Dzisiejszy wpis będzie małą kontynuacją poprzedniego, z tym, że dziś przygotowałam kilka zdjęć mojego stroju. Przyznaję, że zimą nie potrafię się ubrać po mojemu, tak jakbym tego chciała. Nie mogę schludnie dobrać ubrań, jeśli tak to mogę określić? Mam wrażenie, że w tych wszystkich ”pietnastu” rzeczach, które zwykle mam na sobie wyglądam jak pingwin, bałwan itd. Moje zwyczajne codzienne stroje w zimowej odsłonie w większości nie nadają się do opublikowania na blogu. Od sasa do lasa, byleby było ciepło. Kiedy już zdecyduje się na zdjęcia i wypadałoby pokazać coś odrobinę bardziej przemyślanego, to nadal pozostaje problem bycia zmarźluchem. Ah, ponarzekałam...