypisać 5 postanowień dla Kobiet na marzec! Żyj pełnią życia! Ciesz się z małych rzeczy! Spójrz w lustro i zaakceptuj siebie. Pozytywne podejście sprawia, że codzienność staje się przyjemniejsza. W dzisiejszych czasach kobiecie coraz ciężej o łatwe życie, mamy masę obowiązków, dużo pracy, same też od siebie wiele oczekujemy, przejmujemy się swoim wyglądem, jesteśmy wobec siebie krytyczne. Często przez to wszystko sporo się zamartwiamy, stresujemy, nie potrafimy żyć pełnią życia. Trzeba to zmienić! W końcu w kobietach siła! Pomyśl o tym co chciałabyś dla siebie zrobić, jak przeżyć najbliższe miesiące i zrób to! Idź do kina, wyjedź gdzieś na weekend, zetnij włosy, odśwież swój styl, spotkaj się z przyjaciółką, dbaj o relacje z bliskimi, znajdź nowe hobby! Nie zadręczaj się, wyrzuć negatywne myśli i działaj. ”Aktem największej odwagi niezmiennie jest umiejętność samodzielnego myślenia i wcielania swych myśli w życie.” – Coco Chanel. Dbaj o swoje zdrowie. Jest tyle opcji, aby poprawić swoje zdrowie i kondycję! Naprawdę nie potrzeba wiele zmieniać, czasem metodą małych kroków możemy wprowadzić do naszej codzienności zdrowe nawyki. Kup owoce i warzywa, zjedz sałatkę, daruj sobie chipsy, wyjdź na spacer, pobiegaj, napij się wody z cytryną. Nie musisz być fit i ściśle trzymać się diety, chodzi o to, żebyś poczuła się jeszcze lepiej, a dobre zdrowie jest kluczem do lepszego samopoczucia. Znajdź czas na małe przyjemności. Ile razy sobie odmawiamy różnych rzeczy? Jesteśmy w ciągłym biegu, nie mamy chwili dla siebie. Praca, dom i obowiązki. Znajdź gdzieś pomiędzy codziennymi zadaniami czas na przyjemności. Włącz film, poczytaj jakąś książkę lub wyjdź porobić zdjęcia. A może idź na szybkie zakupy? Nowa sukienka? Perfumy? Kupno świeżych kwiatów do wazonu i pysznego ciastka do kawy też wchodzi w grę! Warto zagospodarować dla siebie trochę czasu, urozmaicić tę chwilę i sprawić sobie nawet najmniejszą przyjemność. Załóż ładne ubranie i pomaluj usta. Chyba każda z nas lubi się czasami bardziej wystroić, ale może warto robić to częściej? Często kupujemy ubrania na ”specjalną okazję”, jednak później one leżą w szafie i zakładamy je raz do roku na niedzielny obiad u rodziców lub na imieniny cioci. Spróbujmy tą ładną okazyjną bluzkę połączyć z jeansami, pomalujmy usta czerwoną szminką i wyjdźmy tak z domu, nawet do sklepu! Kto powiedział, że do spożywczaka trzeba chodzić w dresie i z kapturem na głowie? 🙂 ”If you’re sad, add more lipstick and attack.” – i znów Coco Chanel Uśmiechaj się! Zdecydowanie powinnyśmy częściej się uśmiechać! Wiem, wiem nie zawsze są powodu do uśmiechu, bywają gorsze dni, ale gdy już będziesz realizować wszystkie powyższe postanowienia, gwarantuję, że uśmiech na twarzy będzie Ci częściej towarzyszyć. A przecież to właśnie on jest naszą najpiękniejszą ozdobą i do tego zaraża pozytywną energią! Na koniec, choć trochę spóźnione, ale zostawiam jeszcze życzenia dla Was dziewczyny, wszystkiego co najlepsze! Aby ten miesiąc był dla nas Wszystkich udany 🙂
pożegnanie roku i zmiany w moim życiu
Hej, hej! Na wstępie zaznaczam, że ten post napisałam ponad 3 tygodnie temu, ale kompletnie nie miałam kiedy tutaj zajrzeć, żeby go dokończyć i wstawić. Czas pędzi mi ostatnio zbyt szybko! Za dużo się dzieje! Ale już biorę się za nadrabianie zaległości 🙂 Co u Was? Jak Wam minęła świąteczna przerwa? Mam nadzieję, że dobrze! Jeśli chodzi o mnie, to ja początkowo nie mogłam doczekać się świąt, niestety finalnie mnie rozczarowały. Bardzo nad tym ubolewam, bo lubię Święta Bożego Narodzenia i zawsze wywoływały u mnie same miłe odczucia, a świąteczna przerwa pozwalała mi się zresetować. Ale tym razem było inaczej. Ciągle byłam w rozjazdach, miałam dużo spraw do załatwienia, wszystko robiłam w biegu, a do tego złapało mnie silne przeziębienie. Smarkałam się, kichałam i byłam cała obolała. Nie miałam ani czasu, ani siły na radość, choć powodów do radości było sporo. Byłam na maksa zmęczona, a moim największym pragnieniem było leżenie pod kocem. Jak wiecie w święta tak się nie da. Ogólnie grudzień zleciał mi raz dwa, nim się obejrzałam, a już rok mi się skończył! Po moim powrocie ze szpitala i po tym jak skończyło się moje zwolnienie zaczęło się sporo dziać, wszystko się skumulowało i dlatego ostatni miesiąc roku zniknął mi w mgnienia oku! Przez kilka poprzednich miesięcy byłam pochłonięta remontem, planowaniem, zakupami mebli, usterkami, sprzątaniem, pakowaniem… bo przeprowadziłam się do własnych czterech kątów! W połowie grudnia udało się zakończyć remont i wprowadziłam się do swojego mieszkania na trzy dni przed wigilią! Nie chciałam wcześniej o tym pisać, chwalić się swoją radością związaną z tym ważnym dla mnie wydarzeniem, bo wiecie jak to jest z zawiścią wśród ludzi, jednak skoro pokazuję swoje życie, to musiałam w końcu to zakomunikować. Nadal mieszkam w moim rodzinnym mieście, jednak teraz już nie w domku, a w bloku z tzw. płyty, ale z dużym balkonem, o którym zawsze marzyłam! Ah i oczywiście skoro termin przeprowadzki przypadł na chwilę przed świętami to nie mogło zabraknąć u mnie żywej choinki! Jeszcze nie zwiozłam dobrze swoich rzeczy i mebli, a choinka już stała. Wybraliśmy chyba największą jaka była w centrum ogrodniczym! Nikt z tej radości nie pomyślał o tym jak ją później wnieść/znieść po klatce schodowej haha 🙂 Podsumowując, mimo że rok 2019 choć był dla mnie naprawdę ciężki i dał popalić, to zakończył się ważnymi zmianami w moim życiu, jestem po udanej operacji kręgosłupa i przeprowadziłam się do własnego mieszkania. Jestem niesamowicie wdzięczna i cieszę się, że ten rok zakończył się w taki sposób. Wznoszę toast! ”na zdrówko”! A Wam jak minął 2019 rok? Wydarzało się coś szczególnego, pozytywnego? Koniecznie napiszcie w komentarzach! 🙂
kreatywne pomysły na prezenty
Hej, hej! Czas w grudniu zdecydowanie za szybko mi ucieka. Mamy już połowę miesiąca, a ja jeszcze nie kupiłam niektórych prezentów! Muszę się z tym uporać w nadchodzących dniach, bo tak na dobrą sprawę to ostatni dzwonek, żeby coś zamówić online lub znaleźć stacjonarnie. Kilka dni temu stworzyłam listę prezentów, które chcę podarować bliskim. Znalazły się na niej świąteczne gadżety, ale i praktyczne rzeczy do użytku codziennego, nie brakło też tych ciekawszych opcji. W tym ostatnim przypadku warto wiedzieć czym interesują się bliskie nam osoby. Czy lubią podróże, fotografię, ogrodnictwo czy może są wśród nich dusze artystyczne, mole książkowe czy też koneserzy whisky? Kiedy odpowiemy sobie na te pytania to możemy zacząć poszukiwania… ale nie idźmy na łatwiznę i wybierzmy coś kreatywnego! Jestem pewna, że taki prezent ucieszy jeszcze bardziej niż kolejny świąteczny kubek (choć tych nigdy za wiele) 🙂 Podczas przeglądania ofert na różnych stronach pomyślałam, że warto zebrać jakieś ciekawsze pomysły i umieścić je na blogu, bo być może ktoś z Was nadal szuka fajnego prezentu pod choinkę. A swoją drogą poza świętami Bożego Narodzenia mamy też inne okazje, więc taki post może pomóc w poszukiwaniach. Zostawiam tu 10 pomysłów na kreatywne prezenty! 1. Mapa Zdrapka 2. Las W Słoiku 3. Kubek Termiczny 4. Zestaw Do Scrapbookingu 5. Czekolada Jack Daniel’s 6. Przenośny Ekspres Do Kawy 7. Fasolki Wszystkich Smaków 8. Zestaw Zero Waste 9. Zestaw Do Zrobienia Kremów 10. Nieoficjalny Przewodnik Po Grze O Tron Na koniec zdradzę, że niektóre z powyższych opcji miałam okazję komuś wręczyć lub sama otrzymać i naprawdę mogę polecić Wam takie prezentowe rozwiązania! A Wy jakie prezenty w tym roku kupiliście bliskim? 🙂
oczekiwanie na święta
Hej! Kto wyczekuje już Świąt Bożego Narodzenia? Ja w tym roku wyjątkowo nie mogę się doczekać, dlatego wraz z początkiem grudnia zaczęłam powoli się do nich przygotowywać. Chciałabym nieco dłużej nacieszyć się tym klimatem i sprawić by oczekiwanie na święta było magiczne, a nie nerwowe i z nadmiarem obowiązków jak to zwykle bywa. Gdy jesteśmy w ciągłym biegu, wszystko załatwiamy w pośpiechu to niestety nie ma czasu na radość, łatwiej o zniechęcenie i zmęczenie. Ja swoje przygotowania zaczęłam od przyjemności, które będą mi umilać ten grudniowy czas pełen różnych obowiązków i planów do zrealizowania. Znacznie milej jest wrócić po pracy i świątecznych zakupach do przystrojonego pokoju, otworzyć okienko w kalendarzu adwentowym i dopiero zabrać się za swoje codzienne zadania, a po ich wykonaniu jeszcze fajnie jest na chwilę usiąść zapalić świece i włączyć nastrojową muzykę. Ahh, takie grudniowe wieczory to ja rozumiem. W ostatnich latach totalnie mi ich brakowało, a w tym roku pomimo wielu spraw na głowie staram się, żeby takich przyjemnych momentów było jak najwięcej. W oczekiwaniu na święta towarzyszy mi kosmetyczny kalendarz adwentowy marki L’Occitane. Przyznam szczerze, że czuję się jak duże dziecko. Otwieranie po kolei okienek niezwykle mnie cieszy! Już w zeszłym roku miałam kalendarz tej marki i byłam zachwycona produktami. Uwielbiam takie miniatury kosmetyków. Aby ten czas był jeszcze przyjemniejszy niektóre świąteczne dekoracje wyjęłam 1-ego grudnia. Zaaranżowałam sobie mały kącik w moim pokoju. Zerwałam świeże iglaste gałązki z ogrodu (jeju co za cudowny zapach unosi się dookoła stolika!), ozdobiłam je mini bombkami, rozłożyłam światełka, postawiłam różne świece. Od razu zrobiło się tak klimatycznie i świątecznie 🙂 Pierwsze zakupy świątecznych ozdób zrobiłam już na koniec listopada. Właściwie to nie kupowałam nic gotowego, skupiłam się na elementach, które wykorzystam do tworzenia własnych dekoracji. Bardzo lubię robić je sama. Od paru lat robię świąteczne wianki, wazoniki lub świeczniki. Zresztą uważam, że takie dekoracje są najfajniejsze, gdy robi się je samemu, a przy okazji możemy urozmaicić sobie przedświąteczną codzienność! Moje świąteczne ozdoby pokażę za kilka dni, być może ktoś z Was podejmie się próby zrobienia czegoś podobnego! 🙂 Moje powyższe zakupy: wianki, bombki, złote gwiazdki oraz drewniane śnieżynki, zrobiłam w Pepco i Paper Concept. Oba te sklepy oferują naprawdę mnóstwo świątecznych dodatków i dekoracji. Można znaleźć tam fajne rzeczy do tworzenia własnych stroików. Jeśli planujecie takie zakupy to spieszcie się! To ostatni dzwonek! Warto pomyśleć o małych umilaczach w trakcie tej przedświątecznej gorączki, przygotowań, porządków, zakupów. Dzięki nim możemy jeszcze bardziej poczuć klimat nadchodzących świąt! A Wam jak mijają te przedświąteczne dni? 🙂
nadszedł grudzień!
Witajcie! Wreszcie nadszedł grudzień! Ten miesiąc należy do tych, które lubię najbardziej i choć z roku na rok przybywa mi w nim obowiązków, to jednak wciąż pozostaje w czołówce. Mój tegoroczny grudzień zapowiada się intensywnie, mam powiększającą się listę spraw do załatwienia oraz kilka planów, które muszę zdążyć zrealizować do końca tego miesiąca. Właśnie kończy się moje zwolnienie lekarskie i muszę wrócić do mojej przedoperacyjnej codzienności. Starałam się nie rozleniwić i w miarę możliwości niektóre rzeczy robić na bieżąco, ale czasem naprawdę ciężko było mi się zebrać. Tak to jest jak się za długo siedzi w domu! Cieszę się jednak, że nie narobiłam sobie aż tylu zaległości w moich codziennych i zawodowych sprawach, więc wracam na spokojnie. Niestety nie mogę tego samego powiedzieć o blogu, który jeszcze kilka lat temu był ważną częścią mojego życia, miłą odskocznią i urozmaiceniem codziennych chwil. Dziś zajrzałam do archiwum i zobaczyłam, że w zeszłym roku w grudniu pojawił się tylko jeden wpis! Jak to możliwe?! Przecież to dla mnie tak inspirujący miesiąc! Chciałabym odrobinę naprawić swój błąd. Mam trochę pomysłów na grudniowe wpisy, ale zacznę od wstawienia zeszłorocznych zdjęć. Mam nadzieję, że tym razem zrealizuję ten plan i opublikuję więcej wpisów, a przy okazji może zainspiruję również Was tematami, które chcę poruszyć 🙂 Tak jak wspomniałam, bardzo lubię grudzień, przede wszystkim za zbliżające się święta i za tą całą otoczkę i niepowtarzalny klimat. Faktem jest to, że reklamy uderzające z każdej strony mogą doprowadzić do szału, a mikołaje spotkane w sklepach już na koniec sierpnia to jest przesada! Niemniej jednak jestem typową sroką, lubię światełka, błyszczące bombki i te wszystkie świąteczne gadżety. Za każdym razem, gdy przechodzę koło jakiegoś regału z dekoracjami świątecznymi to moje oczy aż świecą się z zachwytu! Oprócz tego bardzo lubię szukać odpowiednich prezentów dla bliskich, uwielbiam sprawiać im radość, dlatego zawsze staram się wybrać coś wyjątkowego. Lecz wiadomo, nie tylko o to chodzi w te nadchodzące święta. Lubię to oczekiwanie, przygotowania, czas wspólnie spędzony z rodziną. Dzięki temu mimo niższych temperatur to grudzień wydaje się być przyjemnym i ciepłym miesiącem. Między innymi dlatego cieszę się, że już nadszedł i nie mogę doczekać się, aż zrealizuje swoje przedświąteczne plany, takie jak zrobienie porządków, kupienie prezentów, zrobienie ozdób świątecznych! A Wy lubicie grudzień? Jakie macie plany na ten ostatni miesiąc w tym roku? 🙂
wymiana garderoby i moje zakupowe postanowienia
Witam! Jak dla mnie jesień to najlepszy czas na porządki w szafie. Niedawno postanowiłam się za nie zabrać i tym samym zaczęłam wielkie rewolucje w mojej garderobie. Teraz kiedy jest już po sezonie na letnie ciuchy to śmiało mogłam stwierdzić jak wielu z nich nie założyłam i że wcale nie będzie mi ich brakować. Niestety jestem typem chomika i sporo rzeczy ma u mnie przypiętą etykietkę ”przyda się”, ale tym razem starałam się być bardziej konsekwentna w postanowieniu o uporządkowaniu szafy i odkładałam na bok coraz więcej ubrań i dodatków. I tak udało mi się wynieść z mojej garderoby ponad pięć wielkich toreb rzeczy i to chyba jeszcze nie koniec! Te porządki zwiastują pewne zmiany w moim życiu. Pierwszą sprawą jest to, że chcę aby moje półki, wieszaki i szuflady trochę opustoszały, po prostu chcę być lepiej zorganizowana, a dwa, że mój sposób ubierania bardziej się zawęża, jeśli tak mogę to ująć. Częściej wybieram stonowane barwy, biel i beż u mnie króluje, patrzę też na to, aby dana rzecz pasowała mi do kilku innych, żeby jej skład był dobry i jeżeli się tak da, to żeby można było nosić ją o każdej porze roku. Dlatego jednym z moich postanowień odnośnie utrzymania porządku w szafie będzie staranna selekcja podczas wyboru i przemyślane kupowanie. Jedwabna koszula i kremowa torebka znalezione w second handzie, noszone co chwilę! Taka wymiana garderoby jesienią sprawia, że w zbliżający się nowy rok możemy wkroczyć z jakąś małą zmianą w swoim stylu ubierania, albo możemy spróbować zmienić nasze podejście do zakupów i na przykład ograniczać kupno kiepskich jakościowo rzeczy. Ja już od dawna zaczęłam przerzucać się z sieciówek na secondhand’y, w których znacznie częściej udaje mi się kupić coś fajnego ze świetnym składem. I właśnie dla takich perełek zwolniłam kilka wieszaków. Poszukuję wełnianego płaszcza i szalika, kaszmirowych swetrów i jedwabnych bluzek. Podczas moich porządków zauważyłam, że prawie wszystkie rzeczy, które zostawiłam to właśnie te z lumpeksów. Zresztą nieraz powtarzałam, że zdecydowanie lumpeksy ułatwiają kreowanie swojego stylu, a oprócz tego kupowanie w nich jest ekologiczne i ekonomiczne. Na koniec roku poza porządkami w mojej garderobie robię również porządki w moim sklepie. Ruszyłam z drobnymi przeróbkami krawieckimi, a także z wielką wyprzedażą! Promocja -50% na niemal cały asortyment w second hand‘zie Inspired z kodem ”black” potrwa do końca listopada. A Wy kiedy ostatnio robiłyście rewolucję w swojej szafie? 🙂 Follow my blog with Bloglovin
Jak zacząć scrapbooking?
Hej, hej! Dzisiaj przychodzę do Was z tematem wywoływania zdjęć i późniejszego przechowywania ich w albumach. To zawsze była najlepsza opcja na zachowanie wspomnień z różnych wydarzeń w jednym miejscu bez obawy, że np. padnie nam komputer lub zgubimy kartę pamięci. Zresztą fajnie mieć wywołane zdjęcia pod ręką, a jeszcze fajniej trzymać je w ciekawych albumach! Znacie technikę scrapbooking? Pisałam o niej wiele lat temu na moim blogu. Kiedy miałam więcej czasu robiłam tą metodą albumy ze zdjęciami, był moment, że brakło mi pomysłów i chęci, ale zazwyczaj właśnie jesienią lub zimą ponownie wracałam do tego hobby, aby ubarwić sobie długie, ciemne wieczory. W tym roku wróciłam do tego ze zdwojoną siłą, bo pierwszy raz od dawna mam sporo wolnego czasu. Odkopuję wszystkie nagromadzone przez lata artykuły papiernicze, po trochu wywołuję zdjęcia i powoli zaczynam coś tworzyć lub kończyć, bo niektóre albumy nadal leżą zapełnione tylko do połowy! Nie jestem specjalistką w tej dziedzinie twórczości, ale staram się jak mogę, aby moje albumy były oryginalne i przyjemne dla oka 🙂 W zeszłym tygodniu na moim instastory opowiadałam o nowym albumie, który zamierzam zrobić (jeśli jeszcze nie śledzisz mojego instagrama to kliknij tutaj). To będzie album z insta-zdjęciami z podróży. Było tak duże zainteresowanie tym tematem, że postanowiłam go rozwinąć na blogu w formie pisemnej, aby nikomu z ciekawych nic nie umknęło. Będzie o tym jak zacząć scrapbooking! Oczywiście mój poradnik tyczy się osób, które chcą stworzyć proste, ale ciekawe albumy własnoręcznie, inaczej mówiąc scrapbooking’owych amatorów takich jak ja, dlatego będę pisać tylko o produktach, których ja używam i które właściwie w zupełności mi wystarczają. Podstawą w tworzeniu jest oczywiście album, najlepiej w twardej okładce z arkuszami do wklejania zdjęć. Można też użyć segregatora, wtedy musimy przygotować każdą stronę do środka z grubszego papieru. Ja jednak najczęściej wybieram gotowy album, nieco większy rozmiar (coś typu a4). Zwracam uwagę na to, aby strony albumu były połączone spiralą. Do tej pory udało mi się kupić kilka takich albumów w Pepco, jeden w Biedronce, a inny w Kik’u. Alternatywą są albumy z serii Project Life, z przeźroczystymi kieszonkami na zdjęcia. To dobra opcja dla osób, które nie mają za wiele czasu na bawienie się w wycinanie i wyklejanie albumów, a chcą jakoś urozmaicić swoje prace. Takie gotowe, proste w tworzeniu zestawy widziałam w TK Maxx’ie i jednej z moich albumów kupiłam właśnie tam. Teraz przejdźmy do narzędzi, oczywiście nie obejdzie się bez ostrych nożyczek, gilotyny, kleju, taśmy dwustronnej lub tzw. przylepców do zdjęć (to genialne małe kwadraciki z taśmy). Możecie pokusić się też o jakieś ciekawe dziurkacze do papieru/zdjęć. Wszystkie tego typu przybory znajdziecie w sklepach papierniczych. W moim mieście już prawie każdy taki sklep oferuje podstawowe narzędzia do scrapbookingu. Kolejnym elementem zestawu must have w scrapbookingu są papiery/kartony ozdobne. Możecie kupić w gotowych blokach, często jest tak, że są arkusze tematyczne, na przykład 24 szt. kartek o motywie podróży, kwiatów, czy też we wzory geometryczne. Jeśli chodzi o papiery to mamy naprawdę ogromny wybór, od kolorów po rozmiary, po prostu czego dusza zapragnie. Można też używać papierów i makulatury z recyklingu. Osobiście kupuję bloczki tematyczne, ale używam również wycinków z gazet, jakichś ładnych metek w kwieciste wzory. Wszystko zależy od naszej wyobraźni! Oprócz papierów warto też pomyśleć o dodatkowych dekoracjach. Żeby nasz album stał się jeszcze ciekawszy możemy ozdobić zdjęcia kolorowymi taśmami klejącymi, naklejkami, scrapkami lub małymi ozdobami w postaci papierowych kwiatów, przylepnych perełek czy nawet koronek. Zarówno papiery jak i elementy ozdobne znajdziecie w Internecie, w Kik’u, słyszałam też o sklepie Action. No i nadszedł czas na najważniejszy składnik albumu, czyli… zdjęcia. Ja swoje staram się mocno selekcjonować, wywoływać w sprawdzonych miejscach, żeby były dobrej jakości. Zdjęcia w standardowych formatach wywołuję w moim mieście, a kwadraty z instagrama w Moonylab. Zdjęcia są na nieco grubszym papierze i mają fajną jakość, idealnie nadają się do scrapbookingowych albumów. Przy okazji, do końca listopada możecie skorzystać z małego rabatu -10% na hasło ”ankyls10” na wywołanie zdjęć z Moonylab. Robiłyście kiedyś albumy tą metodą? Lubicie wywoływać zdjęcia? 🙂 Swoją drogą zbliżają się święta, a może ktoś z Waszych bliskich ma urodziny, według mnie własnoręcznie zrobiony album jest świetnym pomysłem na prezent! 🙂
pobyt w szpitalu, i po problemie
Hej, hej! Jeśli czytaliście wpisy z zeszłego miesiąca i śledzicie mojego instagrama, to za pewne wiecie, że w październiku leżałam w szpitalu. Teraz mijają już 3 tygodnie od mojego powrotu do domu. Jestem po operacji, która wbrew moim obawom nie okazała się tak przerażająca i skończyła się póki co najlepszą dla mnie opcją, czyli wyciągnięciem śrub z kręgosłupa. Wreszcie mogę napisać, że już po problemie. Pozostaje mi tylko regeneracja sił i rehabilitacja. W przeciwieństwie do mojego poprzedniego pobytu w szpitalu tym razem zajęło to dosłownie chwilę. Tydzień w Uniwersyteckim Szpitalu Ortopedyczno-Rehabilitacyjnym w Zakopanem minął mi bardzo szybko, tamtejsi lekarze wiedzą co robią i specjalizują się w leczeniu kręgosłupów. Mój przypadek na tle innych pacjentów nie był dla nich tak kiepski jak dla innych lekarzy, z którymi się konsultowałam. Jestem wdzięczna, że mój kręgosłup uwolniono od źle włożonego żelastwa. Czuję się.. lżejsza fizycznie i psychicznie 🙂 Pobyt w tym szpitalu będę wspominać bardzo mile, bo poza operacją, stresem i bólem czułam się tu jak w jakimś sanatorium. Piękne widoki z okna, sympatyczni ludzie, z którymi świetnie mi się rozmawiało, a nawet sam budynek pozytywnie mnie nastrajał. W takim miejscu pacjent czuje się po prostu lepiej 🙂 Dlaczego o tym wszystkim piszę? Otóż mój blog właściwie wystartował w tym samym roku jak miałam pierwszą operację, był formą pamiętnika (zresztą w sumie nadal trochę jest) i część osób, która nadal go odwiedza, czytała moje posty już wtedy. Wszyscy wiedzieli co się działo w moim życiu i pomyślałam, że powinnam napisać po tylu latach co się dzieje teraz i jak potoczyła się moja historia ze zdrowiem. Drugą sprawą jest to, że często zdarza się, że odzywają się do mnie różni ludzie o porady związane z lekarzami, wyborem szpitala itd. bo tak jak borykają się z wadami kręgosłupa i wiedzą, że to mnie też dotyczy. Nie jestem specjalistą, sama musiałam sporo przejść, żeby znaleźć odpowiedniego lekarza, ale jeśli tylko mogę komuś doradzić, śmiało piszcie, postaram się odpowiedzieć na pytania 🙂 Jeszcze raz dziękuję za wszystkie wiadomości i komentarze, to naprawdę podnosiło mnie na duchu! Zarówno Wy jak i moi bliscy daliście mi tyle pozytywnej energii, że dzięki niej tak dobrze się czuję i szybko wracam do zdrowia. Dziękuję Wam!
