pupile, których już nie ma..
Znów czeka mnie nauka.. Więc piję kawę i zaczynam uczyć się geografii ;(
Dziś nic szczególnego się nie działo;) Może prócz tego, że dobrze napisałam kartkówkę z matmy, no i musiałam do 15.15 w szkole siedzieć, byłam na kompletnym wyczerpaniu, ból brzucha nie dawał za wygraną i oczy same mi się zamykały .. Muszę jeszcze napisać CV i list motywacyjny.. ;x
Wracając do tytułu notki, chcę tu napisać o zwierzątkach, których już z nami nie ma. Nasi kochani milusińscy, którzy odeszli w różny sposób. Za którymi tęsknimy, i łezka nam się kręci w oku jak o nich pomyślimy, czy zobaczymy na zdjęciach. Takie właśnie uczucie dziś mi towarzyszyło. Od jakiś 4 miesięcy wychodzę z domu i nie widzę już tej pociesznej mordki.. Wracam do domu, nic nie wita mnie skakaniem i zaczepianiem, bieganiem wokół mnie..
Dostałam Didi na dzień kobiet od taty, kilka lat temu, nie pamiętam dokładnie, chyba 4.. Nie pamiętam bo byłam tak szczęśliwa, że ją dostałam, małą, pomarszczoną, szczekata w tekturowym pudełku, jak się później okazało – przywiezioną ze schroniska. Również okazało się, że jest rasowa – Posokowiec bawarski (pies myśliwski). Wychodziliśmy z nią na spacery do lasu, zawsze przynosiła jakieś zwierzątko, raz wróciłam ze szkoły, a ona rzuca mi pod nogi mysz. Miałam wtedy ogromny ubaw! Bo zwątpiłam w to, że jest psem^^. Kochanym, głupiutkim, choć tak naprawdę bardzo mądrym.
Niestety, podczas egzaminów próbnych moja Didi zdechła. Nie wiadomo z jakich przyczyn.. Leżała biedna w budzie, sztywna, nieżywa.. Jak mi tata o tym powiedział nie mogłam spać, zawaliłam część matematyczno-przyrodniczą, bo jakoś nie mogłam sobie tego przyswoić .
Tęsknie za nią i za jej pyszczkiem:( Mam drugiego psa, starszego, ale to nie jest mój własny pies, to nie to samo, ona nie wita mnie z takim entuzjazmem jak witała mnie Didi..
szkoda jej strasznie:(
szkoda ;((
Współczuję ;/ Szkooda psiska ! 🙂
Też mam psa i nie wyobrażam sobie bez niego życia. Dlatego cię rozumiem i współczuję.
Tez straciłam mojego ukochanego psa , miała na imie Saba … Tata mi ja przyniusł pod choinkę jak miałam chyba 8 lat ? Pamiętam , że bardzo ją kochałam .. i kocham do dziś ! To był zwykły kundelek 🙂 Ktos kiedys uchylił bramkę , a ona chciała się wybiegać , wyszaleć … Podobno w lesie zastrzelili ją , bo nie wiedzieli , że to pies . teraz mam dwa . Kuba i Bajli , ale oni i tak nie zastąpią mojej kochanej Sabci . 🙁
Rozumiem cię , wiem jak to boli .
Ola .
O jej.. jakiś śliczny piesiak . Ja też miałam.. małego Azorka. Zmarł tego roku we wrześniu. Był ze mną od początku moich narodzin. Miał 11 lat. Bardzo mi go brakuje. Rozumiem, wiem jak boli. Nikt nie zastąpi mi tego psiaka :((
U mnie to było tak że miałam kotkę – Milutę i ona miała trzy małe kotki. Dwa wydaliśmy lecz okazało się że ta trzecia jest chora – ma paraliż kawałka jelita – mała kici została ze mną. Niestety Miluta już przestała ją lubić i pewnego razu wyszła na balkon i już nie wróciła.