zbyt mało czasu
Witajcie! Na wstępie chciałam gorąco podziękować za słowa wsparcia pod poprzednim wpisem. Nie sądziłam, że tyle osób go przeczyta. Naprawdę długo zastanawiałam się czy powinnam go opublikować. Odliczanie do mojego wyjazdu jakoś przyspieszyło, dopiero było 10 dni, a dziś już jestem w Zakopanem. Ten ostatni tydzień to był totalny chaos, wszystko na wariackich papierach. A to jakieś badania, wizyty u lekarzy, mnóstwo biurokracji (bez tego się nie obejdzie w służbie zdrowia), a do tego jeszcze ogarnięcie wielu spraw związanych z moją firmą. Tak naprawdę nie wiem ile mnie nie będzie i kiedy będę mogła wrócić do nadzorowania mojego sklepu, dlatego też od jakiegoś czasu pracuję właściwie 24/7. Czuję, że popadam w pracoholizm, ale inaczej się nie da przy swoim interesie. Nie ma tego złego, dobrze, że chociaż lubię to co robię i robienie niepłatnych nadgodzin nie zniechęca mnie do mojej pracy. Mój poprzedni wpis, sytuacja w jakiej znów się znalazłam, a zwłaszcza Wasze komentarze przypomniały mi o początkach mojego bloga. To niesamowite, że niektóre osoby znają mojego bloga prawie dekadę! Jest mi bardzo miło, że niektórzy tu nadal zaglądają. Ale oprócz tego zrobiło mi się też wstyd, że odpuściłam sobie regularne pisanie na blogu i skupiłam się na samym Instagramie. Choć w sumie to i z tym miewam problemy, bo mój aktualny system trybu życia trochę się wysypał. Chyba potrzebuję małej aktualizacji 🙂 W każdym razie jesień i zima to dobry czas, aby nieco zmienić ten tryb. Nadeszły długie wieczory, więc myślę, że uda mi się wygospodarować więcej czasu dla siebie. Ba! Nawet ostatnio obejrzałam 18-sto odcinkowy serial w kilka dni, także może jest szansa na inne przyjemności. Mam długaśną listę rzeczy do zrobienia i liczę na to, że po moim powrocie będę mogła ją zrealizować w ramach przymusowego urlopu. I zdecydowanie muszę nauczyć się wykonywać swoją pracę w określonych godzinach, żeby w domu zajmować się już tylko swoimi zajęciami. To będzie ciężkie wyzwanie 🙂 Swoją drogą dajcie znać, jakie macie plany na długie jesienne wieczory!
nie zawsze jest tak kolorowo jak na zdjęciach
Witajcie, W tym wpisie poruszę dość bolesny dla mnie temat, o którym na co dzień wolałabym zapomnieć. Tym samym chcę pokazać, że barwy jakie widzicie na przyjemnych dla oka zdjęciach, nie zawsze są tak kolorowe w życiu, poza obiektywem aparatu. Zapewne część z osób, które śledzą mojego bloga od dawien dawna, wiedzą o moim problemie zdrowotnym, z jakim borykam się od 2010 roku. Nie wiem kiedy to zleciało, ale tamten dzień pamiętam tak jakby był z miesiąc temu. Różne sytuacje w życiu nauczyły mnie, że o pewnych problemach warto wspominać, a nawet rozwijać ich temat, a o innych nie. Problem dotyczący mojego zdrowia, mojego kręgosłupa nie jest czymś z czym borykam się tylko ja. Dotyczy on wielu osób, młodszych czy starszych, ale nie oszukujmy się, każdy przechodzi przez to nieco inaczej. Moi bliscy zmagali się z tarczycą, złamaniami, dziwnymi chorobami, niestety również nowotworami, patrzyłam na to, martwiłam się, ale nigdy nie przypuszczałam, że i mnie dopadnie problem zdrowotny, który zmieni moje życie. Dla niektórych może zabrzmi to egoistycznie, bo przecież są o wiele poważniejsze przypadki niż mój i są na świecie okropne choroby, o których nie mamy pojęcia, a z którymi prości ludzie muszą się zmagać. Ale ja też mam swój problem, swoją przypadłość i mimo iż, zawsze myślę w ten sposób, że ktoś jest bardziej poszkodowany ode mnie, to jednak nie mogę zapominać, że ja również swoje przeszłam i niestety.. ale będę musiała przechodzić od nowa. Zacznę od tego, że mam wadę wrodzoną kręgosłupa, o której dowiedziałam się w momencie, kiedy pękł mi wadliwy kręg, na skutek czego przeszłam również operację. Z racji tego, że mam w swoim kręgosłupie małe rusztowanie składające się z kilku śrub i prętów, w przypadku każdego nawet najmniejszego urazu muszę konsultować się z lekarzami. W zeszłym roku dość mocno uderzyłam się w plecy, ból nie ustępował przez parę dni, do tego z dnia na dzień się nasilał. Nie mogłam się wyprostować, w pełni złapać tchu, ale zagryzałam zęby i dalej jeździłam do pracy, wykonywałam swoje obowiązki. Do chwili, aż trafiłam na pogotowie, gdzie zrobiono mi prześwietlenie, na którym coś zaniepokoiło lekarza. Chcąc nie chcąc musiałam umówić się na wizytę u jednego z neurochirurgów, który mnie operował. Do tego potrzebowałam tomografu i rezonansu. Zaczęłam kosztowny maraton prywatnych wizyt i badań, bo przecież mimo tego, że płacę spore składki na ubezpieczenie zdrowotne to przecież i tak w najbliższy wolny termin na NFZ mnie nie wcisną, no chyba, że za pół roku. A badań potrzebowałam na już. I kiedy wszystko załatwiłam, a ból jakby trochę ustąpił miałam nadzieję, że raczej nic nie powinno się we mnie “popsuć”, jakkolwiek to brzmi. Jak bardzo się wtedy myliłam.. Lekarz oglądając moje badania, złapał się za głowę, spojrzał na mnie i powiedział mi, że połowa śrub, które powinny być wkręcone w moje kręgi są poza nimi, niektóre mniej, niektóre bardziej, a jedna z nich napiera na opłucną, z której wydobywa się płyn. Wadliwa część mojego kręgosłupa nie jest już niczym wspierana, cała konstrukcja mojej stabilizacji z tytanowych śrub jest po prostu do wymiany. Potrzebna będzie kolejna operacja i to jak najszybciej, ponieważ te śruby nie mogą tak sobie.. dyndać byle gdzie, bo tworzą się stany zapalne. Patrzyłam na lekarza ze zdumieniem, przerażeniem, złością, myśli wariowały, za oknem lał deszcz, a ja nie mogłam już dłużej powstrzymywać płaczu. Spytałam tylko dlaczego tak się stało, czy to przez moje uderzenie? Czy to moja wina, że śruby są źle ułożone? Okazało się, że nie moja. Nikogo nie obwiniając, ale wnioskując po wypowiedzi, wszystko wskazuje na to, że żyłam z tą fuszerką przez kilka lat. I kiedy coś zaczęło się odzywać, ból się pojawiał, a nie powinien, wyszło na jaw, że moja operacja kręgosłupa była niewypałem. Ale przecież kogo to obchodzi, że przez wiele tygodni nie mogłam chodzić, ani ruszyć palcem u ręki. Moja wada, a nawet samo złamanie kręgu nie były tak bolesne jak włożenie śrub w ten odcinek kręgosłupa. Co ja piszę.. tamten ból był nie do zniesienia. Moje kruche kości zniosły to fatalnie, a ja sama czułam się na wpół żywa. Później dochodzenie do siebie po kilkugodzinnej operacji przez ponad dwa tygodnie, uczenie się na nowo poruszania, rehabilitacja przez paręnaście miesięcy i uczenie się funkcjonowania z żelastwem w kręgosłupie. To było jedno z najgorszych doświadczeń w moim życiu, o którym nie chciałam pamiętać. A przypadkiem dowiedziałam się, że ten ból towarzyszył mi przez źle włożone śruby. Jedni lekarze mówili otwarcie, że to błąd medyczny, że powinnam zgłosić sprawę do sądu, inni, że mój kręgosłup mógł być w kiepskim stanie i stąd ”celowe” błędy. Teraz sama nie wiem, chcę tylko, aby wszystko wróciło do normy. Miałam wielką nadzieję, że ten mój problem już nie będzie się nigdy odzywał, że będę z nim żyć, uważając na siebie, przestrzegając pewnych zasad, które weszły mi w nawyk i że jakoś to będzie. Okazuje się, że kolejny raz będę musiała się z tym zmierzyć. Po tamtej wizycie mój świat znów się zawalił. Nie byłam na to przygotowana, nie brałam takiej możliwości pod uwagę, choć byłam świadoma, że kiedyś coś może się stać. Po wyjściu z gabinetu płakałam tak bardzo, że nie mogłam wypowiedzieć ani słowa, chciałam, żeby to był zły sen. Chciałam położyć się, zasnąć i obudzić jak gdyby nigdy nic. Minęło trochę czasu zanim oswoiłam się z tą myślą, że znów czeka mnie operacja. Zaczęłam rozglądać się za klinikami, zaczęłam czytać o nowych technologiach w tej dziedzinie medycyny. Starałam się podejść do tego na spokojnie. Nie myśląc o tym co było i co będzie. Dokładnie w październiku, 9 lat temu dostałam wielkiego kopniaka od losu, ta cała sytuacja zmieniła moje życie, a także mnie i moje postrzeganie świata. To wtedy trafiłam do szpitala z pęknięciem wadliwego kręgu. To była dla mnie ogromna lekcja. Doceniam każdą chwilę, chwytam ją i czerpię radość nawet z najzwyklejszych wydarzeń. A dziś zaczęłam odliczanie. Jeden lekarz zdecydował się poprawić źle wykonany zabieg. Można powiedzieć, że cieszę się z tego powodu, ale jestem też przerażona. Wyjeżdżam w drugi koniec Polski, aby mnie poskładano. Moja operacja odbędzie się w Zakopanym, z dala od domu i…
pojawiam się i znikam
Witam ponownie! Nawet nie wiem od czego zacząć, bo tak długiej przerwy w blogowaniu chyba jeszcze nigdy nie miałam. Pojawiam się i znikam. Składa się na to wiele czynników. Jak zawsze plany były inne, lecz zostały pokrzyżowane przez życie. Ale właśnie w tej chwili przyszła mi myśl, że muszę coś tu napisać i to w trybie natychmiastowym! I oto jestem 🙂 Dostałam kilka wiadomości z pytaniami co się ze mną dzieje, czy jestem, czy będę jeszcze tutaj pisać. Szczerze przyznam, że przez ten czas, kiedy tu nie zaglądałam utwierdziłam się tylko w przekonaniu, że instagram wygrał z blogami. Idziemy na łatwiznę, dodajemy pojedyncze zdjęcia na stories, piszemy kilka słów i już gotowe, później na szybko po chwili od publikacji ktoś to zobaczy. Wszyscy żyjemy w biegu. I przez ten cały codzienny pęd zrobiłam się leniwa jeśli chodzi o korzystanie z Internetu. W ostatnich miesiącach odrobinę się od tego odsunęłam. Chciałam zacząć bardziej żyć w rzeczywistości i mniej skupiać się na świecie online. Choć w tych czasach to niezwykle trudne, tym bardziej, że moja praca jest ściśle związana z Internetem. Niemniej jednak wydaje mi się, że udało mi się odpocząć od tego internetowego świata, skoncentrować się na łapaniu wyjątkowych chwil. Jak wiecie lub nie, to w sumie aż tak bardzo nie zniknęłam z mediów społecznościowych, bo w miarę regularnie pojawiam się na moim Instagramie. Po prostu dodanie czegoś z telefonu zajmuje mi kilkanaście minut, a przygotowanie wpisu na bloga potrafi trwać kilka godzin. Czy ma to jakiś sens? Tworzenie z telefonu jest łatwiejsze, mniej czasochłonne i nawet mam wrażenie, że chętniej przyjmowane przez odbiorców. Ciekawa jestem jak jest z tym u Was, wolicie na szybko zajrzeć na Instagram czy jednak zawiesić oko na dłuższym tekście na blogach? Jakie posty najchętniej przeglądacie/czytacie? Na koniec spytać co u Was słychać? Kto jeszcze tu zagląda? 🙂 Pozdrawiam ciepło!
dlaczego warto kupować w second handach?
Witajcie! O tym, że jestem prawdziwą lumpeksoholiczką to wiedzą już chyba wszyscy. Oprócz tego, że od wielu lat uwielbiam kupować w secondhand’ach to nawet swój mam własny. Dlaczego tak lubię takie sklepy pisałam już tutaj, a dziś chciałam napisać o tym dlaczego w ogóle warto je polubić i jakie korzyści może przynieść nam kupowanie odzieży z drugiej ręki! Dlaczego warto kupować w second handach? Możliwość oszczędzania. Secondhandy zazwyczaj kojarzą się z bardzo niskimi cenami. Takich sklepów jest dziś wiele, od tych na wagę, po wycenione, czy vintage shopy, w których panuje prawdziwa selekcja ubrań, a ceny mogą znacznie się w nich wszystkich różnić. Ale jedno jest pewne, w większości przypadków i tak kupimy tam taniej niż w sieciówkach lub butikach. Weźmy na przykład zwykłe, niekoniecznie markowe jeansy, które zwykle utrzymują się w cenie około 70-120zł. Idąc do lumpeksu, wydamy na podobne 10zł lub 20zł, dzięki czemu w kieszeni zostaje nam np. 50zł! Czasem nie warto szukać sukienki na jedną okazję w sieciówce, możemy ją kupić w lumpeksie i mieć pewność, że nikt nie będzie miał takiej samej, a także nie przepłacać z okazji tej jednej imprezy, na którą mamy ją założyć. Lumpeksy dają nam możliwość zaoszczędzenia na niektórych zakupach. Tworzenie własnego, niepowtarzalnego stylu. Nawet najbardziej zniechęcające lumpeksy potrafią być kopalnią skarbów. Tym bardziej, że moda na ciuchy vintage wraca, choć właściwie to moda jest teraz tak zróżnicowana, że chyba w każdym z lumpeksów można znaleźć coś dla siebie. Zdecydowanie, secondhand’y umożliwiają eksperymentowanie, mogą pomóc w urozmaiceniu naszego stylu. Pobudzają wyobraźnie, zakupy w tych sklepach zmuszają do kreatywnego myślenia. Kupmy babciną sukienkę z fajnego materiału w kwiaty i przeróbmy ją na coś bardziej aktualnego! Weźmy spodnie o fasonie modnym przed laty, zaraz znów pojawi się w sieciówkach. Zakupy w lumpeksach sprawiają większą frajdę, bo zazwyczaj nie dają nam gotowych rozwiązań, dzięki czemu tworzymy swój własny styl. Ubrania dobrej jakości. Wierzcie lub nie, ale tak jest. Jeśli kupujecie w lumpeksach na pewno podzielicie moje zdanie. W takich sklepach można znaleźć ubrania dobrej jakości, zdarza się, że lepszej niż w niejednym butiku. Lumpeksy oferują ogromną ilość odzieży, coraz częściej na pierwszy rzut oka niczym nie różniącej się o tej nowej w zwykłych sklepach. No właśnie, ale różnica jest zasadnicza. Używana odzież wyglądająca jak nowa? To przede wszystkim zasługa materiałów oraz sposobu szycia, kiedyś nie szyto ubrań na tak masową skalę. Starano się bardziej. Owszem można zaobserwować sporo zmechaconych, podniszczonych rzeczy, ale pośród nich można też trafić na jedwabną koszulę lub markowy kaszmirowy sweter. To drogie, wysokiej jakości materiały, w dodatku skoro trafiliśmy na nie w lumpeksie, a metka wskazuje na to, że logo pochodzi z lat 80-90, możemy być pewni, że jeszcze długo ponosimy te ubrania. Wspieranie recyklingu odzieżowego. Czyli kwestia, o której wiele osób nie myśli, a która jest w dzisiejszych czasach tak bardzo istotna! Niestety często zdarza się, że ubrania używane nawet w idealnym stanie trafiają na wysypiska. To marnotrawstwo, które szkodzi naszej planecie. Ilość produkowanych ubrań z roku na rok rośnie. Przemysł odzieżowy utrzymuje się w czołówce rankingu branż najbardziej zanieczyszczających środowisko. Na wyprodukowanie nowej odzieży zużywanych jest miliony litrów wody. A mimo to sieciówki oferują jeszcze więcej ubrań, przez co starsze rzeczy, z drobnymi śladami użytkowania lądują w koszu. Lecz dzięki lumpeksom takie rzeczy trafiają ponownie do szaf, kupowanie w nich jest więc dość ekologiczne. Dajemy drugie życie ubraniom i tym samym praktykujemy recykling tekstylny! Niekiedy takie wyszperane w second hand’ach perełki sprawiają o wiele więcej radości niż nowe ubrania kupione w sieciówkach. Czasem zraża nas fakt, że spotykamy w takich sklepach coś uszkodzonego, ale nie bójmy się podjąć ryzyka! Niektóre z wad są do naprawienia, mało tego, możemy mieć unikatowe ubranie z dobrego materiału, przy okazji oszczędzając pieniądze, a co najważniejsze wspierając recykling! Od lat uwielbiam kupowanie w lumpeksach i nadal będę zachęcać, abyście je odwiedzali, bo jak widzicie jest wiele powodów, dla których warto tam kupować. A Wy dlaczego lubicie robić zakupy w lumpeksach? 🙂 Na koniec jeszcze dodam, że mam dla Was kod rabatowy do wykorzystania w moim własnym second handzie – zarówno stacjonarnym jak i internetowym. Rabat -20% do końca czerwca na niemal cały asortyment! Hasło brzmi: ”lovesh” – www.inspired.sklep.pl 🙂
biżuteria-prezent idealny
Hej! Maj jest dla mnie miesiącem pełnym różnych okazji, zaczynając od urodzin kilku bliskich mi osób, po komunie, a do tego dochodzi jeszcze Dzień Matki. Na każdą okazję musiałam przygotować odpowiednie prezenty, to bywa trudne, bo każda z osób ma inny gust. Jednak myślę i chyba zgodzicie się ze mną, że biżuteria w przypadku płci żeńskiej to prezent idealny! 🙂 Tak więc od pewnego czasu, gdy nie mam jakiegoś szczególnego pomysłu na prezent to stawiam właśnie na biżuterię. Teraz mamy tak wiele sklepów jubilerskich, że nie sposób niczego nie wybrać. W moim mieście mam jeden sprawdzony, ale z racji tego, że czasem wolę zakupy internetowe zaczęłam poszukiwania sklepów oferujących biżuterię dostępną online. Według mnie to świetne rozwiązanie dla osób, które mieszkają poza miastem, a którym zależy na tym, aby od ręki wybrać coś wyjątkowego na prezent. I tak trafiłam na dość znany wśród użytkowników Instagrama sklep o nazwie Sotho. Marka współpracuje z lokalnymi i ogólnopolskimi producentami biżuterii, posiada bogatą ofertę i naprawdę wyjątkowe wyroby wpisujące się w trendy. Także jeżeli szukacie prezentu dla mamy, siostry, przyjaciółki to jest to dobre miejsce, aby coś fajnego kupić. Na zdjęciach w tym wpisie możecie zobaczyć wyrób właśnie tej marki. Mój naszyjnik z monetą jest wykonany ze srebra o próbie 925 i jest powlekany 24 karatowym złotem, znajdziecie go tutaj. Muszę przyznać, że jak tylko otworzyłam pudełko to włożyłam naszyjnik na szyję! Jest dokładnie taki sam jak na stronie, a nawet ładniejszy! Obecnie na stronie sklepu znajdziecie sporo promocji. Sama chyba skuszę się na kolejną błyskotkę 🙂 A tak swoją drogą jakie prezenty planujecie wręczyć w tym roku Waszym mamom? 🙂
ze wszystkim w lesie
Hej, hej. Tegoroczna wiosna nie nastraja mnie tak kreatywnie jak w poprzednich latach. Ale co się dziwić, pogoda nie może się określić, aura przez dłuższy czas była mocno przygnębiająca. Choć nie powiem, kilka razy bywało cieplej i pojawiało się słońce, które dawało ten niezbędny zastrzyk energii. Kiedy w marcu pisałam, że wybrałam się pierwszy raz w tym roku na rower miałam nadzieję, że tak słoneczne dni będą już normą, a tu psikus, było chłodno i ponuro. W ostatnich miesiącach namnożyło mi się sporo rzeczy do zrobienia, a ta senna otoczka naprawdę nie sprzyjała realizacji moich planów. Jestem ze wszystkim w lesie! Dosłownie i w przenośni, dlatego nieprzypadkowo wybrałam zdjęcia do tego wpisu zrobione w lesie 🙂 Był to jeden z tych cieplejszych dni, jakże nielicznych do tej pory. Bardzo cieszyłam się na wyjście na zdjęcia ze znajomą-Zuzą, która tak jak ja lubi fotografować w wolnych chwilach. Zrobiłyśmy mnóstwo zdjęć, ale dziś wybrałam tylko garstkę z nich. To przypomniało mi o dawnych latach, gdy aparat towarzyszył mi prawie zawsze i wszędzie, przez co mój blog tętnił życiem, a ja rozwijałam swoje pasje i kreatywne myślenie. Czasami to wspominam i aż robi mi się smutno, że z wiekiem nie mogłam tego kontynuować w taki sposób jakbym chciała. Żyjemy coraz szybciej, na nic nie mamy czasu-czas w pracy się dłuży, a po pracy kurczy, przez co wiele spraw nie jest rozwiązanych i zostajemy po prostu w lesie, gdzie w tej całej codzienności zaczyna brakować miejsca na różne pasje. Nie jestem dobra w motywowaniu siebie, ale wiem jedno, trzeba załapać oddech, wyrzucić z głowy zbędne myśli i ogarnąć to wszystko, żeby nic nie zostawało w tyle, a ruszyło do przodu! Podejrzewam, że nie tylko mnie to dotyczy, także życzę Wam, abyście w nadchodzący weekend mogli spędzić wolny czas na realizowaniu swojego hobby, nie myśląc o zmartwieniach i obowiązkach! Do zobaczenia 🙂 zdjęcia: Zuza
owocowa rewolucja z L’Occitane
Witajcie! Na początku kwietnia dostałam paczkę od jednej z moich ulubionych marek kosmetycznych, jaką jest L’Occitane. Przez niemal cały miesiąc testowałam produkty, o których chciałam tu napisać! Wraz z nadejściem wiosny L’Occitane wypuściła gamę produktów pielęgnacyjnych pełnych owocowych smaków inspirowanych prowansalskimi targowiskami. Linia Make Up jest w 100% wegetariańska! W tej serii znajdują się na przykład peelingi i maski do twarzy oraz pomadki i balsamy do ust. Ja postawiłam na pielęgnacje ust, ponieważ po zimie moje usta były w kiepskim stanie, popękane i suche. Teraz śmiało mogę powiedzieć, że te kosmetyki im pomogły! Odżywcza pomadka do ust w formie sztyftu nawilża usta i nadaje im ich naturalny kolor. Ciekawostką jest to, że jedna z nich ma słoneczny, jasnożółty odcień, który zmienia się na różowy, gdy dotyka warg. Ma przyjemny zapach i z łatwością się ją rozprowadza. Balsam do ust nawilża, chroni i zapewnia długotrwałe działanie odżywcze. W formule znajduje się mieszanka cennych olejków roślinnych: olejku z pomelo, olejków z marchewki i granatów bogatych w karotenoidy oraz witaminę E. To kosmetyk typu 3 w 1. Można go użyć jako podkład przygotowujący usta do aplikacji pomadki jako balsam zmiękczający i wygładzający wargi, lub jako bogatą maskę nakładaną nausta na całą noc. PS. Jeszcze przez kilka dni (do końca kwietnia 2019) osoby, które przyjdą do sklepu stacjonarnego L’Occitane i zrobią fotkę wybranego, ulubionego produktu linii Make Up, wrzucą publicznie na swój profil IG z hasztagiem #loccitane_pl i otagują polski profil marki w kasie na hasło ”żółta szminka” będą mogły odebrać niespodziankę 🙂
beige look / kolory natury
Hej, hej! Wpadam tutaj ze zdjęciami stylizacji, którą na pewno widzieliście już na moim instagramie, jeśli obserwujecie mój profil! Tym razem fotografowaliśmy w moim ulubionym, łąkowym klimacie. Oprócz słabości do wąskich uliczek i kamienic taką samą mam również do łąk i lasów. Po prostu kocham naturę! Ale przejdźmy do stroju 🙂 Moja stylizacja znów jest utrzymana w ciepłych, jasnych barwach. Czytałam trochę o trendach na tegoroczną wiosnę i bardzo się cieszę, że moim stylem i upodobaniami względem kolorystyki ubrań wstrzeliłam się w jeden z nich! Mowa o odcieniach beży i brązów, projektanci z różnych domów mody nawiązują do natury, radzą też by zestawiać te barwy od stóp do głów. Można przełamać monotonię barw np. jakimś kontrastującym dodatkiem. Ja postawiłam na niemal totalny look w ciepłej tonacji, a kontrast stanowią jedynie rajstopy, które dobrze spisują się w te chłodniejsze wiosenne dni. Na koniec dodam, że wszystkie z ubrań, które miałam na sobie pochodzą z second handów! Dacie wiarę? Wełniany płaszcz i szalik, spódniczka z ekoskóry i kolczyki (second hand Inspired), pikowana torebka, a także bluzka z ciekawymi wykończeniami. Podejrzewam, że cała stylizacja kosztowała mnie mniej niż niejedna rzecz z sieciówki! Jedynie kapelusz kupiłam na allegro, a buty w Deichmannie kilka lat temu. Jak Wam się podobają takie stylizacje utrzymane w kolorach natury? 🙂
szukanie wiosennych nowości do szafy
Hej! Jesteście gotowe na wiosnę? Szczerze mówiąc ja dopiero się rozkręcam w przygotowaniach! Ciężko mi się przestawić z ciepłych ubrań, choć od dawna o tym marzyłam. Jednak czas najwyższy rozstać się z wełnianymi płaszczami i wrzucić na wieszak cienkie trencze! A przy okazji zrobić porządki w szafie i sprawdzić co już się nie przyda, a czego potrzebujemy na wiosnę. Ja już powoli się za to zabrałam i nawet stworzyłam małą listę wiosennych “must have” 🙂 Moje poszukiwania wiosennych nowości do szafy raczej ograniczę do pojedynczych ubrań, bardziej postawię na dodatki. Jakieś buty, torebki, paski, może kapelusze. Z ubrań przydałby mi się bluzki i sukienki na co dzień. Najlepiej … w kwiaty! I jakieś eleganckie spodnie. Jako, że kocham odwiedzać lumpeksy to mam nadzieję, że właśnie tam znajdę ubrania, które będą idealne na wiosnę. Hmm.. właściwie to już kilka takich z mojej listy znalazłam! Na przykład koszulę w kwiaty, którą widzicie na zdjęciach. W zwykłych sklepach będę szukać dodatków. Postanowiłam, że będę rozglądać się za dodatkami w jasnych, ciepłych barwach, które będą pasować do moich ulubionych kwiecistych wzorów! Jeśli tak samo jak ja nie odwiedzacie zbyt często galerii handlowych, bo wolicie zamawiać ubrania i dodatki poprzez sklepy online to w szukaniu wiosennych nowości może pomóc Wam portal Domodi.pl. Kiedy spodobały mi się buty typu mokasyny w białym kolorze i nie znałam za wielu sklepów, w których mogłabym takie znaleźć skorzystałam z wyszukiwarki właśnie na tym portalu. Nie zdawałam sobie sprawy, że to taka wygoda! Wyświetliło mi się mnóstwo marek oferujących taki rodzaj obuwia, w dodatku od razu pokazując dostępne rozmiary. To ułatwiło mi zakupy! Mokasyny pochodzą ze sklepu Renee. Tak więc część rzeczy z mojej wiosennej listy już znalazłam, ale nie przestaję szukać kolejnych! A Wy jakich ubrań lub dodatków szukacie na tegoroczną wiosnę?
czas na rower!
Witajcie! Ahhh, ale mieliśmy pogodny weekend! W końcu można było poczuć wiosnę. W niedzielę wybrałam się na rower-pierwszy raz w tym roku! Zamiast siedzieć w domu skorzystałam z okazji, żeby trochę aktywniej spędzić wolny czas. Zwykle wycieczki rowerowe zaczynałam jakoś w maju, ale niedziela była tak słoneczna i przyjemna, że nawet ten chłodny wiaterek nie zniechęcił mnie do jazdy rowerem po lesie. Brakowało mi tego! Płaszcz-Shein | Szalik, Spodnie-Secondhand | Buty-Nike A Wy jeździliście już w tym roku na rowerze? 🙂 Oby coraz więcej takich pogodnych dni nam tu zawitało!
stylizacja / kremowe połączenie
Hej, hej! Zaglądam tutaj z postem dotyczącym jednej z moich ostatnich stylizacji. Można powiedzieć, że to strój jeszcze odrobinę zimowy, a zarazem wczesnowiosenny. Główną rolę gra tu wełniany, kremowy płaszcz, idealny na chłodniejsze dni. Od dawna marzyłam o jasnym płaszczu i w końcu udało mi się taki znaleźć. Oczywiście w… second hand’zie! Ta zdobycz zdecydowanie należy do najlepszych perełek w mojej szafie 🙂 W tym roku jeszcze bardziej polubiłam łączenie ze sobą jasnych ubrań i to w bardzo podobnych odcieniach. Kremowa bluzka, kremowy płaszcz, spodnie w delikatną krateczkę, a do tego beżowo-brązowe dodatki i ciekawe złote kolczyki! Płaszcz, bluzka-Secondhand | Torebka-House | Spodnie-Lokalny butik | Buty-Deichmann A Wy lubicie takie połączenia jasnych barw w stylizacjach? 🙂
nowa odsłona bloga!
Witam Was serdecznie! Już po samym wejściu na mojego bloga wiadomo o co chodzi, a tytuł wpisu mówi sam za siebie. Mój blog wreszcie doczekał się nowej odsłony! Od dawna planowałam zmianę, jednak ciągle coś stało na przeszkodzie. Teraz mogę Wam zaprezentować nowy wygląd szablonu, który jest bardziej minimalistyczny od poprzedniego, ale ciągle w moim stylu 🙂 Przez ostatnich kilka lat bardzo zaniedbałam blogowanie, nie będę się nawet powtarzać. Dla mnie blog zawsze był dodatkowym zajęciem, traktuję go jak hobby, więc pisanie było mocno uzależnione od moich codziennych spraw i obowiązków. Bardzo żałuję, że nie potrafiłam być systematyczna w blogowaniu, ale myślę, że nie wszystko stracone, a nowa odsłona bloga być może mnie zachęci, aby częściej tu zaglądać. Tym bardziej, że od strony panelu admina mam sporo nowych opcji, które mogłyby urozmaicić moje publikacje! Przez najbliższe tygodnie będę starała się odrobinę segregować starsze wpisy w odpowiednie kategorie, a także publikować te zaległe jak i bieżące. Mam co do tego pewien plan, ale nie będę go teraz zdradzać, zresztą będzie widoczny na stronie głównej w trakcie jego realizacji, tak więc nie zdziwcie się jak zobaczycie tam post sprzed 2 lat ze zdjęciami, które nigdy wcześniej nie ujrzały światła dziennego. Haha, stałam się chomikiem fotografii 🙂 Chciałam, aby mój blog wrócił do życia wraz z nadejściem wiosny i mam nadzieję, że to się uda! Dajcie znać w komentarzach jak Wam się podoba nowa odsłona!
czekam na wiosnę!
Witajcie! Ahh, w końcu doczekałam się marca! Do wiosny coraz bliżej! Ostatnie tygodnie były jakieś męczące, powiedziałabym nawet, że tegoroczna zima była dla mnie nieco depresyjna. Ale na szczęście mój spadek mocy mija i zapewne razem z wiosną, także i ja przebudzę się z mojego snu zimowego. Za oknem w końcu częściej pojawia się słońce. Nie mogę się doczekać, aż fajna pogoda zostanie z nami na dłużej. Potrzebuję już tej zieleni na zewnątrz, słońca na niebie i przede wszystkim ciepłego powietrza! Póki co, pozostaje mi cieszenie się kwiatami w wazonie, ale już niedługo! W ubiegłym roku mieliśmy cudowną wiosnę, pełną kwitnących roślin, więc mam nadzieję, że i w tym roku będzie podobnie. Wiosna zawsze jest dla mnie niezwykle inspirującym czasem, w którym jestem bardzo zmotywowana do działania, zwłaszcza związanego z moimi pasjami. Coś czuję, że nie będę się rozstawać z moim aparatem! Podczas tego oczekiwania na wiosnę zamierzam wziąć się trochę za siebie, delikatnie zmienić fryzurę, może trochę urozmaicić styl ubierania, jak i również zrobić wiosenne porządki w moim otoczeniu. Wietrzenie szafy, posegregowanie różnych rzeczy w szufladach czy też odświeżenie wnętrza w pokoju i sklepie. Planów jest dużo, pomysłów także, teraz pozostaje wygospodarować trochę czasu i działać! 🙂 A Wy macie jakieś plany na nadchodzącą wiosnę? Życzę Wam pozytywnego miesiąca!
walentynkowy zestaw x Daniel Wellington
Hej! Obchodzicie w jakiś szczególny sposób walentynki? Czy raczej razem z Waszą drugą połową nie przywiązujecie wagi do tego jak spędzić ten dzień? Wiele osób powtarza, że to dzień jak co dzień, że miłość powinna być okazywana przez cały rok, a nie tylko tego konkretnego dnia. I w sumie jestem podobnego zdania, ale zawsze miło jest wręczyć sobie nawzajem jakieś prezenty z tej okazji lub wybrać się wspólnie do jakiegoś fajnego miejsca na przykład do kawiarni na ciacho i kawę 🙂 Niedawno wymarzył mi się nowy zegarek. W swojej kolekcji nie miałam jeszcze żadnego na czarnym pasku, a w ostatnim czasie częściej wybieram czarne ubrania lub dodatki, dlatego pomyślałam, że przydałby mi się taki klasyczny zegarek, który będzie pasował do moich stylizacji. Mój wybór padł na zegarek marki Daniel Wellington, model Classic Petite Sheffield, z jasną tarczą, złotymi wykończeniami i na czarnym, skórzanym pasku, który można wymieniać. Mój zegarek pochodzi z limitowanej, walentynkowej edycji, tworzącej zestaw składający się z zegarka, bransoletki i malutkiej ozdoby w postaci serduszka, którą można doczepić do paska. Wszystko znajdowało się w pięknym bordowym opakowaniu, idealnym na prezent! Klasa sama w sobie! I choć walentynki już za chwilę to taki elegancki zegarek jest dobrym pomysłem również na prezenty związane z innymi okazjami. Czy to urodziny, czy Dzień Chłopaka/Kobiet, a nawet na Dzień Matki/Ojca, w końcu miłość okazywać możemy każdemu bliskiemu! A swoją drogą jeśli chodzi o mnie to nie wierzę w zabobony związane z wręczaniem kochanej osobie zegarka, a Wy jakie macie do tego podejście? 🙂 Na koniec zostawiam kod rabatowy -15% na hasło ”ANKYLS” do wykorzystania w sklepie Daniel Wellington , ważnedo 14.02.19r. Obecnie na stronie jest dodatkowa zniżka na zestawy walentynkowe #fromDWwithlove. Życzę Wszystkim udanych Walentynek jakkolwiek byście je spędzali! 🙂 Zdjęcia @MaciejMatlak
stylizacja z czapką bosmanką
Hej, hej! Ale dawno nie wstawiałam tu postów ze swoimi strojami! A mam ich tyle do pokazania! Dlatego właśnie dziś zaglądam ze zdjęciami jednej z moich zimowych stylizacji. Połączenie kremowego, beżu i czerni, przełamane kratą i nietypowym bordowym detalem 🙂 Jeśli przeglądacie czasem różne inspiracje ze stylizacjami to na pewno rzuciło Wam się w oczy, że od pewnego czasu wśród nakryć głowy oprócz kapeluszy i standardowych czapek królują również takie z małymi daszkami, zwane bosmankami. Jako, że od dawna lubię nosić różnego typu nakrycia głowy, a w secondhandzie spotkałam akurat taką czapkę, postanowiłam ją kupić, żeby zobaczyć czy będę potrafiła ją z czymś zestawić. Jej kolor bardzo mi się spodobał, a do tego kosztowała jedynie 2zł. Ale i tak zdecydowanie wolę kapelusze, to ta czapka na pewno będzie mi służyć do urozmaicenia takich codziennych, prostych stylizacji! Przypomniały mi się czasy mojej podstawówki, kiedy w telewizji na kanałach muzycznych pokazywano amerykańskie teledyski, w których pojawiały się tego typu czapki. To fascynujące i zarazem trochę zabawne, że wiele trendów z dawnych lat znów do nas wraca. płaszcz, szal –Shein | golf, spodnie, czapka, pasek-Secondhand | torebka-no name | buty-Deichmann Lubicie eksperymentować ze swoim stylem wplątując elementy, które wracają do mody po latach? 🙂
wieczorny rytuał z L’Occitane
Witajcie! Jako, że wspominałam ostatnio o tym, że ubiegły rok nie był dla mnie zbyt udany to teraz zaczynam to sobie odbijać. Weekend spędziłam poza moim miastem w hotelu ze SPA. Potrzebowałam tego! Aż chciałoby się tak spędzać czas chociaż raz na kilka tygodni, ale niestety ciężko sobie na to pozwolić. Dlatego dla mnie idealnym rozwiązaniem jest domowe SPA. W grudniu dostałam cudowne prezenty kosmetyczne, które idealnie pasują do domowych zabiegów, które wcale nie muszą pochłaniać dużej ilości czasu i można po prostu wprowadzić je do swojej codziennej, wieczornej rutyny przed snem! 🙂 Takie domowe SPA, kojarzy nam się głównie z leżeniem z maseczką na twarzy i nic nie robieniem. A wcale nie musi to tak zawsze wyglądać. Czasem fajnie potraktować tak naszą wieczorną rutynę. Odprężająca kąpiel z olejkiem, nawilżenie skóry kremem, a wszystko pośród pięknych zapachów i rozpalonych w łazience świec. Wystarczy 15-20 minut i to już znacznie nas odpręży po całym dniu pracy! Kluczowym elementem są również kosmetyki jakich używamy. W moim domowym SPA, które mieści się w progach łazienki ostatnio pojawiły się kosmetyki od L’Occitane. To marka, którą odkryłam niedawno i w której od razu się zakochałam. Zresztą nie tylko ja, bo również moja mama-tak, dzielimy się ze sobą kosmetykami! Kosmetyki tej marki niezwykle nas urzekły, dlatego teraz krótko napiszę o dwóch z nich. Olejek pod prysznic z 10%-ową zawartością olejku shea. Oczyszcza, nawilża, odżywia i zmiękcza suchą skórę, a do tego zostawia na niej delikatny zapach. Poprawia elastyczność skóry naszego ciała. Ten produkt świetnie sprawdza się podczas zimowych kąpieli. Krem do rąk odżywia, nawilża i chroni skórę dłoni, łączy wyciągi z miodu i migdałów oraz olejek kokosowy z masłem shea. Krem szybko się wchłania, zmiękczając skórę. To szczególnie ważne zimą, kiedy nasza skóra staje się mocno wysuszona. Skuteczne nawilżenie z ochroną to jest to czego potrzebują nasze dłonie. Po takich codziennych zabiegach możemy spokojnie odpoczywać, zamknąć oczy i spróbować zasnąć. No właśnie, chciałam jeszcze dodać, że marka L’Occitane od wielu lat wspiera UNICEF (być może pamiętacie, że kiedyś sama miałam okazję tutaj na mniejszą skalę wesprzeć tę organizację). L’Occitane przekazuje część zysków ze sprzedaży kremu do rąk z masłem shea na ochronę wzroku. To bardzo istotne, aby nasze oczy były w dobrej formie, więc uważam, że to super inicjatywa! Podsumowując, kosmetyki tej marki to klasa sama w sobie, naturalne produkty w pięknych opakowaniach, których zapachy są obłędne, a działanie skuteczne. Niech Was nie zrażą ceny, rzeczywiście w naszej opinii (mojej i mamy) te produkty są ich warte. Raz na jakiś czas, tak samo jak z wyjazdem do SPA, my kobiety powinnyśmy sobie na takie przyjemności pozwolić. W końcu codziennie pracujemy, uczymy się, mamy sporo obowiązków, a gdy wreszcie przychodzi moment odpoczynku zróbmy coś dla siebie! 🙂 A tak swoją drogą, znacie kosmetyki tej marki? 🙂 Dobranoc!
Nowy rok i moje plany
Witajcie w Nowym Roku! Jak Wam się zaczął ten 2019 rok? U mnie dość chaotycznie, ale już to w miarę opanowałam. Po świętach jakoś ciężko było mi wrócić do codziennych obowiązków, których wraz z pierwszymi dniami stycznia mocno przybyło. Ale tak to już jest! W dzisiejszym wpisie chciałam delikatnie zarysować moje noworoczne przemyślenia i plany ubierając je w sylwestrowe zdjęcia, które zrobiłam z pomocą mojej ośmioletniej siostry 🙂 Ogólnie nie należę do grupy osób ”nowy rok, nowa ja”, choć nie ukrywam, że bardzo bym chciała zacząć swoją noworoczną codzienność totalnie od nowa, w nowym wydaniu siebie samej, jeśli tak to mogę ująć. Jednak jest to trudne, wręcz niewykonalne zważając na wiele niezamkniętych lub ciągnących się za mną spraw z poprzedniego roku. Dlatego postanowiłam sobie, że ten rok będzie dla mnie rokiem decydującym w różnych kwestiach mojego życia prywatnego, a także w bardziej luźnych tematach, takich jak moje hobby czy rozwój osobisty. Mam okropny mentlik w głowie, więc chcę to wszystko poukładać i mam nadzieję, że w tym roku w końcu mi się uda i w kolejnym grudniu odetchnę z ulgą. To moje pragnienie-życzenie na nowy rok! Nie mam konkretnych postanowień noworocznych, oprócz pewnych planów, które sobie wyznaczyłam i które chciałabym zrealizować do końca roku. Bez zbędnych szczegółów, krótko o nich napiszę. Moje Plany na 2019 -Więcej podróżować. Zarówno po Polsce jak i po innych krajach. -Podszkolić się w fotografii. Może jakieś warsztaty fotografii produktowej lub krajobrazowej. -Starać się lepiej organizować swój czas i nie odkładać niczego na później (to mój najgorszy nawyk). -Rozwinąć swój biznes, poszerzyć zakres mojej działalności. -Bardziej dbać o swoje zdrowie i kondycję fizyczną. Na koniec chciałam jeszcze nawiązać do cytatu, którym będę starała się kierować w 2019. Cytat, który znalazłam na.. świeczce jest naprawdę dobry. W czasach, kiedy jesteśmy przytłoczeni wyidealizowaną rzeczywistością, pięknymi ludźmi o nienagannej sylwetce i wyglądzie, bajkowymi zdjęciami z najdalszych zakątków świata (tak nawet jako blogerka też to odczuwam przeglądając profile w social mediach), nie zapominajmy, że nasze życie nie musi być idealne, abyśmy byli szczęśliwi 🙂 I to tyle jeśli chodzi o moje plany na ten nowy rok. Koniecznie napiszcie czy Wy macie jakieś postanowienia lub plany, które chcecie zrealizować. Może niektóre są podobne do moich? 🙂 PS. Życzę pomyślności w Nowym Roku!
it’s christmas
Witam Wszystkich! Tegoroczne święta nadeszły w mgnieniu oka! Moje przygotowania do nich nie trwały zbyt długo. W tych ostatnich tygodniach tego roku miałam sporo spraw na głowie, które nie pozwalały mi na odpowiednie zorganizowanie sobie czasu i dosłownie wszystko robiłam w biegu. Większość planów realizowałam w ostatnich chwilach tuż przed świętami. Przez co nie do końca mogłam poczuć atmosfery nadchodzących świąt. W końcu ten bieg się skończył i wreszcie mogę odetchnąć, w domowym zaciszu, wśród bliskich, ciesząc się tym świątecznym klimatem, choinką, światełkami.. brzmi to tak banalnie, ale czasem to właśnie takie momenty przynoszą ukojenie i radość w tym całym pędzie jaki jest w naszym życiu 🙂 Dlatego życzę Wam, aby Wasze tegoroczne Święta Bożego Narodzenia były pełne spokoju, uśmiechu, domowego ciepła, spędzone w cudownej atmosferze w gronie najbliższych! Wesołych Świąt Kochani!
unboxing / Shein, NA-KD, L’Occitane
Hej, hej! Na moim kanale na YouTube pojawiło się nowe video! Można powiedzieć, że nawiązałam już do niego w poprzednim vlogu. Otóż wycięłam wątek z otwieraniem paczek, które przywędrowały do mnie z kilku sklepów i zrobiłam z tego osobne video! Taki ”unboxing” zakupowy. Chyba jeszcze czegoś takiego tutaj nie było! Nagrywałam filmiki dwoma aparatami, w rezultacie część z nich była w złym formacie, miałam też problem z ostrością w starym aparacie, więc wpadłam na pomysł, że aby nic się nie rozjechało/zmniejszyło przerobię wszystko w trochę inny, nietypowy sposób. Niemniej jednak mam nadzieję, że Wam się spodoba 🙂 Która z rzeczy najbardziej przypadła Wam do gustu? 🙂
trencz i bluzka z haftami
Hej! Dziś zaglądam tutaj z jedną z moich ostatnich stylizacji. W tym roku temperatura jesienią naprawdę nas rozpieszczała, więc noszenie cienkiego płaszcza do połowy listopada nie było niczym dziwnym i nawet bardzo mi odpowiadało! Poniższe zdjęcia były zrobione w Łodzi i akurat wtedy pogoda zaczęła się psuć. To były ostatnie chwile, kiedy mogłam pozwolić sobie na taką stylizację 🙂 Dosłownie kilka postów wstecz pisałam, że chętnie przygarnęłabym ciemniejszy trencz i udało się. Od niedawna w szafie mam nowy płaszcz w ciemnobeżowym odcieniu. Trafiłam na taki w… secondhandzie! Już nie pierwszy raz widzę, że co roku jesienią i zimą idę w bardziej stonowane stylizacje, więc postawiłam je nieco przełamać i zamiast prostej koszuli wybrałam koszulową bluzkę o nietypowym fasonie z haftami. A zamiast botków założyłam sportowe buty, co u mnie zdarza się naprawdę rzadko! Płaszcz, spodnie-Secondhand | Bluzka-Shein | Torebka-House | Buty-Nike A tak swoją drogą, lubicie hafty na ubraniach? 🙂
Październikowy Vlog
Hej! Choć październik pożegnaliśmy już tydzień temu to dopiero dziś udaje mi się tu zajrzeć z vlogiem, który kręciłam właśnie w tym miesiącu! To kilka wybranych dni, a właściwie moich październikowych momentów prosto z mojej codzienności. To był bardzo pogodny i pozytywny miesiąc, dlatego postanowiłam niektóre chwile uwiecznić nie tylko na zdjęciach, ale również na video! Także bierzcie kubki z herbatą i zapraszam do oglądania 🙂
moje plany na długie wieczory
I oto są! Długie jesienne wieczory, których nigdy nie lubiłam.. aż do czasu. Z roku na rok się do nich przekonuję i coś czuję, że teraz będą mi totalnie na rękę! Tegoroczna jesień sprawiła, że zaczęłam robić o wiele więcej rzeczy niż przez wszystkie poprzednie miesiące. Nie do końca wiem co na to wpłynęło (może ta niesamowita słoneczna pogoda?) i sama się sobie dziwię, że mam tyle energii, nawet kiedy czuję się bardzo senna to potrafię się zmotywować do działania, zamiast leżeć pod kocem. Też tak macie? 🙂 To o czym niedawno tu pisałam, zaczyna się sprawdzać. Jesień kreatywnie mnie nastraja. Pomimo tego, że zaglądam tu zdecydowanie za rzadko, przez co tego nie widać, to nadrabiam na moim instagramie. Jesiennych zdjęć tam nie brakuje! Tak więc w przerwach od pracy tworzę i staram się poświęcać nieco więcej czasu swoim zainteresowaniom. Jakoś te ostatnie dni mijają mi odrobinę spokojniej, więc chcę je móc w pełni wykorzystać. Chciałabym jeszcze bardziej kreatywnie spożytkować swój czas, by nie dać się jesiennej chandrze. Dlatego muszę ułożyć sobie mały plan na najbliższe tygodnie! Kiedy wychodzę z pracy i wracam do domu już jest ciemno. Cieszę się, że mam luźną pracę i w przerwach mogę zająć się jakimiś swoimi sprawami, ale jednak najwięcej czasu na swoje pasje i przyjemności poświęcam wieczorem. A teraz jest ku temu najlepsza okazja, bo wieczory są coraz dłuższe. Chciałam przedstawić moje plany na listopad, być może i zainspirować Was do stworzenia własnego 🙂 1.Oglądanie filmów i krótkich seriali. Zazwyczaj co weekend udawało mi się coś obejrzeć, to jednak chciałabym odhaczyć nieco więcej tytułów. Filmy polskie i zagraniczne, krótkie seriale amerykańskie lub azjatyckie, chcę nadrobić zaległości, zobaczyć coś nowego, albo i starego. Z miesiąc temu pierwszy raz w życiu obejrzałam film ”Lucy” z 2014r., który bardzo mi się spodobał i byłam zaskoczona, że wcześniej go nie oglądałam. Także maratony filmowe to idealny pomysł na te długie wieczory, zarówno w pojedynkę jak i z bliskimi. 2.Czytanie książek, poradników. Przyznam szczerze, że bardzo, ale to bardzo odzwyczaiłam się od czytania z kartek papieru. I choć niedawno przeczytałam jakieś książki, to szło mi to dość opornie. A to wcale nie tak, że nie lubię czytać, po prostu nie mogę znaleźć czasu lub chęci. Tytuł i pierwsze strony muszą mnie mocno zaciekawić. Właśnie trafiłam na kilka książek i poradników, które koniecznie chcę przeczytać tej jesieni. Np. książki Reginy Brett. 3.Robienie zdjęć i tworzenie albumów. To jedna z moich pasji, która jest oczywistością, a której nie poświęcałam odpowiedniej ilości czasu i w której trochę przestałam się rozwijać. Na szczęście z nadejściem jesieni znów wstąpiła we mnie wena, zaczęłam więcej fotografować, bawić się aparatem, programami do edycji i próbuję narzucać sobie różne foto-wyzwania. Zamierzam też zebrać zdjęcia z różnych wyjazdów i stworzyć albumy scrapbooking’owe. 4.Rękodzieło i przeróbki DIY. Nie jestem pewna czy wspominałam o tym na blogu, ale w zeszłym roku zaczęłam robić wieńce świąteczne i również takie z kwiatów/wiosenne. Kilka z nich wystawiłam nawet do swojego sklepu na prośbę Klientek. Zarówno ja, jak i moja mama polubiłyśmy je robić. Dlatego chcemy chociaż raz w tygodniu zająć się właśnie takim rękodziełem. Oprócz tego chcę też przerobić trochę ubrań i domowych rzeczy, które od miesięcy składuję w pudle. Doszyć guzik, koronkę, czy przemalować szkatułkę. Czas się za to zabrać. 5.Porządkowanie swojego otoczenia i… siebie samej. To dość nietypowy punkt, ale jakże konieczny. Te długie wieczory to dobry czas na porządki w szafie, na biurku, w laptopie, a nawet i we własnych myślach. Warto zrobić przegląd rzeczy, wyrzucić lub oddać to co nam niepotrzebne, posegregować foldery, usunąć niepotrzebne pliki. Podobne porządki zrobić w naszych myślach i emocjach. Po dość nieprzyjemnych chwilach, których doświadczyłam w tym roku, wreszcie zaczynam się uspokajać, układać myśli. A nawet nieco porządkować swój wygląd. Pierwszy raz od dawna odwiedziłam fryzjera, zaczęłam używać nowych kosmetyków, nakładać maseczki. Mówię Wam, od razu samopoczucie staje się lepsze! W zeszłym roku pisałam o tym jak spędzam jesienne dni, czy też na jakie strony zaglądam w wolnych chwilach, mogliście przeczytać o tym tutaj. W dzisiejszym wpisie przedstawiłam moje plany, które już częściowo, małymi krokami udaje mi się realizować i mam nadzieję, że te długaśne wieczory będą mijać mi pozytywnie 🙂 A Wy jakie macie plany na te coraz to dłuższe wieczory? Macie jakieś propozycje co do książek i seriali? 🙂
niedzielny spacer
Jak Wam minął weekend? Mam nadzieję, że dobrze! Ja ostatnio większość weekendów spędzam na wsi, a kiedy tylko pogoda na to pozwala wychodzę na dłuższy spacer. Nie ma to jak świeże powietrze! Od razu jakoś lepiej się czuję. Teraz zostawiam tu trochę zdjęć! Ostatnio udało nam się wybrać nieco wcześniej niż zazwyczaj, dzięki czemu mogliśmy zobaczyć cudowne widoki, spowite lekkim światłem jesiennego słońca. Kolorowe liście na drzewach, rosa na trawie i pajęczyny, które jak nigdy prezentowały się tak pięknie i subtelnie. Ahh to był zdecydowanie dobry początek dnia! Nie sądziłam, że kiedykolwiek przyznam, że mogłabym zamieszkać na wsi. Od pewnego czasu bardzo polubiłam przebywanie poza miastem, bo to mnie niezwykle odpręża. Sama możliwość pobytu na wsi mnie zadowala i szczerze, kiedyś chciałabym zamieszkać właśnie w tym miejscu. Jak patrzę przez okno i widzę łąkę, a tuż obok las od razu się uśmiecham. Naprawdę to lubię. Choć nie zaprzeczę, że większe miasta nadal darzę sporą sympatią. Jednak niedzielne spacery po łąkach i lesie bardziej mnie przekonują. Swoją drogą lasy i łąki jesienią są jak dla mnie najpiękniejsze! Zresztą, natura zawsze jest fotogeniczna 🙂 A Wy na co dzień mieszkacie w mieście czy na wsi?
stylizacja z marynarką
Hej! W dzisiejszym wpisie chciałam pokazać jedną z moich stylizacji, kiedy na zewnątrz było jeszcze na tyle ciepło, że można było spokojnie założyć krótkie spodenki i nikt dziwnie się nie patrzył. Dokładnie tak! Spójrzmy za okno, dawno nie mieliśmy takich ciepłych, jesiennych dni! Wracając do stylizacji, to połączenie lekkiego stylu na co dzień z eleganckimi elementami. W tym przypadku to marynarka dodaje tej elegancji. Jak zawsze zresztą, gdy się ją założy! Reszta rzeczy to totalnie mój styl, trochę jeansu, trochę ażuru na bluzce i do tego kapelusz. Znów stał się jednym z moich ulubionych dodatków. Założę się, że większość osób spoglądając na ten strój nie pomyślałaby, że prawie w całości składa się z… lumpeksowych zakupów! To jest niesamowite, że teraz w takich sklepach możemy znaleźć rzeczy, które spotyka się również w drogich butikach czy w znanych sieciówkach. Marynarka, bluzka, kapelusz. Wydałam na nie grosze. Ale nie bez powodu właśnie do tej stylizacji dobrałam droższą, markową torebkę, która nie pochodzi z żadnego secondhandu. Patrząc na całość, nie na pojedyncze detale niemal nie dostrzegamy różnicy w tym, co było tanie, a co droższe. Metka i cena nie mają znaczenia, bo wszystko można ze sobą fajnie połączyć 🙂 marynarka, bluzka-Secondhand Inspired | spodenki-Vertus | torebka-Moschino | buty-H&M | kapelusz-Secondhand Jak Wam się podoba takie połączenie? 🙂 PS. Kogo zachęciłam na lumpeksowe zakupy?!
autumn must haves / trencze i chusty
Witajcie! Pierwszy tydzień nowego miesiąca minął mi całkiem dobrze i przede wszystkim bardzo pogodnie! Zarówno rano jak i późnym popołudniem nie może się obejść u mnie bez kawy lub cappuccino, co widać na wielu moich zdjęciach na instagramie. Nie wyobrażam sobie jesieni bez tego! Jak i bez beżowego płaszcza i chustek w kratkę! To mój totalny must have, jeśli chodzi o jesienne stylizacje na co dzień! Uwielbiam beże, a jeszcze bardziej płaszcze-trencze. Nie wspomnę o chustach w kratę, których mam kilka. Co rok, czy to jesień czy to wiosna, a nawet i zima można zobaczyć u mnie to połączenie. Dlatego pomyślałam, że zrobię mały przegląd w kilku sklepach online i przedstawię Wam moje propozycje dotyczące właśnie wyżej wspomnianych płaszczy i chust, idealnych na jesień! Płaszcz Shein | Chusta Zalando | Płaszcz Zaful | Płaszcz Na-kd | Chusta Shein | Płaszcz Mango | Płaszcz Inspired Chętnie bym sobie sprawiła jakiś nowy trencz w nieco ciemniejszym kolorze niż te co mam! Może wybiorę sobie, któryś z powyższych? A Wy lubicie takie płaszcze i chusty? 🙂
nadchodzi jesień
Hej! Co u Was słychać? Oprócz tego, że z dnia na dzień zrobiło się chłodno i prawdziwie jesiennie to u mnie po staremu, żadnych ciekawych wydarzeń. Tak mi się wydaje. Szczerze mówiąc jeszcze się nie przestawiłam z trybu letniego na jesienny, opornie mi to idzie, ale różne smaki herbat i moje swetry leżą już na wierzchu. Mimo to ja wciąż jestem myślami gdzieś w sierpniu i mam w planach jeszcze trochę pomęczyć na blogu letnimi zdjęciami. Latem trudno było mi wygospodarować czas na ich przygotowanie, jesienią będzie łatwiej, długie wieczory jakoś tak kreatywnie nastrajają, oczywiście jak nie są zbyt senne! Moje sweterki są już w użyciu, świece również. Ahh! Właśnie jesienią najczęściej rozpalam świece, które mam w pokoju. Tak klimatycznie i po prostu przyjemniej się wtedy robi. Zwłaszcza po całym dniu w pracy, kiedy chcę się jakoś zrelaksować. Dziś akurat mam sporo do zrobienia przy zdjęciach do sklepu, więc moim sposobem na chwilę relaksu i oderwanie się jest ten szybki post na blogu, napisany przy stoliku pełnym świec! Muszę zrobić zapasy na najbliższe miesiące, bo czuję, że moje świece długo nie postoją :). Powyższe zdjęcia zapożyczyłam sobie ze swojego instagrama, bo chciałam bardziej rozwinąć myśli do nich nawiązujące, a zdecydowanie łatwiej zrobić mi to na blogu. Można przekazać wszystko w jednym wpisie nie rozdrabniając się. Swoją drogą zaczęłam sobie notować jakie posty tutaj wstawić w najbliższych dniach i zastanawiam się również, o czym Wy byście chcieli tu poczytać w te długie jesienne wieczory albo.. mgliste poranki przy kawie lub herbacie :)? Koniecznie piszcie w komentarzach!
letnia stylizacja z zamszową spódniczką
Można śmiało napisać ”lato w pełni”, choć jesień za pasem! Pogoda jeszcze pozwala na ubieranie letnich ubrań, więc korzystam póki mogę. Tym samym chciałam pokazać na blogu jedną z moich letnich stylizacji, z zamszową spódniczką w roli głównej. A swoją drogą na nowo zakochałam się w miejscu, w którym robiliśmy zdjęcia! Spódniczkę pokazywałam już jakiś czas temu, ale w jesienno-zimowej stylizacji. Teraz czas na letnią wersję, w połączeniu z jasnym topem z wiązaniem przy dekolcie i plecioną, beżową torbą. Z torbą nie mogłam się rozstać! Stała się jedną z moich ulubionych na lato! To był udany lumpeksowy zakup 🙂 spódniczka-Romwe | top-New Yorker | torba-Secondhand | okulary-Sinsay
Zainspiruj się! Secondhand Inspired
Dziś jest szczególny dla mnie dzień, mianowicie mijają 3 lata odkąd powstał mój biznes! Jak wiecie, lub nie postanowiłam założyć swój własny sklep z ubraniami-secondhand Inspired 🙂 Początkowo miał być to wyłącznie sklep online, myślałam, że tak zostanie, ale szybko okazało się, że musiałam otworzyć również sklep stacjonarny, powodów było kilka, po pierwsze nie mieściłam się w pokoju z ubraniami, a po drugie sporo osób z mojego miasta zaczęło interesować się zakupami w moim sklepie, chciało je przymierzyć, zobaczyć na żywo. Rok po starcie biznesu otworzyłam sklep w moim mieście-Tomaszowie. Można powiedzieć, że bardziej to biuro-sklep, ponieważ praca głównie skupia się na sklepie internetowym. Ale co trochę w drzwiach pojawiają się Klientki ze zdjęciami rzeczy w telefonie, które chcą zobaczyć!Mój blog powstał jakiś czas po tym, jak zaczęłam kupować w lumpeksach. Wydaje mi się, że w pewnym stopniu kupowanie w nich sprawiło, że stałam się bardziej kreatywna. Bawiłam się swoim stylem, tworzyłam różne stylizacje, kupowałam ubrania również do zdjęć o konkretnym zamyśle, czasem łapałam za nożyczki, igłę i nitkę, przerabiałam je. Polubiłam secondhand’y do tego stopnia, że nie tylko samo kupowanie w nich i posiadanie unikatowych rzeczy sprawiało mi frajdę, ale także przeglądanie tych wszystkich ubrań i wymyślanie co mogę z nimi zrobić. Aż w końcu zapragnęłam mieć swój własny secondhand. Kto by pomyślał, że ubrania, a do tego używane mogą w jakiś sposób zainspirować. A jednak tak się dzieje!Oprócz tego, że od dawna jestem za lumpeksami, jestem też zwolenniczką recyklingu. Często zanim coś wyrzucę (nie mówię o podartej kartce papieru oczywiście) zastanawiam się czy coś mogę z tym zrobić, ponownie użyć. W przypadku ubrań próbuję dać im drugą szansę i je odświeżyć. Uważam, że sklepy z odzieżą używaną w pewnym stopniu pomagają w recyklingu odzieżowym. Oferują rzeczy z drugiej ręki, dzięki czemu wiele nieznoszonych, a czasem nowych ubrań nie trafia na wysypiska. Ja staram się dodatkowo to wspomóc i niekiedy przerabiam ubrania, golę zmechacenia, zaszywam, usuwam plamki, by dać im drugie życie. Czasem naprawdę niewiele trzeba by ze starego, znoszonego ubrania zrobić perełkę. Wiadomo nie zawsze, ale warto spróbować! I to jest jeden z moich priorytetów przy prowadzeniu mojego secondhandu! Na dziś to tyle o moim sklepie, plan na kolejny rok.. to dalej rozwijać biznes, bo naprawdę, mimo wszystko bardzo lubię to robić! Sprawia mi to ogromną radość i satysfakcję! Cieszę się, że podjęłam tę decyzję i poszłam w tym kierunku! Mam nadzieję, że uda mi się sprawić by mój sklep stał się jedynym w swoim rodzaju w tej branży! A teraz chciałam zostawić Wam kod rabatowy -50% na zakupy w secondhandzie Inspired! Kod jest ważny do 13.09, a jego hasło to: ankyls. Wyprzedaż nie dotyczy produktów nowych z metkami oraz promocji. Dodatkowo chcę poinformować, że z okazji urodzin sklepu postanowiłam, że część dochodów z wyprzedaży przekażę na cel charytatywny, o którym powiem na Instagramie za kilka dni! 🙂
birthday garden party
Hej! Z roku na rok, w dniu urodzin zastanawiam się jak to jest, że ten czas leci mi coraz szybciej. Mogłoby się wydawać, że przecież tak nie jest, jednak widzę, że tych kolejnych urodzin nie wyczekuję już tak jak tych zanim uzyskałam pełnoletność. Teraz najchętniej pozostałabym w tym wieku, a czas mógłby stanąć w miejscu. Ale co poradzić, kolejny rok za mną i w dniu 27-ego sierpnia stałam się 24-latką! Zazwyczaj urodziny obchodzę na spokojnie, wśród najbliższych i w tym roku było podobnie, z tym, że w nieco większym gronie. Postanowiłam zrobić grilla, zaprosić również dobrych znajomych i spędzić razem czas w ogrodowej altance, korzystając z ostatnich chwil lata. Niestety w dniu, w którym postanowiłam wyprawić urodziny, pogoda wyjątkowo nie dopisywała. Zrobiło się chłodno, pochmurnie, a momentami nawet popadało. Na szczęście to nie przeszkodziło nam w dobrej zabawie! Jak dobrze było posiedzieć ze wszystkimi na świeżym powietrzu. Moi rodzice i znajomi mnie nie zawiedli, sprawili, że to była udana urodzinowa impreza i świetny wieczór. Aż żałuję, że nie przygotowałam jeszcze więcej jedzenia i nie posiedzieliśmy do samego rana! W każdym razie, mam nadzieję, że moim gościom też się podobało! Na pamiątkę zostawiam trochę zdjęć z tamtego dnia 🙂 Przez natłok różnych spraw, moje przygotowania do tej imprezy zaczęłam właściwie tego samego dnia, w którym była, ale o dziwo niemal ze wszystkim wyrobiłam się na czas. Zrobienie zakupów, sprzątanie, przygotowanie jedzenia, dekoracji i jeszcze siebie na koniec. A po drodze kilka przygód, jak na przykład potłuczenie wazonu (w drobny mak) i zbieranie szkła przez jakieś 30 minut, na kilka godzin przed imprezą! Nie jestem zbyt dobra w organizacji czasu, a tym bardziej imprez, ale tym razem mimo wszystko byłam z siebie zadowolona. Jeśli chodzi o dekoracje, które widzicie na zdjęciach to kupiłam je w Kiku i Pepco. To były spontaniczne zakupy, bo początkowo nie planowałam jakość specjalnie dekorować altanki, ale później pomyślałam, że balony i urodzinowy napis to dobry pomysł, a kaktusowe talerzyki i czerwone kubki były wygodnym rozwiązaniem, które pozwoliło mi zaoszczędzić sporo czasu, bo nie musiałam tyle zmywać! Fajnie, że teraz w sklepach można znaleźć tyle gadżetów na takie okazje. Na sam koniec chciałabym podziękować za wszystkie życzenia, osobiste, czy też na moich profilach w kanałach społecznościowych i w wiadomościach prywatnych, bardzo mi miło i oby życzenia się spełniły! 🙂 A Wy kiedy macie urodziny? Obchodzicie je w jakiś szczególny sposób?
lumpeksowe zakupy
Witam serdecznie! Czas na video z Waszej ulubionej serii! Mianowicie lumpeksowe zakupy! Dawno nie nagrywałam video z zakupami, więc fajnie było znów coś takiego przygotować! Także zapraszam Was do oglądania i koniecznie dajcie znać w komentarzach, która z rzeczy podoba Wam się najbardziej 🙂 Ah i wybaczcie mi, jeśli video u niektórych będzie zbyt ciemne! Myślałam, że na YouTube będę mogła je rozjaśnić (do tej pory tak robiłam), ale niestety ta opcja została usunięta. Niemniej jednak mam nadzieję, że będzie Wam się dobrze oglądało! PS. Zostawiam również kod rabatowy -30% na hasło sierpien30 do wykorzystania na www.inspired.sklep.pl. Rabat jest ważny do 27.08 🙂
weekendowy vlog!
Witajcie! Jak po tytule wpisu widać.. wracam do nagrywania! Mam nadzieję, że tym razem na dłużej. W dzisiejszym vlogu będzie moja letnia codzienność, trochę lumpeksowych zakupów i stylizacji, pyszne jedzenie i koncert na który się wybrałam. Vlog nakręciłam równy tydzień temu! Także zapraszam do oglądania mojego pierwszego, sierpniowego weekendu! Z góry przepraszam za chaos na vlogu, dawno nie nagrywałam, a mój aparat płatał mi figle! Gubił ostrość, zawieszał się i urywał filmiki w trakcie nagrywania. Ale jakoś dałam radę i zdeterminowana nagrałam tego vloga! Lubicie takie vlogi ukazujące codzienność? 🙂
sierpniowa dziewczyna
Witajcie w sierpniu! Ten miesiąc zdecydowanie należy do moich ulubionych. I pomimo upałów jakie teraz mamy ogromnie się cieszę, że w końcu nadszedł. Dlaczego lubię sierpień? No cóż, pierwszą sprawą jest to, że mam urodziny w tym miesiącu, drugą, że wciąż trwa lato, a trzecią, że zazwyczaj w tym miesiącu mam najwięcej pomysłów i energii. Czy planuję coś szczególnego na ten miesiąc? Raczej nie, oprócz większej ilości pracy… (brzmi nudno), po dwóch tygodniach urlopu, który sobie zrobiłam w lipcu teraz mam sporo do nadrobienia. W dodatku moja współpracownica również wyjeżdża na dłuższy urlop, więc teraz będę robić za dwie osoby (jak nie trzy!). Chciałabym wziąć się za mały remont w sklepie, ale tu już wszystko zależy od tego czy uda się wygospodarować na to parę groszy i chętnych do pomocy. Moi niezawodni bliscy zazwyczaj są chętni, jednak ciężko zgrać się w czasie. Zobaczymy! Oprócz tego przydałoby się zrobić jakieś większe porządki w moim otoczeniu, a zwłaszcza w szafie. Wypadałoby wymienić trochę garderoby! Jako, że ze mnie sierpniowa dziewczyna to chciałabym w tym miesiącu więcej czasu poświęcić sobie. Wspominałam już o tym i w końcu mogę znaleźć ten wymarzony czas dla siebie i swoich hobby. Muszę odrobinę lepiej się zorganizować i uda mi się zająć rzeczami, których dawno nie robiłam. Tyle tego jest! Nie wiem od czego zacząć najpierw. Domowe SPA, czytanie książek, przeróbki ubrań… Może wywołać zdjęcia z wczasów i zrobić albumy? A może w pierwszej kolejności posegregować je na laptopie i wstawić na bloga? 🙂 A Co u Was słychać? Jakie plany na sierpień? Już po urlopach czy dopiero zaczynacie? 🙂 Życzę Wam udanego sierpnia!
zachód słońca
Czy u Was też dzisiaj był taki ładny zachód słońca? U mnie do takich się zaliczał. Zresztą, ostatnio co trochę można podziwiać ładne zachody, zarówno te mniej jak i bardziej malownicze. A ja jestem jedną z tych osób, które uwielbiają patrzeć na zachodzące słońce. To mnie relaksuje, uspokaja i wprawia w dobry nastrój. Ahh, zdecydowanie uwielbiam, gdy niebo na koniec dnia staje się pomarańczowe! Kilka dni temu wieczór zapowiadał się tak fajnie, że nie mogłam nie skorzystać z możliwości małego wypadu nad Zalew Sulejowski, właśnie, żeby po prostu posiedzieć i popatrzeć na zachód słońca. Po moich ostatnich wyjazdach nadal nie czuję się tutaj w pełni obecna, myślami ciągle jestem gdzieś w podróży, dlatego ogromnie cieszę się, że mieszkam w pobliżu miejsca, które widzicie na zdjęciach. bluzka, torba-Secondhand | buty-Converse | zegarek-Daniel Wellington W każdej chwili mogę wsiąść w auto, pojechać tam, żeby poczuć choć namiastkę tego co podczas moich podróży. Mimo to, że woda w tym miejscu nie nadaje się do kąpania, jej zapach również nieco odstrasza to wciąż lubię podziwiać tam zachody słońca, bo przypominają mi te, które widuję na moich dalszych wyjazdach 🙂 A Wy macie takie miejsce w pobliżu, gdzie możecie wyskoczyć i przez chwilę poczuć jak na wyjeździe? 🙂 PS. W najbliższych postach będzie o moich ostatnich podróżach! Do zobaczenia!
przerwanie rutyny i chwila dla bloga
Dobry wieczór! Nim się obejrzałam zaczęło się lato i zaliczyłam swój upragniony urlop! Ten czas tak szybko pędzi, że nie wiem kiedy to minęło. Dopiero wczoraj mogłam na spokojnie usiąść w swoim pokoju i się rozpakować! A W planujecie swoje urlopy, czy jesteście już po? A może nadal się uczycie i macie dłuższe wakacje? Przed chwilą przeglądałam archiwum mojego bloga i zaczęłam zazdrościć samej sobie, tej sprzed paru lat, kiedy lato było tak beztroskie, pełne ciekawych dni. Nie mówię, że teraz jest źle, ale wiecie o co chodzi, mniej obowiązków, więcej wolnego czasu. Tak bardzo za tym zatęskniłam! Teraz codzienność wygląda inaczej niż kiedyś, najpierw praca, później jakieś ogarnianie domu czy innych spraw, czasem jeszcze praca po godzinach (w moim przypadku to już chyba uzależnienie), a jak już się to wszystko skończy to najchętniej przesiedziałoby się wieczorem z bliskimi lub przed telewizorem oglądając jakieś filmy i programy, żeby nieco odetchnąć. Dziś akurat spędzam czas przed laptopem zamiast siedzieć na pogaduchach, bo wypadałoby w końcu wygospodarować w codziennym grafiku chwilę wolnego (i odrobinę motywacji) dla bloga i innych moich pasji. No właśnie, za tym chyba tęsknię najbardziej, a nie potrafię się tak zmotywować jak robiłam to w tamtych szkolnych latach. Patrząc na stare wpisy, momentami z zażenowaniem, ale z uśmiechem na twarzy dochodzę do wniosku, że nie mogę tak rezygnować ze swoich pasji na rzecz tej rutynowej codzienności. Tym bardziej, że znów potrzebuję odskoczni, która pozwoli mi zająć myśli czymś pozytywnym, urlop w tym pomógł na trochę, ale pasje, które poszły w odstawkę mogłyby utrzymać efekt na dłużej 🙂 Także i Was zachęcam do przerwania rutyny i chwili na odwiedzenie mojego bloga! Miłego wieczoru życzę!
outfit / floral dress
Witajcie! Niedawno wspominałam, że na moim laptopie zalegają dziesiątki zdjęć, które były zrobione jeszcze wczesną wiosną. W końcu się zabrałam za ich segregację i edycję! Chyba nie zaszkodzi dodać je po czasie, zwłaszcza, gdy stylizacja jest jak najbardziej odpowiednia na obecną porę roku 🙂 W dzisiejszym wpisie poniekąd wracam do starego, charakterystycznego dla mnie stylu ubierania się. Kurtka jeansowa, sukienka w kwiaty, kapelusz. Kiedyś niemal codziennie właśnie tak wyglądałam! Na pewno są tutaj osoby, które pamiętają tamte stroje. Szczerze mówiąc bardzo lubiłam i nadal lubię ten dziewczęcy styl. Idealnie pasuje na lato! Zaraz po założeniu bloga zaczęłam swoją przygodę z ubraniami z dalekiej Azji. Shein to jeden z niewielu sklepów online, z których do tej pory zamawiam rzeczy i o dziwo w większości przypadków mnie nie zawiódł. W tej stylizacji mam na sobie jasną kurtkę jeansową, która jest w mojej szafie od kilku lat i sukienkę z delikatnego, zwiewnego materiału o pięknym wzorze. Te rzeczy nie są złej jakości, wręcz przeciwnie. To ta sama jakość co w zwykłych sklepach w naszych galeriach. Zresztą, teraz niemal wszystkie ubrania z sieciówek pochodzą z dalekiego wschodu, z tym, że różnią się cenami. sukienka, kurtka-Shein | kapelusz-H&M | torebka-Forever21 | buty-Bonprix Ktoś z Was posiada w swojej szafie ubrania kupione w azjatyckich sklepach? Jak się Wam sprawują? 🙂
upale wieczory i małe przyjemności
Dobry wieczór! Co u Was? Jak Wam minął poprzedni miesiąc? Ja nie zdążyłam nacieszyć się tymi wszystkimi kwitnącymi roślinami, tą pogodą jaką mieliśmy, wolnymi chwilami dla siebie, których miałam odrobinę więcej i które wprawiały mnie w dobry nastrój. Niestety czerwiec zaczął się dość burzliwie. Właściwie nie będę ukrywać, że ostatnie tygodnie obfitowały w zbyt dużo negatywnych emocji, które przekładały się na moje funkcjonowanie, stąd wszędzie mnie jakby mniej, czuję się poniekąd nieobecna w tej całej codzienności. Jednak napiszę o tym osobny post, bo to dłuższa historia, a teraz chcę pokazać jak wyglądają moje leniwe i upalne wieczory, które staram sobie delikatnie umilać na różne sposoby. Oj tak, upały mamy jak w połowie lata! W moim pokoju już się bardzo nagrzało, a że mieszkam na poddaszu nie sposób tego uniknąć. W późniejszych godzinach otwieram okna, wietrzę, aż w końcu mogę usiąść w przyzwoitej temperaturze i zająć się czymś przyjemnym. Czasem jest to oglądanie jakiegoś filmu, a czasem czytanie książki. Wystarczy jeszcze kilka świec, pachnące kwiaty zerwane z ogrodu i mogę się relaksować w domowym zaciszu! Do tego często przynoszę sobie coś dobrego na ząb, akurat mamy sezonowe owoce, więc nie może ich u mnie zabraknąć i przede wszystkim mam obok wodę mineralną, którą ostatnio piję litrami. Woda z cytryną i lodem na upał jak najbardziej wskazana! Z miętą smakuje jeszcze lepiej, ale zdarza mi się o niej zapominać. Ktoś ma jeszcze inny patent na urozmaicenie smaku wody? Może jakaś inna owocowa kombinacja? 🙂 Swoją drogą ta pogoda, nieco zmienna, niosąca upały, a co jakiś czas burze, sprawia, że często borykam się z bólami głowy. Zmiana ciśnienia i te sprawy. Czy wiecie, że picie dużej ilości wody powoduje, że ten ból da się złagodzić bez użycia leków? Piszę to dlatego, że za poradą mamy zaczęłam to praktykować i rzeczywiście w większości przypadków ból ustępuje. Zresztą nie od dziś wiadomo, że woda korzystnie działa na człowieka. Tak więc, dopijam swoją wodę i powoli kończę moje wieczorowe przyjemności! Dajcie znać jak Wy spędzacie te upalne wieczory! Dobranoc Wszystkim 🙂
stylizacja z białą marynarką
Witam! W poprzednim poście pokazywałam tutaj moją nową torebkę z haftami, a w dzisiejszym chciałabym pokazać stylizację do której dobrałam właśnie tę torebkę! Postawiłam na jasne, wiosenne barwy. Miałam na sobie różową sukienkę i białą, dłuższą marynarkę. Bardzo polubiłam noszenie marynarek, zwłaszcza takich dłuższych, które idealnie pasują do sukienek! Zazwyczaj wybierałam kurtki jeansowe, ale gdy chcę, aby moja stylizacja wyglądała bardziej kobieco sięgam po marynarkę. Zdjęcia zrobiliśmy w Piotrkowie już jakiś czas temu, a stylizację mogliście częściowo zobaczyć już w tym wpisie! marynarka-Reserved | sukienka-Shein | torebka-CCC | buty-czasnabuty.pl Jak Wam się podoba takie połączenie? Lubicie nosić marynarki? 🙂
torebka z haftem
Witajcie! W ostatnim czasie rzadko pokazywałam tutaj swoje pojedyncze zakupy, jeśli już to raczej starałam się zebrać ich więcej i zaprezentować w jednym wpisie lub stylizacji. Dziś postanowiłam, że sporadycznie będę od tego odbiegać, gdyż niektóre z moich zakupów, aż proszą się, aby pokazać je od razu! Dobra, przejdę do jednego z moich najlepszych wiosennych zakupów! Chodzi o torebkę z haftem! Mała, szara torebka na pasku, z pięknym kwiatowym haftem na przodzie. Ozdobiona delikatnymi złotymi nitami. Znalazłam ją w sklepie CCC, w którym swoją drogą widuję coraz to fajniejsze torby. Jak tylko ją zobaczyłam to wiedziałam, że musi się znaleźć w mojej szafie! Zresztą nie tylko ja, ponieważ kupiłyśmy ją na współkę z moją mamą. Tak, czasem decydujemy się na takie zakupy. Zwłaszcza jeśli chodzi o dodatki, lubimy się nimi wymieniać. To taki nasz mały ”sekret” 🙂 To prawdziwie wiosenna torebka! Uwielbiam ją nosić do moich wiosennych stylizacji. Z początku wydawało mi się, że może być mi trudno ją do czegoś dobrać przez wzgląd na kolorowy haft, bo do tej pory moje torebki były jednolite, ale szybko okazało się, że pasuje do wielu moich ubrań. Można nią fajnie urozmaicić nawet najprostszą stylizację, albo dopiąć ostatni guzik w tych bardziej przemyślanych! Lubicie hafty z motywami kwiatów? Jak Wam się podobają te na torebkach? Ja już poluję na kolejną z jakimś ciekawym, haftowanym motywem!
daily look
Hej, hej! Dziś wpadam z krótkim wpisem dotyczącym jednego z moich kwietniowych strojów na co dzień. Oczywiście w roli głównej beżowy płaszczyk, który już ostatnio tutaj pokazywałam, a do tego pudrowa bluzka i jasne jeansy. Zostawiam kilka szybkich zdjęć zrobionych z pomocą statywu, mam nadzieję, że i takie Wam się spodobają 🙂 O ile dobrze pamiętam naszyjnik i okulary znalazłam w Pepco w ubiegłym roku. Zegarek to marka Daniel Wellington. Muszę przyznać, że towarzyszy mi prawie codziennie w moich wiosennych stylizacjach! spodnie-KappAhl | bluzka-Inspired | torebka-Dresslily A tak swoją drogą lubicie tego typu płaszcze? Ja totalnie je uwielbiam! Do zobaczenia ponownie!
wiosna pełna kwiatów
Witajcie! Jaką piękną mamy wiosnę! Można napisać, że po części to nawet lato! Z dnia na dzień natura przebudziła się do życia, pojawiły się pączki i bum, zrobił się prawdziwy wysyp kwiatów, na drzewach, krzakach, w trawie. W końcu wszędzie się zazieleniło. To zdecydowanie wprawia w cudowny nastrój, a jeszcze jak się spojrzy za okno i widzi się tyle kolorów na kwitnących roślinach to, aż oczy się świecą! Nie wiem jak Wy, ale ja kocham tę porę. Wiosna to wspaniały czas, zwłaszcza gdy wygląda tak jak w tym roku. Mogłabym cały czas przebywać na zewnątrz, spacerując, fotografując, podziwiając naturę, która tak kojąco i inspirująco na mnie działa. Ta wiosna pełna kwiatów sprawiła, że naładowałam się sporą dawką pozytywnej energii, której tak bardzo mi było trzeba. Ostatnio przechodzę przez dość trudny dla mnie okres niepowodzeń w różnych dziedzinach życia, ale przez to, że dzieje się to podczas tej kolorowej i słonecznej wiosny, to te problemy poniekąd zeszły na znacznie dalszy plan. Cieszę się, że mogę zawiesić oko na kwitnących roślinach, bo dzięki temu zapominam o tym co złe i myślę tylko o tym co dobre! Dlaczego taka wiosna nie może trwać przez cały rok? Nie miałabym nic przeciwko! Na pewno nie zdziwię Was tym, że w następnych postach będzie mnóstwo kwiecistych zdjęć, kocham ten czas, gdy wszystko kwitnie, zresztą nie od dziś wiadomo, że uwielbiam kwiaty, także uprzedzam będzie kolorowo! A Czy Was tegoroczna wiosna również wprowadza w taki dobry nastrój? 🙂
kwietniowa stylizacja
Kwiecień zaskakuje nas niesamowitą pogodą. Choć poranki bywają chłodne, to w południe temperatura przypomina tą letnią, a nie wiosenną. Ahh wreszcie czuję, że żyję! Jest cudownie! Korzystam z tego i robię dużo zdjęć stylizacji i nie tylko, aby w końcu móc i tutaj wprowadzić wiosnę 🙂 Właśnie dziś chciałam pokazać tu zdjęcia jednego z moich kwietniowych strojów. Połączenie, które jest wpisane w mój styl od dawna i które wybieram na co dzień, do pracy, na zakupy, na spacer. W kwietniu dość często nosiłam trencze, a zwłaszcza ten jasny, który towarzyszy mi od zeszłego roku. Wstyd się przyznać, ale kupiłam go w dziecięcym sklepie! No cóż, kiedy wybierałyśmy z mamą rzeczy dla mojej młodszej siostry, ten przeceniony na 50zł płaszczyk z rozmiarem 164cm na metce tak mi się spodobał, że nie mogłam bez niego wyjść! W dniu w którym robione były zdjęcia pogoda była piękna, było słonecznie, ciepło, ale i nieco wietrznie. Choć raz trzeba było ściągać płaszcz, a raz zakładać, to i tak było niemal idealnie! Takie lato w kwietniu! 🙂 Pod płaszczem miałam białą bluzkę z koronkową wstawką. Ją też znalazłam na promocji, ale w Pepco! bluzka-Pepco | spodnie-Hollister (secondhand) | torebka-secondhand | buty-H&M | chustka-Inspired Miałam naprawdę dużo zdjęć z tamtego dnia, które mi się podobały, ciężko było mi wybrać, więc pomyślałam, że zrobię wpis w nieco innej oprawie niż zwykle. Jak Wam się podoba? 🙂
czy instagram wygryzł blogi? moje obserwacje
Witajcie! Na początku marca postanowiłam sobie, że znów zacznę regularnie pisać i nadrobię zaległości w blogowaniu, ale na trochę od tego odbiegłam. Powodów jest kilka, a o części z nich po krótce dziś napiszę. Zacznę od tytułu wpisu, no właśnie, czy instagram wygryzł blogi? Jak myślicie? Według mnie w pewnym stopniu tak się stało. Ostatnio zastanawiałam się nad tym czy blogowanie ma jeszcze jakiś sens. Z moich obserwacji wynika, że teraz, gdy nadeszła era smartfonów częściej zaglądamy na instagram, niż na blogi. Nic dziwnego, telefon mamy zawsze pod ręką, aplikacja jest do tych urządzeń przystosowana, zdjęcia i posty są przejrzyste, na szybko można sprawdzić co nowego słychać u osób, które obserwujemy, tak samo szybko to my możemy coś opublikować. Stylizację dnia, poranną kawę czy ulubiony kosmetyk, dwa zdania pod zdjęciem i gotowe. A blogi? Na nie trzeba poświęcić więcej czasu, którego często nie mamy. Zarówno na tworzenie zdjęć, tekstu jak i na samo ich przeglądanie i śledzenie. Żyjemy coraz szybciej, a więc czy warto pisać bloga, kiedy wszystkim się spieszy? Jeśli tak, to jak ma wyglądać blog, aby zarówno twórca, jak i odbiorca byli zadowoleni? Zaczęły nasuwać mi kolejne się pytania.. Jak często zaglądacie na mojego bloga? Na inne blogi? Czy w ogóle jeszcze je czytacie? Czy wolicie zajrzeć na instagram i przesunięciem jednego palca zobaczyć nowe posty z różnych profili? instagram @ankyls Podejrzewam, że mój stary system pisania postów nie do końca był taki zły. Jak tak dłużej pomyślę to teraz, w tym czasie mógłby sprawdzić się bardziej niż kiedykolwiek. Kilka zdjęć, krótki opis, czasem coś obszerniejszego. Ale znów nasuwa się pytanie, czy warto to robić i poświęcać swój wolny czas skoro sporo osób z blogów przerzuciło się na topowe social media? Jak zorganizować bloga, aby z łatwością się go czytało nie tylko w domu przed laptopem, ale również na telefonie? Im więcej o tym myślę tym trudniej znaleźć mi rozwiązanie. Jednak nadal będę prowadzić bloga, bo pomimo braku dużej ilości wolnego czasu lubię blogować, pisać teksty, a przede wszystkim tworzyć pod nie zdjęcia, albo na odwrót. Muszę po prostu znów zmodyfikować szablon i treści, odrobinę dostosować do obecnych trendów, ale żeby wciąż było po mojemu. Bardzo mi pomożecie, jeśli odpowiecie na któreś z powyższych pytań. To na pewno mi ułatwi pracę nad blogiem! Do zobaczenia wkrótce!
Wielkanoc
Witajcie! I już mamy kolejne święta! Wielkanoc nadeszła tak szybko! Znów mamy okazję, aby spędzić czas z najbliższymi, przy wspólnym śniadaniu, obiedzie czy deserze. Choć u mnie przygotowania do Świąt Wielkanocnych są luźniejsze to jednak kilka rzeczy należało zrobić, aby dziś móc świętować przy stole. Jedynie ubolewam nad tym, że pogoda kolejny raz nie dopisuje, brakuje promieni słońca i śpiewu ptaków, ale dobrze, że chociaż śniegu już nie ma! Tegoroczną Wielkanoc spędzam głównie poza domem, u rodziny, u narzeczonego. Także, jak zwykle jestem w rozjazdach. Ale takie uroki wszelkiego rodzaju świąt. Tam obiad, tu kawa i tak od miejsca do miejsca. Ciekawa jestem jak Wy spędzacie te święta? W domu? U rodziny? A może gdzieś w podróży? 🙂 W każdym razie, pomimo nieprzyjemnej aury za oknem, życzę Wszystkim wesołych Świąt Wielkanocnych! Smacznego jajka i mokrego dyngusa! 🙂
stylizacja / czerń i biel
Wpadam tutaj z prawdopodobnie już ostatnią stylizacją w zimowej scenerii! Choć biała zima bywa urokliwa, to mam nadzieję, że definitywnie już odejdzie, a po śniegu nie będzie żadnego śladu. Zostanie jednie na zdjęciach! Tamtego dnia miałam na sobie wełniany płaszcz i szalik, biały sweter z wiązaniami na rękawach i tregginsy w ciemnoszarym odcieniu. To zestawienie kolorów zdecydowanie górowało u mnie podczas tegorocznej zimy! Kiedyś nie byłam zwolenniczką czarnych ubrań, dodatki owszem, ale ciuchów w tym kolorze miałam naprawdę niewiele. Od pewnego czasu w mojej szafie gości ten czarny płaszcz, który widzicie na zdjęciach i od tamtego momentu zmieniłam podejście do koloru czarnego. Ale zima się kończy, więc i z czarnym kolorem również chciałam się na trochę pożegnać 🙂 płaszcz, szalik-Secondhand | sweter-Romwe | tregginsy-H&M A u Was zima już się skończyła? 🙂
strój na mroźny dzień / sztuczne futro
Witajcie! Zdecydowanie zima w tym roku daje nam popalić. Temperatura potrafi z dnia na dzień spaść kilkanaście kresek poniżej zera, a silny mróz aż szczypie w policzki. Jak wiecie wolę bardziej łagodną wersję zimy, chociażby ze względu na to, że można ubrać się w mniejszą ilość rzeczy bez obawy, że się mocno zmarznie. Ale kiedy mrozy nie odpuszczały, a ja miałam już dość wkładania na siebie kilkunastu ubrań w końcu przekonałam się do… futer. Mam tu na myśli oczywiście futrzane kurtki i płaszcze wyłącznie ze sztucznego, ale gęstego, mocniej zbitego futerka. I właśnie w tym wpisie pokażę mój strój z takim futrzanym płaszczem w roli głównej 🙂 Przekonałam się do takich futerek za sprawą wizyty w secondhandzie, w którym trafiłam na to, które widzicie na zdjęciach. Dłuższe, beżowe o fasonie jaki lubię. Zastanawiałam się nad jego kupnem, bo nigdy wcześniej takiego nie miałam i nie bardzo wiedziałam czy będę wiedziała jak je nosić. Jednak myśl o zimowych mrozach, które wtedy zapowiadano szybko wpłynęła na moją decyzję. I tak o to mam swoje futerko na mroźne dni, które pomimo tego, że jest sztuczne jest bardzo ciepłe! futro, szalik, spodnie-Secondhand | buty-Ugg | torebka-Shein Przyznam, że czuję się w tym futerku jak niedźwiedź, ale to był dobry zakup, bo naprawdę mnie grzeje! Myślę, że jedno takie futro warto mieć w swojej garderobie, jeśli się jest takim zmarzluchem jak ja, a chce się czasem wychodzić na zimowe, leśne spacery 🙂 A Wy lubicie futerka? Macie jakieś w swoich szafach?
początek marca
Witajcie w marcu! Już myślałam, że pożegnałam się z moim przeziębieniem na dobre, a tu nie minęło kilkanaście dni, zaczął się nowy miesiąc i znów mnie rozłożyło. Na szczęście tym razem łagodniej, więc chociaż w miarę normalnie funkcjonuję. Wraz z nowym miesiącem przyszło mi sporo nowych obowiązków, także nie ma czasu na chorowanie pod kołdrą, w ciepłym łóżeczku! No dobra, odbijam to sobie przedłużając poranki i wieczory. Zamiast siedzieć przy biurku zostaję z poduszką i kocem w łóżku! Na marzec zaplanowałam kilka nowości zarówno na blogu jak i w moim sklepie. Jestem w trakcie planowania i ich realizowania. W sklepie już z częścią moich pomysłów wystartowałam, teraz pozostaje mi jeszcze odrobina pracy nad nimi, a jak skończę to od razu biorę się za bloga! Delikatne zmiany w wyglądzie wpisów są już prawie pewne, teraz pozostaje tylko kwestia jakie blogowe szablony są dla Was najwygodniejsze przy przeglądaniu i czytaniu postów? 🙂 A co u Was słychać Kochani? Wszyscy zdrowi? 🙂 Udanego miesiąca!
ootd / beżowy płaszcz
Czas na wpis ze stylizacją! W lutym w końcu udało mi się zrobić trochę zdjęć moich zimowych stylizacji, bo również w tym miesiącu było więcej słonecznych dni, dzięki czemu przyjemniej było wyjść na zewnątrz i przy okazji wziąć ze sobą aparat 🙂 W tym wpisie pokażę jedną z moich stylizacji na co dzień, w moim beżowym płaszczu numer jeden! Mimo iż nie jest aż tak ciepły jak inne moje płaszcze to uwielbiam go nosić ze względu na klasyczny fason i kolor. Ale zapewne nie raz już o tym pisałam. Z racji tego, że jest cieńszy, wybrałam do niego wełniany sweterek i szalik. Postawiłam na czarne dodatki, czyli torebkę i buty, w dodatku bez obcasów. Dawno w takich nie chodziłam! płaszcz-Shein | szalik, torebka, sweterek, spodnie-Secondhand | buty-H&M Lubicie nosić płaszcze zimą? Czy wolicie kurtki? 🙂
Na co zwracam uwagę kupując w lumpeksach
Czytając mojego bloga nie sposób nie zauważyć, że uwielbiam lumpeksy (ba, nawet mam swój własny!). To tak oczywiste i wpisane w tematykę tego bloga, że nie muszę chyba o tym nikomu z Was przypominać. Dlatego w dzisiejszym wpisie chciałam poruszyć kolejny lumpeksowy temat! Dość istotny zresztą. Odkąd zaczęła się moja przygoda z lumpeksami, wciąż uczę się o nich czegoś nowego. Brzmi to zabawnie, ale taka jest prawda. Kiedyś kupując dla siebie rzeczy, brałam ich dziesiątki: bo fajne, bo się przyda, bo ma niespotykany kolor. Nie kierując się żadnym określonym schematem. Wszystko co mi się podobało lądowało w koszyku. Później, kiedy mój styl się nieco unormował, zaczęłam wybierać tylko te ubrania, które spełniały dane kryteria. Postanowiłam zebrać je tutaj i napisać Wam na co zwracam uwagę kupując w lumpeksach! Zacznę od tego, że kiedy przeglądam w lumpeksach wieszaki z ubraniami i trafiam na rzecz, która mi się podoba, zadaję sobie pytanie, czy jest mi potrzebna i wpisuje się w mój styl. Wiadomo, że to jedyna taka rzecz w całym sklepie i drugi raz mogę jej nie spotkać, ale zastanawiam się czy na pewno ją kiedykolwiek założę. Kupuję to, co będę nosić na co dzień, co może przydać mi się na wczasy, albo to co chciałabym spróbować nosić, stwierdzić czy dobrze się w tym czuję i czy do mnie pasuje (ostatnio miałam tak z futrzanym płaszczem). Nie ma co tworzyć list ”must have” przed wejściem do takiego sklepu, bo nigdy nie wiemy na co trafimy, lecz warto odpowiedzieć sobie na pytanie czy potrzebujemy tego konkretnego ciucha, czy fason lub kolor do nas i naszego stylu pasują. Muszą być to też rzeczy pasujące do mojej sylwetki, bo z rozmiarami w lumpeksach bywa różnie. Czasem zdarza się, że za duża rzecz (rozmiar XL) dobrze się na mnie prezentowała, a ta w odpowiedniej dla mnie rozmiarówce (XS/S) źle się układała w ramionach i była za ciasna w biuście. Dlatego zawsze wybieram to co będzie na mnie pasować. Niektóre rozmiary są zaniżone, a niektóre zawyżone. Trzeba o tym pamiętać. Najważniejsze jest też dla mnie to, aby ubranie było w bardzo dobrym lub idealnym stanie, bez widocznych plam, przebarwień dużych zmechaceń czy rozdarć na materiale, dopuszczam jedynie drobne defekty, typu brak guzika czy małe zmechacenie, bo to jest możliwe do naprawienia. Tym bardziej, jeśli pośród setek babcinych bluzeczek z pufkami udawało mi się znaleźć jedną piękną koszulę w kwiaty, której akurat brakowało guzika. Nie rezygnuję z niej z takiego powodu. Nawet mnie to cieszy, że mogę dać jakieś rzeczy drugą szansę, naprawiając ją. Jest jeszcze jedna sprawa, na którą zaczęłam zwracać uwagę, stosunkowo niedawno, bo w momencie, gdy otworzyłam swój secondhand. Gdy zaczęłam go rozwijać, a zainteresowanie rosło, Klientki naprowadziły mnie na coś, na co wcześniej rzadko patrzyłam. Mianowicie na metki ze składem materiału. Teraz coraz częściej to robię, czasem nie kontroluję tego odruchu, gdy przeglądam ubrania z moich dostaw, czy też szperając w jakimś lumpeksie, chwytam za rzecz, a potem patrzę na jej skład materiałowy. Ale nie popadam w obsesję, gównie patrzę na swetry, płaszcze i szale, czasem na bluzki. Wełniany płaszcz, kaszmirowy sweter, bluzka z jedwabiu. Ahh, jestem taka zadowolona, kiedy trafię na takie rzeczy! Tym bardziej, że dobrze wiem ile płaci się za nie w zwykłych sklepach. Dobre materiały, są w cenie i zawsze, gdy znajdę w lumpeksie na rzecz w moim rozmiarze, w moim guście i jeszcze do tego z dobrym składem to mam uśmiech od ucha do ucha, że nie muszę na nią wydać majątku! Podobnymi kryteriami kieruję się działając w moim sklepie. Przeprowadzam selekcję, niektóre ubrania niestety od razu odpadają, inne z marszu lądują na wieszaku, bo są w stanie idealnym, a niektórym staram się dać drugie życie, poświęcając im nieco więcej czasu, zmieniając zdarte guziki, goląc zmechacenia lub piorąc je, aby odzyskały swój blask. To też daje mi swego rodzaju satysfakcję, bo wiem, że w innym lumpeksie tego się nie praktykuje. Ale o tym napiszę osobny post! Koniecznie napiszcie mi na co Wy zwracacie największą uwagę kupując w lumpeksach! Czy jest coś jeszcze? Czy może macie podobnie jak ja? 🙂
Valentine’s Vibes
Walentynki to dzień, który każdego roku obchodzę nieco inaczej, czasem w jakiś szczególny sposób, a czasem zwyczajnie, ale zawsze spędzam go z tą bliską mi osobą. Jednak jestem zdania, że miłość powinno okazywać się cały rok, nie tylko tego jednego dnia. Ale każda okazja jest dobra do spędzenia ze sobą czasu, nawet jeśli to oglądanie filmu przy lampce ulubionego wina. Tak spędzone walentynki również mi odpowiadają! Skoro zagościł ten temat, to chciałam pokazać sweter idealny na ten dzień, jeśli spędza się go w podobny sposób jak ja. Dłuższy, cieplejszy, ale z odkrytymi ramionami, ozdobiony delikatną falbanką. I do tego ta barwa. Ahh ta soczysta czerwień! Sweter po prostu idealny na walentynki 🙂 Sweter pochodzi ze sklepu Romwe. A Wy jak zazwyczaj spędzacie walentynki? Wyglądają jak każdy inny dzień, a może jest bardziej romantycznie niż zwykle? 🙂
trochę mnie tu mniej, zamiast więcej
Witajcie, Tak jak wcześniej wspomniałam luty zaczęłam od przeziębienia, które niestety nie chce mi minąć. Ale co poradzić, taki mamy teraz kiepski czas, że dookoła nas wszędzie unoszą się wirusy i łatwo je złapać. Nadal czuję się nieco osłabiona i przede wszystkim nieswoja. Doszłam do wniosku, że muszę to wyleżeć i nawet wybrałam się do lekarza po antybiotyk, pierwszy raz od kilku lat. Muszę przyznać, że chorowanie i równoczesne leżenie w łóżku mi nie wychodzi, nie mogę usiedzieć w jednym miejscu! Ciągle bym coś robiła, pracowała zdalnie, pstrykała zdjęcia, wzięło mnie też na sprzątanie, wszystko na raz, akurat wtedy, gdy powinnam się kurować. Postanowiłam, że przystopuję, bo ileż to można kasłać i smarkać. Przeprosiłam się z lekami, kocami, częściowo odstawiłam obowiązki i próbuję wrócić do pełni sił. Dlatego trochę mnie tu mniej, zamiast więcej. Bez obaw, mój plan na luty wobec bloga jest w realizacji 🙂 bluzka, którą mam na sobie pochodzi z secondhandu Mam nadzieję, że u Was wszystko w porządku, że nie chorujecie, a jeśli, to też życzę zdrówka!
zagarek Daniel Wellington
Witam. Niedawno otrzymałam pewien prezent, który wywołał wielki uśmiech na mojej twarzy! Moja kolekcja tych dodatków jest dość uboga, więc chyba nie muszę pisać jak bardzo mnie ucieszył… mój nowy zegarek?! 🙂 Zegarek marki Daniel Wellington, model Classic Petite Melrose. To piękny, delikatny i kobiecy zegarek w kolorze różowego złota, z białą tarczą i plecionym, regulowanym paskiem. Jego klasyczny wygląda sprawia, że pasuje do każdej stylizacji. Świetnie sprawdza się jako dodatek, który dodaje elegancji i może zastąpić bransoletki. Myślę, że nie tylko my, kobiety uwielbiamy ten rodzaj dodatków. Dlatego mam dla Wszystkich (nawet facetów!) kod rabatowy -15% do wykorzystania na zegarki tej marki! Hasło to: ankyls i jest ważne do 15.02.2018r. Sprawdźcie jakie inne zegarki znajdują się w ofercie (tutaj). Już niedługo walentynki, więc może zegarki dla dwojga nie byłyby złym pomysłem na prezent? 🙂 Ten zegarek zdecydowanie stał się moim ulubieńcem! Jest idealny! Lubicie nosić zegarki? Jakie zegarki wolicie? 🙂
luty, krótki i intensywny miesiąc
Witajcie! Jak fajnie, że już mamy luty. Cieszę się na ten miesiąc, bo wydaje mi się, że będzie dla mnie lepszy od poprzedniego. W ubiegłym miesiącu starałam się uporządkować kilka spraw (do tej pory to robię, ale jestem już na finiszu) przez co nie mogłam zająć się wszystkim co sobie zaplanowałam. Wiecie jak to jest jak zaprzątamy sobie czymś głowę i trudno skupić się na tym, na czym byśmy woleli. Ale nie ma tego złego! Nowy miesiąc zapowiada się fajniej. Luty, choć jest krótki to będzie dla mnie intensywnym miesiącem i wcale nie mówię tutaj tylko o pracy. Wręcz przeciwnie, chodzi mi również o inne zajęcia, bardziej hobbystyczne, robienie zdjęć, oglądanie filmów, a przede wszystkim blogowanie. Ogólnie ten nowy miesiąc zaczęłam od przeziębienia. Kicham, kaszlę, ale jestem jakoś nadzwyczaj pełna chęci do działania. Luty może okazać się dla mnie przełomowym miesiącem w pewnych kwestiach związanych z tym co robię i może dlatego czuję się taka podekscytowana. Mogę nawet zdradzić jeden sekret… pracuję nad nowym wyglądem bloga! Co prawda minie jeszcze trochę czasu zanim go przedstawię, a pisanie o codzienności, powinno znów stać się dla mnie łatwiejsze. A swoją drogą jakie wpisy chcielibyście tutaj poczytać w lutym? Przy dobrej kawie, o poranku, bądź przy herbacie wieczorem. Mam kilka postów w wersjach roboczych, także nie zdziwcie się jeśli w lutym będę publikować wpisy z datą wstecz, albo jakieś dotyczące tego co ostatnio obejrzałam, co kupiłam, gdzie byłam i jaką dobrą kawę piłam 🙂 Kończę na dziś, zostawiam zdjęcia z namiastką upragnionej wiosny, do której jeszcze daleko, biorę leki i dalej się kuruję! Muszę szybko wyzdrowieć, bo czeka mnie dużo fajnego do zrobienia w tym miesiącu! A jakie Wy macie plany na luty? 🙂
vintage casual / pogodny dzień nad wodą
Witam! Tegoroczna zima zdecydowanie nie potrafi się zdecydować czy bardziej jest zimą, jesienią czy też wiosną. Wszystkiego po trochu. Akurat dziś mieliśmy dość słoneczną pogodę! Chciałam pokazać stylizację, której zdjęcia zostały zrobione nad wodą. Ahh, to było takie odprężające móc posiedzieć w promieniach słońca przy rzece, mogłabym nawet napisać, że poczułam się jak wczesną wiosną, do której niestety jeszcze daleko. Butelkowy płaszcz, który miałam na sobie, tej zimy jest moim ulubionym! Oversizowy fason pozwala mi pod spód włożyć więcej warstw ubrań (tak już o tym pisałam, wiecznie mi zimno!), w dodatku jego kolor jest piękny, a i najważniejsze-jest wełniany. Szalik, który wybrałam do tego stroju również jest z wełny i mimo jego małego rozmiaru mocno grzeje w szyję 🙂 Moją stylizacją wbiłam się nieco w styl vintage, który również lubię i czasem praktykuję. Choć nie zawsze siebie w nim widzę, to jednak w przypadku zimowych stylizacji najbardziej do mnie przemawia 🙂 I na koniec dodam, że wszystko oprócz butów pochodzi z secondhandów! Dokładnie tak! Myślę, że ten strój, czyli: płaszcz, torebka (której nie widać), bluzka, szalik, spodnie i pasek nie przekroczyłby kwoty 50zł!
wspomnienia z podróży 2017
Hej! Wczoraj na moim kanale na YouTube pojawiło się nowe video! Postanowiłam zebrać moje wspomnienia z podróży z ubiegłego roku i o nich trochę opowiedzieć, a także zobrazować filmikami. Wybrałam te najfajniejsze dla mnie wyjazdy, z których w większości mogliście też oglądać fotorelacje na blogu. Ale wiadomo video to zupełnie inna sprawa, dlatego zapraszam do oglądania! 🙂 Dajcie znać czy podobają Wam się takie filmiki o podróżach!
to już 8 lat bloga!
Witajcie! Dziś jest szczególny dzień dla mojego bloga, a także i dla mnie, ponieważ mój blog ma już 8 lat! Jak tak o tym pomyślałam to z jednej strony poczułam się jakoś staro, a z drugiej widzę, że ten blog w pewnym stopniu dorasta razem ze mną. Cieszę się, że podjęłam decyzję o założeniu bloga te 8 lat temu, ponieważ teraz w każdej chwili mogę wrócić do dawnych wpisów i poczytać o tym co kiedyś robiłam, albo zobaczyć jak wyglądałam kilka lat temu i jak zmienił się mój gust! Blogowanie dało (i daje) mi naprawdę sporo frajdy! Moje miejsce w sieci istnieje już tyle czasu, a ja nadal nie potrafię ukierunkować się na jednolitą stylistkę bloga czy to w pisaniu czy fotografii. Podziwiam osoby, których blogi wyglądają tak niesamowicie spójnie, na przykład za sprawą nieskazitelnej estetyki zdjęć, a także ogólnego stylu wszystkich wpisów. Mogłabym nawet napisać, że od pewnego czasu popadam w kompleksy patrząc na takie blogi, bo widzę jak dużo brakuje mojemu. Mimo wszystko wciąż próbuję, staram się powoli rozwijać w moim własnym stylu blogowania i choć momentami bywam zniechęcona to się nie poddaję. Czuję się zobowiązana po tylu latach blogowania. Nie mogę tak po prostu przestać tu pisać i przede wszystkim przestać być sobą na blogu. Dlatego będę pisać dalej i po mojemu. Chciałabym, żeby ten blog był takim przytulnym miejscem, do którego zagląda się jak do kawiarni, żeby porozmawiać ze znajomą przy dobrej kawie, o tym co słychać, co ostatnio kupiła w sklepie, gdzie była na wczasach, jak spędziła zeszły weekend czy jakie kosmetyki lub filmy poleca. Miło mi, że niektórzy rzeczywiście w taki sposób traktują mój blog i zostawiają kilka zdań pod wpisami. Dziękuję, że jesteście częścią tego miejsca! Będę starała się zorganizować na prowadzenie bloga więcej czasu, aby tętnił życiem tak jak kilka lat wstecz i mam nadzieję, że Wy mi też odrobinę w tym pomożecie! Koniecznie napiszcie komentarz: o czym najchętniej czytacie na moim blogu, jakie zdjęcia lubicie oglądać, jakie wpisy chcielibyście zobaczyć? 🙂
na zimowy spacer
Cześć! W końcu doczekałam się śniegu i można powiedzieć namiastki prawdziwej zimy. To do mnie nie podobne, że tak cieszyłam się na te zimowe widoki za oknem, bo generalnie nie znoszę tego chłodu jaki niestety towarzyszy zimie. I jeszcze to zakładanie na siebie wielu warstw ubrań, a i tak cała się trzęsę na myśl o tym jak muszę wyjść z domu. Mimo wszystko zrobiło mi się przyjemniej, kiedy zobaczyłam śnieg. Szarobura sceneria stała się taka jasna i przyjemna dla oka, że aż nie mogłam nie wyjść na krótki spacer do lasu. Oczywiście ubierając się tak jak na zimowy spacer po lesie przystało. Czyli nic szczególnego, ale cieplejszego! Zima to dla mnie czas, kiedy totalnie nie potrafię się jakoś ciekawiej ubrać. Jestem zmarzluchem do potęgi i zawsze ciężko mi się wyszykować. Moja wyobraźnia co do strojów staje się taka ograniczona, że stojąc przed szafą widzę tylko gruby sweter i spodnie, pod które wkładam jeszcze inne warstwy ubrań, z założeniem, że im grubiej tym mniej zmarznę. Jestem tym taka zirytowana, ale myślę, że nie tylko ja 🙂 Na zdjęciach w tym wpisie miałam na sobie kurtkę z Zary (trochę przypominającą płaszczyk) z wełną w składzie, z znalazłam ją w secondhandzie. Pod spodem mam sweter z golfem i warkoczami na przodzie. Tak jak wspominałam uwielbiam zakładać takie swetry zimą! Do tego wybrałam jeansy z Shein, a także buty Emu, które już mocno zniszczyłam, ale na leśne spacery są idealne. U Was też tak zimowo za oknem? 🙂
swetry z warkoczami
Hej! Dziś przygotowałam wpis o mojej ulubionej części garderoby zimą, mowa o swetrach. Swetry różnego rodzaju zajmują prawię połowę moich półek, większość z nich jest grubych, idealnych na chłodne dni. No cóż, żyjemy w kraju, w którym bez swetrów się nie obejdzie, czy to zimą czy latem, pogoda jest tak zróżnicowana, że zawsze warto mieć jakiś sweter na wierzchu. A jeszcze jak ktoś jest takim zmarzluchem jak ja to już w ogóle 🙂 Bardziej wolę swetry przez głowę, bo zdecydowanie szybciej i łatwiej mi do nich coś dobrać. Jesienią i zimą lubię zakładać te z grubszymi splotami i z tak zwanymi warkoczami. Właśnie muszę rozejrzeć się za jakimś nowym! Poniżej wybrałam kilka swetrów z warkoczami w kolorach, które według mnie pasują na różne pory roku! Ja najczęściej noszę jasne swetry lub beżowe, nie brakuje u mnie też bordowych/burgundowych, zwłaszcza zimą. 1. Jasny sweter 2. Miedziany sweter 3. Sweter z golfem 4. Burgundowy sweter Wolicie swetry z warkoczami czy gładkie? 🙂 Koniecznie dajcie znać czy podobają Wam się tego typu wpisy!
w przerwie od pracy
Hej! Co u Was? Jak Wam mijają ostatnie dni? U mnie po staremu, choć chciałabym móc powiedzieć, że po nowemu, ale niestety nic szczególnego się nie dzieje, w dodatku znów dopadł mnie pech i przez to ogólne zniechęcenie do wszystkiego, ale na szczęście coraz lepiej idzie mi walka z tymi utrapieniami! Kolejny raz dochodzę do wniosku, że nie ma nic lepszego jak zajęcie głowy czymś innym i wyjście z czterech ścian. Godzinka w kawiarni, pyszny koktajl i latte w przerwie od pracy to dla mnie najlepsza opcja na poprawę samopoczucia, a nawet i całego dnia. Taka miła odskocznia i przerwa w codziennej rutynie 🙂 Najważniejsze by w gorszych chwilach znaleźć w sobie pogodę ducha i kogoś kto ją podziela. Do tego jeszcze kawka i od razu zły humor mija! Chyba wiecie o co chodzi 😉 Przesyłam Wam uściski i do zobaczenia!
the best of 2017
Witajcie! W ubiegłym roku mocno zaniedbałam bloga, przez co przepadło mi wiele tematów i zdjęć, które chciałam tu pokazać, a jednak mi się nie udało (może to nadrobię?). Niektóre z nich uwieczniały ważne dla mnie chwile z mojego życia, a tymi zawsze się tutaj dzieliłam. Jednak w pewnym momencie z bloga trochę przerzuciłam się na instagrama i to tam udało mi się zachować nieco więcej takich ważnych i miłych dla mnie momentów. Zebrałam zdjęcia, które je przedstawiają i teraz umieszczę je w jednym wpisie! Oto moje najlepsze wspomnienia z 2017 🙂 STYCZEŃ Zaczęliśmy od pobudki we Wrocławiu, spędziliśmy tam Sylwestra i Nowy Rok. To była moja druga wizyta w tym mieście, było całkiem fajnie, choć trafiliśmy na bardzo chłodne dni i za wiele nie zobaczyliśmy, ale będziemy mieć jeszcze okazję. Jak mi się podobają te wszystkie kolorowe kamienice! Tamtego stycznia mieliśmy naprawdę niezłą zimę! Przymroziło i nasypało śniegu. W końcu czuć było prawdziwą zimę. Nawet pierwszy raz od wielu lat wybrałam się łyżwy i całkiem dobrze szła mi jazda po tej długiej przerwie. Uwielbiam białą zimę, zwłaszcza na zdjęciach (nie czuć zimna, haha), akurat kiedy spadł śnieg razem z moją niezastąpioną Olą wybrałyśmy się na zdjęcia do parku. Ale było pięknie! Wpisy z tamtego dnia (tu i tu). LUTY Razem z moim facetem wybraliśmy się do Warszawy do hotelu Mariott, oboje lubimy wysokie wieżowce, tzn. widoki z wysokości, więc to była dla nas największa atrakcja wyjazdu! Warszawa z góry prezentuje się świetnie. Swoją drogą w lutym stuknęło 5 lat odkąd ze sobą jesteśmy. Kiedy to zleciało? Czas pędzi jak szalony! Tyle wspólnych chwil spędzonych razem 🙂 MARZEC Jeden dzień w marcu był niezwykle ciepły, więc wyskoczyliśmy nad Zalew Sulejowski. Czuliśmy się jak wiosną. Lód topniał, słońce świeciło, do tego woda, plaża. To był fajny, relaksujący dzień (tutaj wpis). W marcu zdarzyło się, że kilka razy byłam w Piotrkowie Tryb. Między innymi, robiliśmy tam zdjęcia do kampanii Niveii w jakiej miałam okazję w małym stopniu brać udział (zobacz stylizację). KWIECIEŃ Na początku kwietnia wybraliśmy się do Kielc, w odwiedziny do znajomych. Pogoda nam tak wyjątkowo dopisała, więc sporo spacerowaliśmy po centrum. Kielce to jedno z moich ulubionych miast! Zobaczcie wpis z tamtego wyjazdu. Kolejne wypady, ale bliższe, bo do Spały i Łodzi, na sesje zdjęciowe. Pierwsza razem z Olą, na szybko testowałyśmy nowy aparat, a zdjęcia trafiły na bloga. Druga sesja, bardziej tematyczna do pracy dyplomowej znajomej z ASP. MAJ I znów wyjazd do pobliskiego miasta, Pabianic. Z pozoru niezbyt atrakcyjne miasto, które jednak posiada kilka klimatycznych miejsc. Jednym z nich jest hotel Fabryka Wełny, który bardzo mi się podobał! W maju słońce świeciło coraz częściej. Ten miesiąc dość przyjemnie mi się kojarzy! Uwielbiam majowe zachody słońca, a zwłaszcza w tym miejscu na poniższym zdjęciu! CZERWIEC To był zdecydowanie najlepszy miesiąc w 2017 roku. Dużo się działo. Ja i Dawid polecieliśmy do Włoch, na wybrzeże Amalfi do pięknego miasteczka Ravello. Zostawiłam tam cząstkę siebie-jeśli tak to mogę ująć. Po prostu zakochałam się w tych widokach i atmosferze. W dodatku wróciłam stamtąd jako narzeczona. Powiedziałam mojemu facetowi ”tak” w najpiękniejszym miejscu jakie mogłam sobie wyobrazić! Wpis o zaręczynach znajdziecie tutaj. Po powrocie z Włoch razem z rodziną poleciałam do Grecji na wyspę Korfu. To był taki typowo wypoczynkowy wyjazd. Całe dnie spędzaliśmy przy basenie lub na plaży, wieczorami spacerowaliśmy po mieście Podczas pobytu na Korfu wybraliśmy się również na rejs. Do tej pory nie opublikowałam wpisów z tamtego wyjazdu, nie wiem jak mogłam do tego dopuścić, ale bardzo możliwe, że to nadrobię, bo szkoda byłoby nie pokazać takiego miejsca! LIPIEC To był miesiąc pełen spacerów, przejażdżek rowerowych i oczywiście grillowania. Po intensywnym czerwcu, nadszedł spokojny lipiec. Jednego dnia przejechałam niemal pół Polski, aby móc z okna auta zobaczyć małe miejscowości w Puszczy Noteckiej, a także przez chwilę posiedzieć nad jeziorem Solecko. Takie podróżowanie też lubię! SIERPIEŃ W sierpniu znów częściej zdarzało mi się odwiedzać Piotrków. A to na sushi z facetam, a to na spotkania ze znajomymi. Znów polubiłam to miasto! Jako, że jestem sierpniowa dziewczyna, a w moje urodziny dopisała pogoda to znów wybraliśmy się na małą wycieczkę. Tym razem Sulejów. Zjedliśmy obiad w klimatycznej restauracji i spacerowaliśmy po terenie Podklasztorza. WRZESIEŃ We wrześniu mój sklep obchodził dwa lata! Na urodziny sklepu również zmieniłam jego lokalizację. To nie była zła decyzja. Dała mi poniekąd nieco więcej możliwości w pracy przy sklepie online. Jeden weekend spędziliśmy w Łodzi. Na nocleg wybraliśmy hotel Andel’s, aby mieć blisko do Manufaktury. Poszliśmy na zakupy, odwiedziliśmy kilka fajnych restauracji, w których było naprawdę dobre jedzenie! PAŹDZIERNIK W październiku udało mi się ponownie odwiedzić Łódź, a także Warszawę. To były kilkugodzinne wypady, ale fajnie było wybrać się tam nawet na trochę i pospacerować po innym mieście niż moje. Szkoda, że złota jesień trwała tak krótko. Było tak pięknie, kiedy liście zrobiły się kolorowe! Jedna z jesiennych stylizacji (tutaj). LISTOPAD To już nieco bardziej ponura wersja jesieni, ta z długimi wieczorami, ale dla mnie był to przytulny czas. Starałam go sobie nieco umilać. Dobra kawka, świece w pokoju. Czasem zdarzyło się gdzieś wybrać. W listopadzie nie działo się nic nadzwyczaj szczególnego, ale niektóre te najzwyklejsze momenty cieszyły mnie najbardziej. Chwila z gazetą, robienie zdjęć, praca przy sklepie, wyjście do kawiarni. GRUDZIEŃ Już na samym początku grudnia spadł śnieg co bardzo mnie ucieszyło! Niestety szybko stopniał. Brakowało mi go na święta, ale dobrze, że chociaż trochę poleżał 🙂 Grudzień jest jednym z moich ulubionych miesięcy, głównie za sprawą świąt. Zdecydowałam się na nagrywanie vlogmasów, aby pokazać tą moją przedświąteczną codzienność (wszystkie vlogi są na moim kanale YT). To było fajne doświadczenie i miło było na koniec roku tak sobie urozmaicić te zwykłe, ale i świąteczne dni 🙂 Ogólnie 2017 nie był dla mnie zbyt dobrym rokiem, z wielu osobistych przyczyn, ale było w nim kilkanaście cudownych i miłych chwil, które udało mi się tutaj pokazać i mniej więcej opisać. Doceniam nawet te najdrobniejsze momenty, które pozwoliły mi się uśmiechać! Jestem wdzięczna za wszystkie te cudowne wspomnienia, jakie przyćmiły te smutniejsze. Oby kolejny rok dał więcej pięknych momentów! A…
Początek Roku, Postanowienia i Bullet Book
Witajcie w Nowym Roku! Jak to zwykle bywa po świątecznych przerwach, człowiekowi ciężko wrócić do normalnej codzienności, pełnej obowiązków i pracy, czasem nawet i do hobbystycznych zajęć nie można się zebrać. To poświąteczne rozleniwienie dopadło i mnie. Teraz próbuję z tym walczyć i od nowego roku po trochu wracam do mojej rutyny, którą zdecydowanie muszę nieco zmienić, a właściwie poprawić. Jeśli tak mogę to ująć. Nie będę pisać, że nowy rok to nowa ja, że czekają mnie wielkie zmiany i mnóstwo planów. Nie, totalnie z tego zrezygnowałam już dawno temu. Wolę robić wszystko stopniowo, nie na hura, bo w moim przypadku takie coś zazwyczaj kończy się niewypałem. Jednak mam kilka postanowień, które są na tyle przyziemne i potrzebne w moim życiu, że na pewno je zrealizuję w tym, nowym roku. Moim najważniejszym postanowieniem jest to, aby w końcu się lepiej zorganizować. Kompletnie nie idzie mi zarządzanie własnym czasem. Albo za szybko mi ucieka jak już wpadnę w wir zajęć, albo odkładam rzeczy do zrobienia, zajmując się czymś innym do tego stopnia, że czas mi po prostu przepada, a obowiązki się przez to tylko mnożą. Zawsze byłam niezorganizowana, to było moją wadą, której nie potrafiłam w sobie zmienić. Odkąd założyłam własny biznes i doszły mi obowiązki z nim związane to niezorganizowanie w niektórych kwestiach się jeszcze pogłębiło. Bo zamiast dobrze zaplanować zajęcia na dane dni to ja jednocześnie prowadziłam sklep, porządkowałam pokój i robiłam zdjęcia na bloga, bez organizacji, w chaosie. Zresztą już kiedyś o tym wspomniałam. Ogólnie moja organizacja czasu i tak już się nieco poprawiła, ale to i tak za mało. Dlatego byłam bardzo zadowolona, że na święta dostałam swego rodzaju kalendarz/planner, który ma za zadanie pomóc mi w lepszej organizacji czasu. Sama okładka wygląda tak zachęcająco, że aż chce się w nim od razu coś zapisać! Mój nowy planner nosi nazwę ”Bullet Book-bądź pięknie zorganizowana”. Jak to fajnie brzmi 🙂 Bullet Book to planner idealny dla kreatywnych osób, które nie lubią sztywnych ramek z konkretnymi datami. Tutaj znajdziemy miejsce na zapiski pomysłów, planów, zadań na dany dzień lub tydzień, fajne cytaty, rysunki. Każda strona jest bardzo fajnie zrobiona, co dodatkowo pobudza wyobraźnię. Nic tylko brać kolorowe cienkopisy i od razu planować tydzień po tygodniu! Na koniec chciałam jeszcze napisać o kolejnym postanowieniu. Otóż, postanowiłam, że znów będę regularnie blogować i może nawet nagrywać różne vlogi, ale bez presji czasu. Kiedy będę mogła, kiedy będę mieć wenę, zdjęcia lub video, wtedy będę się tutaj pojawiać. Chcę, aby mój blog znów był miejscem, które pozwoli mi jakoś urozmaicić i umilić tą moją, a także Waszą rutynę 🙂 A jak Wasze początki nowego roku? Macie jakieś postanowienia?
Sylwester, Pożegnanie Roku
W końcu nadszedł czas na pożegnanie 2017 roku! Nie wiem kiedy zleciał ten czas, ale cieszę się, że ten rok się już skończy, ponieważ nowy rok jak zwykle zwiastuje coś nowego, a przede wszystkim pojawia się nadzieja, że może być lepiej! I tego Wam życzę na ten nowy rok, niech będzie lepszy od poprzedniego! Poniżej zostawiam kilka zdjęć jakie zrobiłam w ostatni dzień 2017 roku, czyli w Sylwestra oczywiście 🙂 Niech Nowy Rok przyniesie nam jeszcze więcej dobrego! PS. Sylwestra 2017 spędziłam razem z moim facetem, wśród znajomych i mniej znajomych nam osób na małej imprezie organizowanej przez kolegę. Było naprawdę pozytywnie! Fajnie było pogadać, pobawić się i potańczyć z innymi w ten wieczór! A Wy jak spędziliście ostatni dzień roku? 😉
Wesołych Świąt
Witajcie! Moje przygotowania do świąt w tym roku zaczęły się zdecydowanie za późno. Porządki, kupowanie prezentów, robienie dekoracji i do tego inne sprawy, przez które nie zdążyłam nawet zajrzeć na bloga, ale jak wiecie dzielnie nagrywałam vlogi, więc mogliście w inny sposób obserwować moją przedświąteczną codzienność. Dziś wybił 24-ty dzień grudnia i moje vlogowanie dobiegło końca, także wracam z postami 🙂 I przy okazji chciałam Wam życzyć Wesołych Świąt! Dużo radości, zdrowia, pomyślności i miłych chwil w gronie najbliższych! Aby czas świąt był dla Was spokojny i radosny. Pełen ciepła i uśmiechu! Jak spędzacie tegoroczne święta? 🙂
nadal lubię Pottera
Jakiś czas temu dostałam książkę, której byłam niezwykle ciekawa odkąd tylko pojawiła się na sklepowych półkach. Aż żałuję, że wcześniej nie zmotywowałam się do jej czytania! Po tytule wpisu nie trudno domyślić się o jaką książkę może chodzić 🙂 Kiedy w moje ręce trafiła książka ”Harry Potter i Przeklęte Dziecko” zaświeciły mi się oczy, ale i poczułam, że mogę się rozczarować, że sympatia, którą darzyłam wszystkie znane mi wcześniej tomy mogłaby ulec zachwianiu. Harry Potter towarzyszył mi od podstawówki, więc już od wczesnych lat, w miarę na bieżąco czytałam coraz to nowsze części i każda bardzo mi się podobała. O tej wiedziałam, że będzie się różnić, że będzie inaczej napisana, że będzie to coś nowego. Po latach przerwy wróciłam do czytania. Na początku porzuciłam książkę po kilku stronach, nawet nie wiem dlaczego, ale później wróciłam do niej i w miarę możliwości czasowych pochłaniałam stronę po stronie, uśmiechając się przy tym. Mimo, że główni bohaterowie są już inni, Harry z Ronem i Hermioną zeszli trochę na dalszy plan to mogę śmiało stwierdzić, że nadal lubię Pottera, tak jak i jego syna. Książka w formie scenariusza? Dla mnie fajna sprawa, szybko i tak lekko się czyta ten tekst. Przygoda ze zmieniaczem czasu, ciekawa swoją drogą, trzymała w napięciu i bawiła momentami. Jak skończyłam czytać to poczułam niedosyt. Doszłam do wniosku, że brakuje mi ”dziejów” Pottera w tym nieco doroślejszym życiu. Ta książka była moim małym powrotem do dzieciństwa i śmiało mogę napisać, że tak jak inne, ta również mi się podobała 🙂 Jest tu ktoś kto tak jak ja lubi Pottera? Czytaliście te książkę? 🙂
musztardowa spódniczka
Dziś wracam do jesiennych zdjęć, które chciałam pokazać na blogu, a o których prawie zapomniałam! Są to zdjęcia jednej z moich stylizacji 🙂 W tym stroju główną rolę gra musztardowa spódniczka i torebka z motywem kwiatów. Do tego wybrałam beżową górę (sweter i płaszcz) oraz czarny dół. Ta spódniczka z guzikami na przodzie, z zamszowego materiału zdecydowanie należy do moich ulubionych! W dodatku jej kolor jest naprawdę mi się podoba. Można powiedzieć, że tym strojem trochę wtopiłam się w otoczenie. Kolory mojej stylizacji były zbliżone do kolorów roślin w parku! Trochę tęsknię za tymi barwami:) sweter-Secondhand | spódniczka-Romwe | torebka-Atmosphere Jak Wam się podoba ta stylizacja? Lubicie kolor musztardowy? 🙂 PS. Ciężko mi się przerabia zdjęcia na nowej matrycy w laptopie, ponieważ nie jest oryginalna i przez to kolory są przekłamane, a kontrast i gamma to już w ogóle nie są takie jak powinny być. Póki nie skalibruję prawidłowo ekranu, moje zdjęcia na blogu mogą mieć naprawdę kiepskie barwy/jasność itd. Wybaczcie!
krótka wizyta w Warszawie
Hej! Już odzyskałam mojego laptopa, więc mogę nadrobić zaległości w blogowaniu! Naprawdę nie chciałam sobie ich znów robić, ale tym razem to było niezależne ode mnie. No dobra, wróćmy do minionego weekendu! 🙂 W niedzielę miałam okazję pojechać na kilka godzinek do stolicy. Mój facet musiał coś załatwić na swojej uczelni, a że miało to trwać chwilę, to postanowiliśmy, że pojedziemy razem i przy okazji zahaczymy też o jakąś fajną restaurację i gdzieś się przespacerujemy, no po prostu spędzimy czas inaczej niż w zwykły dzień. Pojechaliśmy na ulicę Koszykową. Chcieliśmy zobaczyć Halę Koszyki, o której ostatnio dużo słyszałam. Trafiliśmy w idealnym momencie, ponieważ teraz panuje tam niesamowita, świąteczna atmosfera! Na zewnątrz hali znajduje się nawet mały jarmark bożonarodzeniowy 🙂 Później poszliśmy kawałek dalej, gdzie znajdowała się znaleziona przeze mnie na Instagramie urocza koreańska knajpka o nazwie ”Koreanka”. Jadłam przepyszne Bulgogi! Ta krótka wizyta w Warszawie wprawiła mnie w świetny nastrój! Fajnie było zjeść koreańskie jedzenie i zobaczyć takie ciekawe miejsce jak Hala Koszyki. Chętnie bym się jeszcze tam wybrała! A na koniec zostawiam vlogmas z tamtego weekendu! Zapraszam do oglądania 🙂
vlogmas, czyli moja codzienność
Witam! Co u Was słychać? Do mnie znów wkradła się rutyna, jednak nie na długo, bo zbliżają się święta! Akurat ostatnie dni mijały mi podobnie, ciągle praca, dom, czasem jakieś małe zakupy, ale powoli to się zmienia, ponieważ już zaczęłam się przygotowywać do świąt! To wszystko możecie zobaczyć w serii filmików ”vlogmas”, które staram się wstawiać co dwa dni na mój kanał na Youtube. Vlogmas, czyli moja codzienność, czasem ciekawsza, czasem nudniejsza, mimo wszystko próbuję mniej więcej pokazać jak mija mi każdy przedświąteczny dzień 🙂 Jeśli nie widzieliście ostatnich vlogów to zapraszam do oglądania! Koniecznie napiszcie mi czy lubicie takie filmiki i czy podobają Wam się te, które do tej pory wstawiłam!
mikołajkowe upominki
Hej! Dziś mamy Mikołajki, a więc to idealna okazja, żeby na blogu pojawił się już nieco bardziej świąteczny wpis! Nie wiem jak u Was, ale u mnie i moich najbliższych Mikołajkowe prezenty są raczej symboliczne. Małe drobiazgi, które po prostu sprawią przyjemność i wywołają uśmiech na twarzy 🙂 W tym roku po prezenty wybrałam się do.. Kauflanda. Jako, że ten supermarket znajduje się tuż przy moim sklepie, a czasu miałam niewiele to weszłam właśnie tam. Oferta świątecznych rzeczy jest ogromna, nie wspomnę też o innych produktach. Ale przejdźmy do drobiazgów jakie kupiłam najbliższym 🙂 Dla mojej mamy wybrałam świąteczną świecę, czerwoną o zapachu Spicy Apple (pikantne jabłko). Niech Was nie zmyli nazwa tego zapachu, w rzeczywistości jest obłędny i świecę czuć z daleka! Kosztowała 12,99zł. Myślę, że jest idealna również na prezent świąteczny! A to prezent dla moich mężczyzn, mianowicie dla mojego taty i narzeczonego. Jako, że obaj preferują whisky, która jak wiecie lub nie, w butelkowanej postaci bywa droga, pomyślałam, że fajnym pomysłem będzie sprawienie im whisky w zupełnie innej postaci! Otóż znalazłam ciekawie prezentującą się puszkę Jack’a Daniel’sa, której zawartością jest whisky z colą. Do obu prezentów dorzuciłam również coś słodkiego na przegryzkę 😉 Prezenty mikołajkowe okazały się trafione, wszystkim się podobały! Cieszę się, że sprawiłam bliskim radość 🙂 A Wy jakie prezenty podarowaliście bliskim na Mikołajki? 🙂 PS. Sama sobie też zrobiłam prezent.. niestety pechowy. Niechcący, na koniec dnia zepsułam laptopa. Do tego stopnia, że matryca do niczego się nie nadaje. Także narobiłam sobie i kłopotu i wydatku. Moje tegoroczne Mikołajki minęły pozytywnie, lecz wieczorem mój wspaniały humor legł w gruzach. Mam nadzieję, że chociaż Wam cały dzień minął świetnie!
pierwszy śnieg i vlogmas!
Witajcie! Można powiedzieć, że wraz z początkiem grudnia pojawił się u mnie pierwszy śnieg i pierwszy vlogmas! Niby śnieg (z deszczem) padał już jesienią, ale to się nie liczy, bo nie utrzymał się nawet dnia! A co do nowego vloga to jeśli jeszcze go nie widzieliście to zapraszam do oglądania 🙂 Jednak żeby nie spamować bloga samymi vlogami, pomyślałam, że będę je po prostu podpinać do postów z nimi związanymi, a jak będę mieć możliwość, to któregoś dnia spróbuję zrobić kategorię, w której będą wyświetlać się jedynie same filmiki z mojego kanału na YouTube, a teraz zostawiam kilka pierwszych, zimowych zdjęć! Wracając do pierwszego śniegu to w piątkowy poranek mieliśmy naprawdę piękne widoki. Śnieg pokrył trawę, drzewa i wszystko stało się śnieżnobiałe. Co prawda ten śnieg przysporzył też problemów, przez co nie do końca nas cieszył. Niemal cały piątek nie mieliśmy prądu, nie tylko u mnie tak było, ale i u wielu mieszkańców mojego miasta i okolic. Na szczęście na drugi dzień wszystko wróciło do normy. Co do śniegu, to rzeczywiście całkiem sporo go napadało i mimo tych problemów, to cieszyłam się, że na zewnątrz zrobiło się tak biało. Aż zaczynam żałować, że miałam zbytnio czasu, aby zrobić więcej zdjęć, bo było tak ładnie! A u Was spadł śnieg? Dajcie znać jak podobał Wam się mój pierwszy vlogmas! 🙂
Listopad w zdjęciach
Dziś czas na podsumowanie listopada w zdjęciach z instagrama! Jak tak teraz patrzę to nie udało mi się zrobić ich zbyt wiele telefonem, ale co się dziwić jak w listopadzie aura przestała sprzyjać robieniu fotek. Niemniej jednak wybrałam kilka z nich, aby w skrócie przedstawić ostatni miesiąc! Jak to zwykle bywa, pierwsza połowa miesiąca była dla mnie najbardziej pracowita. W tym czasie wystawiamy najwięcej produktów w sklepie i równoznacznie z tym jest najwięcej zamówień, które trzeba przygotować do wysyłki. W listopadzie w sklepie Inspired największą popularnością cieszyły się oczywiście.. swetry! Znów zaczęłam nosić moje ulubione, wielkie szale w kratkę. Ten z poniższego zdjęcia pochodzi z Shein, mam go od dłuższego czasu i nadal go uwielbiam 🙂 Oprócz niezliczonej ilości kaw, które codziennie piję i często uwieczniam na zdjęciach, w listopadzie popijałam też pyszne herbaty z miodem, a także smoothie: z buraka, jabłuszka, marchewki i pomarańczy. Ale mi smakowało! Ostatnio kiedy wracam do domu, moja Didi cieszy się na mój widok bardziej niż kiedykolwiek. Nie odstępuje mnie na krok i ciągle domaga się głaskania. Taka pocieszna psinka niezwykle poprawia humor w gorszy dzień 🙂 Jedna z moich stylizacji na co dzień, którą uwieczniłam telefonem. Paski zawsze najlepiej współgrają z jeansami! Pod koniec listopada miałam dla siebie trochę więcej czasu. Co zresztą przełożyło się również na mojego bloga. W końcu zaczęłam częściej pisać! A także na spotkania ze znajomymi. Kawa w towarzystwie przyjaciółki – to jest to! Listopad nie był taki zły, ale wyjątkowo drażnił mnie w jednej kwestii. Tak szybko się ściemniało, że zaczęło brakować mi dnia na ogarnięcie wszystkich rzeczy, które powinnam zrobić zanim zajdzie słońce. Przez to wszystko robiłam w pośpiechu, co chwila spoglądając na zegarek. I pomyśleć, że to początek.. Piszcie co u Was słychać! Jak Wam minął listopad? I koniecznie zostawiajcie w komentarzach swoje loginy na Instagramie 🙂
Daily Vlog: Kawiarnia, Małe Zakupy, Gotowanie
Hej! Dzisiaj przychodzę do Was z nowym video dotyczącym mojej codzienności. Postanowiłam, że częściowo wrócę do nagrywania tego typu filmików. Co Wy na to? Daily vlog, który dziś zobaczycie nagrałam w ostatnie dwa dni listopada. Niestety nie mogłam, go wczoraj opublikować, ponieważ nie mieliśmy prądu przez cały dzień. Dopiero późnym wieczorem udało mi się wgrać video, a dziś wstawić tutaj. Jak zwykle coś musiało pokrzyżować moje plany, ale tak to już jest. Tak czy siak, wracam po dłuższej przerwie w nagrywaniu, mam nadzieję, że nie wyszło mi to bardzo źle i będzie Wam się dobrze oglądało tą moją codzienność 🙂 A Jak Wam minęły ostatnie dni listopada? Spadł u Was śnieg?
spotkanie w kawiarni
Hej! Co u Was? Mi w końcu udaje się wygospodarować trochę więcej czasu dla siebie i znajomych. Właśnie wczoraj udało mi się spotkać z moją przyjaciółką, Martyną. Ostatnio kompletnie nie mogę się z nikim zgrać na jakiekolwiek wyjście na miasto. Jak fajnie było razem gdzieś wyskoczyć, pogadać i oderwać się od pracy! Umówiłyśmy się na kawę w jednej z nowszych kawiarni w moim mieście, a zarazem w kawiarni, która zastąpiła moją ulubioną Euforię (jeśli obserwujecie mój blog od dawna to na pewno ją znacie). Niestety została zlikwidowana i jest mi z tego powodu nieco smutno, bo bardzo lubiłam jej klimat, ale dobrze, że w tym miejscu powstała inna. Nowa kawiarnia ”Sploty” również mi się spodobała, choć jej wystrój zdecydowanie różni się od poprzedniej, stonowane kolory, retro fotele. Podoba mi się 🙂 Ale najważniejsze, że mają dobrą kawę do której można zjeść jakieś dobre ciacho 🙂 To było miłe spotkanie, w dodatku w fajnym miejscu 🙂
jesienna stylizacja
Wpadam tutaj z kolejną stylizacją z cieplejszych, październikowych dni! Ahh, patrzę na zdjęcia i ciągle ubolewam nad tym, że jesień w naszym kraju nie może tak wyglądać przez cały jej czas trwania. Ale przejdźmy do stroju 🙂 To jedna z tych stylizacji, które od dawna pojawiały się na blogu. Mój gust co do takiego połączenia chyba nigdy się nie zmieni! Miałam na sobie jasną kurtkę jeansową, do tego kremową bluzkę boho i jeansy. Uwielbiam łączyć jeans z kremowym. Zdecydowanie! Tak sobie myślę, że byłoby fajnie, gdyby jesienią było więcej takich dni ciepłych dni, w które nie trzeba nosić grubych swetrów i płaszczy, a jedynie bluzkę i kurtkę jeansową 🙂 kurtka, bluzka-Shein | spodnie-C&A | buty-Deichmann Jak Wam się podoba ta jesienna stylizacja? 🙂
Black Friday by Inspired
W tym wpisie chciałam Wam pokazać jesienną stylizację częściowo stworzoną z ubrań dostępnych w secondhandzie Inspired. Często pokazuję się w rzeczach, które znalazłam w różnych lumpeksach, a rzadko w tych, które są w moim własnym. Może czas to zmienić? Co Wy na to? 🙂 Jeśli chodzi o mój strój to miałam na sobie czarny, wełniany golf, a do tego jeansowe spodnie (te akurat są moje) i beżowy kożuszek. Chętnie bym sobie go zostawiła, ale niestety jest na mnie odrobinę za mały. Kolor jak i fason bardzo mi się podoba, w sumie to lubię takie kurtki. wełniany golf | beżowy kożuszek | jeansowe spodnie Swoją drogą zauważyłam, że coraz więcej trendów przychodzi do nas z zachodu ze zdwojoną siłą. Jak w ubiegłym roku zaczęłam ledwo dostrzegać wyprzedaże z okazji Black Friday, tak teraz widzę je wszędzie! No właśnie, poprzednim razem zrobiłam na próbę taką małą promocję w moim sklepie, a teraz zdecydowałam się wprowadzić większy rabat na cały asortyment. Do tego kod rabatowy będzie działał jeszcze w niedzielę 🙂 Black Friday by Inspired. A Wy ustrzeliliście jakieś okazje w Czarny Piątek? 🙂
przyjemne z pożytecznym, czyli jesienna równowaga
Witajcie! W tym tygodniu mam nieco mniej pracy niż przewidywałam, co zdecydowanie mnie cieszy, bo mogę odetchnąć przed gorączką jaka zacznie się w grudniu i zająć się lżejszymi sprawami, które od tygodni przekładałam. Dziś wróciłam do domu o dwie godziny wcześniej niż zazwyczaj, więc mogłam usiąść z gazetą, laptopem i na spokojnie zacząć przeglądać strony ze zdjęciami i pomysłami, które posłużą mi jako inspiracje. To zawsze ułatwia mi pracę przy moim sklepie. Do tego popołudniowa kawa, trochę świec i jest idealnie! W takich krótkich, małych chwilach, czuję, że łapię jesienną równowagę. Po części zajmuję się pracą, przeglądając ciekawe zdjęcia, w międzyczasie przerabiając swoje, do tego popijam kawę Inkę wzbogaconą o magnez, którego niedobór ostatnio mocno odczuwałam. O tak, przyjemne z pożytecznym, to ja lubię 🙂 Kawa to nieodłączny element mojego codziennego życia. Lubię jej smak i aromat, lubię próbować różnych kaw, tych z kofeiną jak i bez, to takie moje małe uzależnienie! Rano popijam mocną, zwykłą kawę, a popołudniem lekką Inkę Magne. Odkryłam też, że to jedyna kawa, którą bez wahania mogę pić w połączeniu z mlekiem. Ale mimo to pozostaję wierna czarnej barwie 🙂 Późne popołudnie spędziłam dość przyjemnie, a teraz wracam do domowych obowiązków, ale mam tyle energii, że bez problemu się z nimi dziś uporam! Dawno nie miałam takiego dobrego samopoczucia jesienią! A Wy załapaliście jesienną równowagę? 🙂 #przyjemnezpozytecznym #kawainka
niedzielny wieczór
Hej! Weekend minął mi zdecydowanie za szybko, zresztą zawsze tak jest! To były nieco leniwe dni, ale w niedzielny wieczór razem z moim facetem postanowiliśmy przerwać leniuchowanie i wybrać się do Piotrkowa. Dobrze jest się oderwać od rutyny i choć raz w tygodniu wyskoczyć gdzieś poza dom. Na chwilę weszliśmy do galerii, żeby sprawdzić jeden model aparatu, a później pojechaliśmy na Piotrkowski Rynek. Ale było zimno! Jak ja lubię ten klimat wieczorową porą jaki panuje w naszych polskich miastach. Barwa światła bijącego z latarni przynosi na myśl kolory jesieni i od razu aura na zewnątrz robi się taka jakby.. przytulniejsza 🙂 Często piszę, że odwiedzam Piotrków, a jednym z głównych powodów moich wizyt tam jest restauracja sushi, którą uwielbiam odwiedzać. I tym razem było podobnie. Knajpka znajduje się właśnie na Piotrkowskim Rynku. Ostatnio oprócz sushi, ja i Dawid zamawiamy też różne zupy. Pokochaliśmy ramen! Idealna zupa na chłodne dni! Powolutku wracam do przedstawiania mojej codzienności, wyszłam z wprawy, ale obiecuję poprawę 🙂 A Wam jak minął weekend i niedzielny wieczór?
ulubione ubrania na jesień
W dzisiejszym wpisie chciałam pokazać rzeczy, po które sięgam najczęściej podczas tegorocznej jesieni. Oczywiście nie chodzi tylko o te konkretne ze zdjęć, te mają na celu dać ogólny zarys. Przy okazji pokażę stylizację stworzoną, właśnie z tych przykładowych ubrań 🙂 Sweter, koszula i ciemne spodnie. Takie zestawienie wybieram najchętniej, w dodatku jest moim ulubionym na jesień. Jako, że nie potrafię nosić samych bluzek pod płaszczem, bo jestem totalnym zmarźluchem to zawsze wybieram też sweter i właściwie najczęściej jest to ten wkładany przez głowę. Ostatnio ciemne spodnie towarzyszą mi niemal każdego dnia. Uparłam się na nie i koniec. Wcześniej bardzo rzadko takie nosiłam to teraz nadrabiam. W każdym razie, pasują prawie do wszystkiego co zakładam jesienią, a najważniejsze, do jasnych swetrów, więc jak ich nie nadużywać? 🙂 Sweter, który mam na sobie należy do moich ulubieńców i jest w mojej szafie od dłuższego czasu. Lubię jego kolor, splot i fason oversize. Nie jest gruby, a w składzie ma wiskozę, a nawet odrobinę wełny i angory. Jest przyjemny w dotyku. Dobrze mi się go nosi! Żeby stylizacje ze swetrami nie były wciąż takie same, urozmaicam koszulami, które wkładam pod spód. Niedawno znalazłam idealną, kremową z kołnierzykiem, który w dodatku jest ozdobiony haftem. Jest naprawdę piękna i bardzo ją lubię! Świetnie pasuje do wielu moich swetrów. Chyba nikogo nie zdziwi jak napisze, że ubrania z tego wpisu pochodzą z secondhandów? Podobne rzeczy czasem trafiają się również w Inspired, więc zapraszam do obserwacji strony 🙂 A Wy lubicie łączyć swetry z koszulami?
czerwona sukienka
Hej! Dziś chciałam wstawić tutaj trochę nieopublikowanych zdjęć jednej z moich październikowych stylizacji. Mieliśmy wtedy bardzo pogodny dzień, należący do nielicznych tej jesieni. Tamtego dnia pozwoliłam sobie na zwiewną sukienkę w kolorze czerwonym z printem w drobne kwiatuszki i kurtkę jeansową 🙂 kurtka, sukienka-Shein | buty-Deichmann | torebka-tutaj Ahh, miło było wrócić myślami do tamtego słonecznego dnia. Szkoda, że teraz jest za zimno na takie stylizacje! Chyba, że wzbogacimy je o grube rajstopy i ciepły płaszcz 🙂
cierpliwość nie zawsze popłaca
Ostatni tydzień był dla mnie dość ciężki, a piątek nie przyniósł mi radości z nadchodzącego weekendu, a wręcz przeciwnie dał mi niesamowicie popalić pod wieloma względami. Zaczynając od świątecznych kierowców (bo przecież trzeba zrobić wielkie zakupy na jeden dzień wolnego od handlu!), ludzi, którzy niby są bliscy, a w praniu wyszło na to, że nie można na nich liczyć, a kończąc na chorowaniu, które akurat wczoraj się znacznie nasiliło i niemal zwaliło z nóg. Do tego jeszcze kilka drobnych, irytujących spraw. W końcu się rozpłakałam, przeklinałam pod nosem, myślałam, że oszaleję. Na szczęście, kiedy tak siedziałam sama w pracy moje znajome złożyły mi wizytę i poprzez rozmowę dałam upust swojej frustracji. Poczułam się lepiej. Musiałam to z siebie wyrzucić. Zdecydowanie sobie ponarzekałam, ale takie jest właśnie życie. Jednego dnia ostro może nam dokopać i ważne, żeby się nie załamywać na drugi. Piszę o tym, ponieważ to dotyczy każdego z nas. Zauważyłam, że stałam się bardzo cierpliwa w niektórych kwestiach, za to w innych totalnie łatwo mnie zirytować, dajmy na to podczas jazdy autem. Nie należę do cierpliwych kierowców. Jednak w przypadku pracy, rozmów z innymi, podczas czekania na kogoś raczej jestem cierpliwa. Uświadomiłam sobie, że cierpliwość nie zawsze jest dobra. Dokładnie. Czasem trzeba szybko zawalczyć o swoje, a nie cierpliwie przyglądać się sytuacji, która właśnie jednego dnia może totalnie wszystko zburzyć. W życiu, w pracy, nawet w blogowaniu. Cierpliwość jest dobrą cechą, jednak niekiedy lepiej jest działać szybko. Tak jak napisanie posta na fanpage’u, miałam tą myśl w głowie od kilku miesięcy, czekałam, myślałam, że może tak ma być.. ale przez całą wczorajszą aurę stwierdziłam, że w końcu to napiszę. I proszę, nagle się pojawiliście na blogu, w tym trudnym dla mnie momencie pokazaliście, że jesteście! Nie spodziewałam się tego. Na mojej twarzy nadal maluje się uśmiech, że widzę kilkanaście komentarzy od Czytelników, za którymi się naprawdę stęskniłam. To samo muszę zrobić w pewnych sferach związanych z moim życiem. Koniec z taką cierpliwością i przyglądaniem się, czekaniem na samoistny rozwój sytuacji. Choć mówi się, że cierpliwość popłaca. Ale widać czasem trzeba odpuścić. No dobra, pozostaje mi jeszcze tylko cierpliwie czekanie na wiosnę, jakoś to będę musiała wytrzymać 🙂 W tej chwili cieszę się, że mogę i tutaj się ”wygadać”. To sprawia, że czuję się o pół tony lżejsza! 🙂 A jak jest u Was z cierpliwością?
październik w zdjęciach
Pewnie powtórzę się kolejny raz, ale kompletnie nie wiem kiedy zleciał mi poprzedni miesiąc! Październik należy do moich ulubieńców i w tym roku również mnie nie zawiódł. Szkoda tylko, że nie było więcej pogodnych dni, które napędzały do działania! Dobra, czas na październikowe instafotki! Październik na dobre otworzył sezon na swetry! Moje stroje są tak bardzo zwykłe i przewidywalne, kiedy nadchodzą chłodniejsze dni, ale co poradzę, że ze mnie zmarźluch! Kwestia wspólnego mieszkania z moim narzeczonym nadal jest nieroztrzygnięta, więc wciąż pozostaje nam dojeżdżanie do siebie nawzajem, kiedy tylko czas na to pozwala. To bywa dość uciążliwe, ale częściowo jest to dobre dla nas, bo każde spotkanie sprawia jeszcze większą radość! 🙂 W ogródku mojego faceta mamy jeszcze w październiku rosły cynie. Nie mogłam się oprzeć by kilku nie zerwać i postawić ich u Dawida w pokoju. Skoro przebywam u niego tyle czasu to muszę czasem dodać jakiś babski akcent 🙂 W październiku było też kilka, (na szczęście bardzo mało) cięższych dni. Mam tu na myśli jesienne zmęczenie i senność czy po prostu gorsze samopoczucie. Jakoś rzadziej mnie dopadały, uff! Miałam okazję wybrać się do Łodzi na szafing, o czym pisałam na blogu. Jednak z przyczyn technicznych zrezygnowałyśmy z pobytu na nim do końca i zamiast tego pospacerowałyśmy po ul. Piotrkowskiej. Odwiedziłam też naszą stolicę! Ahh. Wróciły wspomnienia z czasów, kiedy tam mieszkałam. Razem z moją kuzynką wybrałyśmy się na małe zakupy i spacer po centrum, zahaczając o kilka fajnych miejsc. Prawie każdego dnia czarna kawa dawała mi niezłego kopa. Chwila dobrego smaku, w towarzystwie mojej Didi, która często bywa żywo zainteresowana zapachem mojej porannej kawy. Nie brakło też czasu na drobne przyjemności! Któregoś dnia zamknęłyśmy sklep na dwie godziny, aby skorzystać z ciepłego dnia i zrobić sesję na stronę i bloga (już niebawem dodam wpisy!). Innego dnia Dawid przywiózł mi przepyszny deser z łódzkiego ”SandwiczSzopa” W październiku Łódź odwiedziłam dwa razy, jednak podczas drugiej wizyty pogoda kompletnie nie dopisywała, więc plany legły w gruzach i większość czasu spędziłam w hotelowym pokoju.. Kubek z kawą na zdjęciach wygląda super i na moim instagramie nie brakuje takich ujęć, które czasem zostają zauważone.. Muszę się pochwalić, że jedno z moich zdjęć z gazetą Hot Moda pojawiło się w instastory u samej Maffashion! Jak moja znajoma mi o tym napisała, to byłam w szoku! Wiecie dlaczego czasem lubię dojeżdżać do pracy kilkanaście kilometrów z domu Dawida? Jednym z kluczowych powodów są widoki z poniższczego zdjęcia! Zwłaszcza te poranne i słoneczne 🙂 A jak Wam minął październik? Był dla Was pozytywnym miesiącem? 🙂 PS. Wybaczcie, że post jest z małym poślizgiem w czasie (ale to się da zmienić, ciii!). Chcę też napisać, że przekonaliście mnie, abym wróciła do wpisów o codzienności i mam nadzieję, że to co na instagramie, ale w nieco poszerzonej wersji będzie pojawiać się też tutaj! Także bądźcie czujni 🙂
ciepłe światło świec
I zaczęło się, coraz to dłuższe wieczory, coraz zimniej i nieprzyjemniej na zewnątrz przez co nie chce wychodzić się z domu. Naprawdę nie lubię tej części jesieni za to, że tak to wygląda. Ale czasem taka jesienna aura, ma swoje plusy, bo niezwykle sprzyja pewnym małym umilaczom i to znacznie bardziej niż w te pogodne, letnie dni. Dawno nie rozpalałam świeczek w moim pokoju, ale ostatnio próbowałam odrobinę zmienić aranżację mojego wnętrza i postawiłam przypadkowe świeczniki na nowym stoliku. Dzięki świeczkom (w dodatku zapachowym!) w moim pokoju od razu zrobił się fajny klimat, zrobiło się przytulnie, a deszcz, który padał przez pół dnia nagle zyskał na uroku. Ciepłe światło świec naprawdę może umilić wieczór! Jak mogłam o tym zapomnieć 🙂 Na zdjęciach widzicie stolik, wazon i świecę z wzorami z Pepco, złoty świecznik kupiony na pchlim targu oraz sztuczne roślinki, które znalazłam w centrum ogrodniczym. A Wy lubicie siedzieć przy zapalonych świecach? 🙂
po krótkiej przerwie
Witajcie po krótkiej przerwie! Jejku to już kolejny raz, gdy obiecywałam sobie, że nie będę robić zaległości na blogu, a jednak nie potrafiłam dotrzymać słowa. Nie chodzi o to, że zrobiłam się nie wiadomo jak leniwa jeśli chodzi o prowadzenie bloga, bo akurat w przypadku zdjęć to robię je na bieżąco właśnie z myślą o nowych wpisach! Zdarza się, że brakuje mi czasu, częściowo motywacji po całym dniu pracy, a czasem to pracą zajmuję się nawet po jej standardowych godzinach. I tak blog poszedł na dalszy plan, o czym już wspominałam jakiś czas temu. Teraz coraz bardziej widzę, że źle postępuję, bo tracę jedną ze swoich pasji i ważną dla mnie strefę, w której mogę dzielić się swoimi pomysłami, zdjęciami i po prostu inspirować czytelników. Brakuje mi relacji z Wami, brakuje mi blogowania! Tego w dawnym wydaniu najbardziej, ale to postanowiłam przenieść na instagram i to chyba był błąd. Jednak nie byłoby trudno go naprawić. Po tej krótkiej przerwie (dobra, przerwach) coraz częściej dochodzę do wniosku, że powinnam tutaj wstawiać nie tylko tematyczne posty, ale i te zwykłe o codzienności tak jak kiedyś to robiłam. A Wy jak myślicie? Ostatnio przeglądam znacznie więcej gazet, strona po stronie, podglądam co w modzie piszczy, choć sama, aż tak za nią nie podążam, oglądam fotografie, czytam artykuły i… przypominam sobie, że mój blog był moją własną gazetką, trochę bardziej lifestylową, z codziennymi wydarzeniami z mojego życia czy relacjami z jakichś miejsc, oczywiście nie pomijając kategorii związanych z modą w moim wydaniu. Coś w tym jest, każdy blog, na który trafiam przypomina mi swego rodzaju pamiętnik bądź magazyn/gazetę, której redaktorem jesteśmy my-blogerzy. I to my decydujemy o tym co chcemy pokazać, napisać, które zdjęcia zostaną wybrane i co finalnie trafi na stronę. Czy będzie to kilka zdań z fotorelacją, czy obszerny tekst z pogrubionym tytułem, czy też jedno zdjęcie z krótkim komentarzem odnośnie miejsca jego zrobienia. No więc zobaczymy jak mi to wyjdzie, tworzenie bloga tak jakby z nowym podejściem do niego 🙂 Postawiłam sobie pewien cel. Stoję przed tym nowym wyzwaniem, jakim będzie powrót do regularnych wpisów i przede wszystkim wpisów, na które będę mieć w danej chwili chęć, czy będą krótkie, czy długie, czy na konkretny temat czy też nie. Chcę przekonać się czy powinnam go dalej prowadzić czy totalnie zrezygnować. Dobra koniec tego gadania, dajcie znać jakie wpisy na moim blogu Wam się najbardziej podobają i o czym Wy najchętniej piszecie jeśli macie swoje blogi? 🙂